X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

5 przeszkód blokujących rozwój geolokalizacji

5 przeszkód blokujących rozwój geolokalizacji

reklama


To dzięki serwisom geolokalizacyjnym np. regionalny dealer samochodów miał większą szansę trafić z ofertą do potencjalnych klientów w swojej okolicy. Liczono, że w rozwoju geolokalizacji pomoże popularność mediów społecznościowych, dzięki którym łatwo przekazać znajomym informację gdzie się przebywa. Jednak w tym zakresie wciąż na naszym gruncie biznesowego efektu WOW nie widać. Serwisy i usługi związane z geolokalizacją cieszą się większą popularnością za granicą niż w Polsce. Skąd ta dysproporcja? Nasi marketerzy jeszcze się do nich nie przekonali, umyka im potencjał, który wynika z rozpowszechniania w internetowych społecznościach prostego komunikatu „byłem/jestem w tym miejscu”.
Poznajcie 5 grzechów, które uniemożliwiają wykorzystanie marketingowego potencjału geolokalizacji:

1. Słaba edukacja potencjalnych odbiorców

Firmy, które mogłyby dużo skorzystać na geolokalizacji, robią niewiele by przekonać użytkowników mediów społecznościowych do tego rodzaju marketingu. Brakuje akcji edukacyjnych na ten temat, przykuwających uwagę projektów, które pokazywałyby zalety geolokalizacji. Użytkownicy nie mają pojęcia, że dzięki określeniu swego położenia, na przykład w urządzeniu mobilnym, mogą skorzystać z tańszej oferty, czy bonusów w sklepie, w którym właśnie robią zakupy lub w kawiarni, gdzie piją swoją ulubioną latte.

Oczywiście niechęć też wynika z uprzedzeń samych internautów. Wielu po prostu nie chce ujawniać miejsca swojego położenia. Może być to związane z naturalnym strachem przed identyfikacją, czy ujawnieniem szczegółów życia prywatnego. Ale ich wątpliwości też można byłoby rozwiać głównie poprzez pokazywanie zalet wynikających z określenia swojego położenia. Taki komunikat warto wesprzeć jednoczesnym zapewnieniem o bezpieczeństwie wykonywanych operacji.

Choć oczywiście blokadą jest wciąż niewielkie wykorzystanie mobilnej sieci. Mimo że coraz więcej Polaków ma już smartfona, to nadal niewielu z nich korzysta z sieci za pośrednictwem telefonów. To skutkuje też słabym wykorzystywaniem nowych technologicznych trendów. Ponieważ niewielu użytkowników łączy się z siecią „w biegu” przez telefon, usługi takie jak Facebook Places są mało popularne wśród marketerów. A to dzięki Places możemy dokonać zameldowania, oznaczyć znajomych, namierzyć znajomych w pobliżu i znaleźć co ciekawsze miejsca znajdujące się w okolicy. Podobnie właściwie nie działa opcja „deals”, która umożliwia korzystanie ze zniżek i rabatów.

2. Zuckerberg nie lubi namierzania (na razie)

Słaby rozwój geolokalizacji w Polsce może też wynikać z polityki Facebooka. Czołowy portal społecznościowy w Polsce traktuje to narzędzie raczej po macoszemu. Mark Zuckerberg wolał kupić Instagram – mobilną aplikację do obróbki zdjęć i postawić na obrazkową komunikację. Konsumentom jak do tej pory wydaje się to pasować. Nie jest też tak, że Facebook w ogóle nie jest zainteresowany korzyściami jakie może mieć z określania położenia swoich użytkowników. Wydaje się jednak, że nie chce sam rozwijać tej funkcjonalności, a po prostu przejąć gotowy produkt ściśle skrojony pod geolokalizację – taki, jak Foursquare.

Dzięki portalowi przechodząc w pobliżu danej lokalizacji jesteśmy w stanie otrzymać konkretne powiadomienie nt. miejsca znajdującego się nieopodal nas. Najwyraźniej Facebook obrał strategię podobną jak w przypadku Instagramu – pozwala na pojawienie się innego gracza, nie przeszkadza jego rozwojowi. Możliwe, że po to by finalnie go przejąć. Inni potentaci tacy jak Google, Apple, Nokia dostrzegają potencjał geolokalizacji. Podpinają do niej kolejne funkcjonalności, rzecz jasna licząc na realny biznes. Wielkie marki są zobowiązane być krok do przodu, tak by kreować nowe trendy i rozwijać technologie. I dlatego pewnie Facebook w końcu postawi na geolokalizaję.
Na razie raczkujący rynek tej funkcjonalności, to szansa zaistnienia dla małych graczy. Niewielkie, młode firmy często mają świeże spojrzenie i oferują ciekawe podejście do tego typu zagadnień. Z ich potencjału może skorzystać duży gracz, który przejmie działającą na mniejszą skalę markę i zawojuje rynek związany z geolokalizacją.

3. Nie wykorzystywanie możliwości NFC

Aby wykorzystać w pełni potencjał geolokalizacji konieczne jest wprowadzanie zaawansowanych technologicznie rozwiązań. Jednym z nich jest NFC (Near Field Communication). To technologia zbliżeniowa, która umożliwia szybkie namierzenie użytkownika – wystarczy przyłożyć w galerii handlowej smartfona, do odpowiedniego boxu i skorzystać z aktualnych ofert i rabatów. Nie trzeba klikać, zawracać sobie głowy wpisywaniem haseł, wyszukiwaniem lokalizacji i zameldowywaniem się. Wystarczy tylko zezwolić na działanie urządzenia, by po chwili otrzymać np. kupon rabatowy.

Technologia ta świetnie spisuje się w dużych skupiskach, gdzie mamy problemy z zasięgiem oraz w miejscach, w których nie możemy szybko określić swojej lokalizacji. Brakuje jednak wciąż „activity box”, technologii która powinna na stałe zagościć w przestrzeni miejskiej.

4. Brak odwagi we wdrażaniu skutecznych wzorców i uczenia się na dobrych benchmarkach

Konkretny case jakiejś znanej marki, która w Polsce mocno postawiłaby na geolokalizację przestawiłby ten marketingowy trend na szybsze i szersze tory. Gdyby szeroko rozpoznawalny brand zaczął intensywnie nagradzać swoich konsumentów za dokonanie „check-in” to inni marketerzy (przede wszystkim konkurenci) obraliby podobny azymut, by nie zostać z tyłu. Jeśli konsumenci za pokazanie w społecznościach, że mają kontakt z daną usługą (znajdują się np. w danej kawiarni) zaczną otrzymywać rabaty rzecz jasna będą chętniej to robili. Sytuacja obierze podobny obrót jak miało to miejsce z kartami, na których zbierało się 9 pieczątek, a w zamian 10 kawa była gratis.

Światowych przykładów efektywnego wykorzystania geolokalizacji, z których można by się nauczyć mnóstwo nie brakuje. Taki gigant jak McDonald’s w prosty sposób ale ciekawie i skutecznie postawił na geolokalizację choćby w Singapurze. Firma ogłosiła, że wystartuje wielki event, gdy co najmniej 46 000 osób za check-inuje się w jej fast – foodowych placówkach. Warto odnotować, że McDonald’s nie ujawnił żadnych szczegółów planowanej imprezy. Pomimo (a może dzięki) tajemniczej aury zaplanowanego wydarzenia udało się znacznie przebić pożądaną liczbę zameldowań.

5. Słabe wykorzystywanie połączonych z geolokalizacją możliwości grywalizacji

Nic tak nie wciąga konsumenta w naturalną interakcję z marką jak rozrywka z nią związana. Rosnący w siłę trend grywalizacji idealnie dopełniają możliwości wynikające z geolokalizacji. Konkurowanie choćby w nieskomplikowany sposób o tytuł np. mera danej kawiarni powiązany z motywująca nagrodą za dzierżenie wirtualnego przywództwa w danym markowym miejscu doskonale napędza odwiedziny. Korzystnie dla zmotywowania rywalizujących byłoby nagradzać nie tylko „władcę” lecz też proporcjonalnie czołówkę pozostałych graczy. Światowe giganty nie zamierzają zwlekać z wykorzystaniem możliwości grywalizacyjnych – do końca 2014 roku aż 70 % największych światowych marek planuje wdrożyć przynajmniej jedną gamifikacyjną aplikację związaną ze swoją ofertą.

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail