X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

LinkedIn skończył 10 lat. Co dalej?

LinkedIn skończył 10 lat. Co dalej?

reklama


LinkedIn powstał dokładnie 5 maja 2003 roku. Założycielami byli: Reid Hoffman, Allen Blue, Konstantin Guericke, Eric Ly oraz Jean-Luc Vaillant. Pierwsze miesiące funkcjonowania serwisu to typowy dla start-up’ów proces poszukiwania inwestorów zdolnych do wyłożenia odpowiedniej sumy, która napędziłaby rozwój młodego przedsiębiorstwa.

Tak 10 lat temu wyglądała strona główna LinkedIn / fot. LinkedIn

Tak 10 lat temu wyglądała strona główna LinkedIn / fot. LinkedIn

Społecznościowa rekrutacja

To co odróżniało LinkedIn od startujących w podobnym czasie Facebooka czy MySpace to zupełnie inny target – podczas gdy większość nowopowstających serwisów społecznościowych adresowana była do młodych ludzi szukających rozrywki i kontaktów towarzyskich, twórcy LinkedIn od początku chcieli, by serwis był platformą dla ludzi biznesu, skupionych na rozwoju zawodowym. Budowanie sieci kontaktów biznesowych miało być odpowiedzią na zmieniający się model rekrutacji – model, w którym coraz większą rolę przy podejmowaniu przez dyrektorów firm decyzji o zatrudnieniu kandydata odgrywają rekomendacje znajomych, aniżeli CV czy list motywacyjny.

Stabilny rozwój i przemyślana strategia

Biorąc pod uwagę takie sprofilowanie LinkedIn nie powinno dziwić, że rozwój serwisu nie postępował początkowo w gwałtownym tempie. Po 6-ciu miesiącach od uruchomienia liczba użytkowników wynosiła pok. 37 tysięcy. Po dwóch latach było to już ok. 1,7 mln. Granicę 100 milionów użytkowników serwis przekroczył ponad 2 lata temu, w marcu 2011 r. W tym czasie kolejni internauci rejestrowali swoje konta w znacznie szybszym tempie, bowiem liczbę 200 milionów użytkowników osiągnięto już w styczniu 2013 r.

Jak każdy serwis społecznościowy, tak również LinkedIn musiał w końcu wprowadzić rozwiązania, które umożliwią monetyzację oferowanych usług. Od samego początku władze spółki wiedziały, że ważnym elementem prowadzonego biznesu będzie zarabianie na rozwiązaniach dedykowanych rekruterom. Pierwszym z nich były LinkedIn Jobs, dzięki którym specjaliści od HR mogą wyszukiwać kandydatów pod kątem odpowiednich kryteriów, a następnie tworzyć listy tych, którzy najlepiej pasują do profilu pracownika poszukiwanego przez firmę.

Wall Street docenia LinkedIn

Bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń w historii LinkedIn był debiut akcji spółki na nowojorskiej giełdzie w maju 2011 r. Porównując go z IPO innych amerykańskich spółek internetowych jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich 2-óch lat (Facebook, Groupon, Zynga), śmiało można powiedzieć, że LinkedIn odniósł największy sukces. Na koniec pierwszego dnia publicznego obrotu akcjami spółki, ich cena przewyższała tę z prospektu emisyjnego ponad 2-krotnie (94 USD, przy cenie emisyjnej 45 USD), a obecnie jest już niemal 4 razy wyższa (ok. 175 USD). Inwestorzy mogą być również zadowoleni z zysku jaki przypada na jedną akcję (EPS – earnings per share). Jeszcze w 2011 r. wynosił 0,11 USD, a rok później wzrósł do poziomu 0,89 USD. Co więcej, prognozy na obecny i przyszły rok są jeszcze lepsze. EPS za 2013 r. ma wynieść 1,37 USD, a w 2014 już 2,13 USD.

Dzięki coraz lepszej kondycji finansowej spółki mogła ona pozwolić sobie na przejmowanie innych, dopiero raczkujących przedsiębiorstw. Jak do tej pory LinkedIn kupił osiem spółek. Pierwsza na liście jest mSpoke, którą przejęto w 2010 r. Wśród pozostałych warto wymienić chociażby SlideShare czy Pulse.

Nie obyło się bez kontrowersji

Droga LinkedIn do sukcesu nie zawsze była wszakże usłana różami. Warto tutaj wymienić chociażby incydent z czerwca 2012 r., kiedy to w wyniku ataku hakerów złamanych zostało ok. 300 tysięcy haseł do kont użytkowników, a łączna liczba skradzionych haseł przekroczyła 6,5 mln. LinkedIn apelował wówczas do wszystkich o jak najszybszą zmianę hasła. Inna kontrowersja dotyczyła działania mobilnej aplikacji na iOS, która miała zbierać i przekazywać spółce dane z kalendarzy prowadzonych przez użytkowników, takie jak imiona i nazwiska kontrahentów czy adresy e-mail. W efekcie aplikacja została zaktualizowana.

Od start-upa do korporacji

Incydentalne problemy nie zachwiały jednak pozycją firmy. W chwili obecnej LinkedIn to już duża spółka o międzynarodowym zasięgu, posiadająca biura w takich miastach jak Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Toronto, Amsterdam, Mediolan, Paryż, Dubaj, Bombaj, Hong Kong czy Tokio. Liczba pracowników przekracza 3,7 tys.

Sam serwis dostępny jest w 19 wersjach językowych (w tym polskiej). Liczba jego użytkowników wynosi obecnie ok. 225 milionów. Oczywiście największa ich część pochodzi ze Stanów Zjednoczonych (34%). Kolejne najliczniej reprezentowane państwa to Indie, Brazylia i Wielka Brytania.

fot. The Next Web

fot. The Next Web

Wyniki lepsze od prognoz, ale…

Kolejna rocznica urodzin LinkedIn zbiegła się w czasie z publikacją najnowszego sprawozdania finansowego spółki, do czego jest zobowiązana jako spółka publiczna. Zawiera ono dane za I kwartał 2013 r. Osiągnięte w tym okresie wyniki dowodzą, że kondycja finansowa LinkedIn jest w dalszym ciągu bardzo dobra. Przychód na poziomie 325 mln USD oznacza wzrost o 72% w porównaniu z I kwartałem 2012 r. (188,5 mln USD). Dochód netto wzrósł natomiast ponad 4-krotnie – z 5 mln USD w I kw. 2012 r. do 22,6 mln USD za miniony kwartał.

fot. LinkedIn

fot. LinkedIn

Model biznesowy spółki dobrze oddają dane dotyczące poszczególnych źródeł przychodów. Ponad połowę przychodów (57%) generują rozwiązania dedykowane dla rekruterów. Reklama przyniosła spółce 23% przychodów, a subskrypcje (konta) premium – 20%.

fot. LinkedIn

fot. LinkedIn

Osiągnięte wyniki okazały się być wyższe od oczekiwań inwestorów, którzy prognozowali, że przychody osiągną poziom 318 mln USD. Dlatego zaraz po publikacji sprawozdania cena akcji spółki poszła nieznacznie w górę. Później sytuacja uległa jednak odwróceniu i cena papierów zaczęła wyraźnie spadać. Powód? Prognozy finansowe na II kwartał 2013 r., które okazują się być niższe niż oczekiwania inwestorów. Władze spółki przewidują osiągnięcie przychodów na poziomie 342-347 mln USD, podczas gdy Wall Street oczekiwało wyniku na poziomie 360 mln USD. Czy oznacza to spowolnienie wzrostu spółki? O tym przekonamy się za jakiś czas.

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail