X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

Biznes w social media: co działo się w cieniu Facebooka w 2013 roku?

Biznes w social media: co działo się w cieniu Facebooka w 2013 roku?

reklama


W ubiegłym tygodniu podsumowaliśmy miniony rok na Facebooku, przyszedł więc czas na pozostałe portale społecznościowe. Niewątpliwie żaden z nich nie przykuwa póki co aż takiej uwagi, jak społecznościowy hegemon, niemniej jednak Twitter, Instagram czy Pinterest cały czas rosną w siłę i zdobywają miliony nowych użytkowników rocznie.

Prześledźmy zatem ubiegłoroczne losy konkurentów Facebooka. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście…

Twitter logo…Twitter. Bez wątpienia świetnym rozpoczęciem roku dla całej spółki było oficjalne zaprezentowanie na rynku aplikacji Vine. Danie internautom możliwości kręcenia za pośrednictwem smartfonów krótkich, ledwie 6-sekundowych filmików wideo to z pewnością nowa jakość w sieci. W kwietniu Vine był najchętniej ściąganą aplikacją na AppStore, a w sierpniu liczba jej użytkowników sięgnęła 40 milionów. Wprawdzie w międzyczasie wyrósł jej niezwykle silny konkurent w postaci Instagrama, który wprowadził podobną funkcję, jednakże specjaliści są dalecy od tego, by wieszczyć Vine upadek. Z danych firmy 7th Chamber wynika, że markowe filmiki wideo umieszczone w aplikacji mają 4 razy większą szansę niż pozostałe brandowe spoty na to, że zostaną obejrzane.

Zdobyć zaufanie inwestorów

Mikroblog w tym roku wyraźnie postawił na monetyzację. Nowości reklamowe miały podnieść przychody spółki i tym samym pozytywnie wpłynąć na obraz spółki u inwestorów. Stąd szereg nowych funkcji, które miały zachęcić marketerów do sięgania do formaty reklamowe dostępne na Twitterze. Wśród nich warto wymienić chociażby funkcję targetowania za pomocą fraz kluczowych czy zapowiedź wykorzystania elementów geolokalizacji.

Innym niezwykle istotnym elementem strategii Twittera jest poszerzanie współpracy ze stacjami telewizyjnymi. Wśród partnerów serwisu są tacy giganci jak CBS i NBC. Dzięki temu coraz częściej na mikroblogu goszczą filmy wideo, w tym również spoty reklamowe, dzięki którym serwis zyskał kolejne źródło przychodów.

Czytaj więcej: Nowości reklamowe od Twittera: więcej spotów wideo i targetowanie frazami

Czytaj więcej: Twitter chce ulepszyć targetowanie reklam dzięki geolokalizacji

Spośród innych nowości w serwisie, warto wspomnieć o aplikacji Twitter Music (mechanizm społecznościowego słuchania muzyki), wyeksponowaniu multimediów w serwisie czy wreszcie zapowiedzi wprowadzenia osi czasu.

Czytaj więcej: Słuchaj muzyki z Twitterem – nowa aplikacja w drodze

Czytaj więcej: Twitter stawia na multimedia: większe zdjęcia we wstawianych tweetach i kolejny krok ku social tv

Czytaj więcej: Oś czasu niebawem na Twitterze

Co ciekawe, dopiero w ubiegłym roku Twitterowi udało się opatentować rozwiązania zastosowane na mikroblogu. Nie jest to jednak efekt niedopatrzenia – wniosek do amerykańskiego urzędu patentowego władze spółki złożyły już w 2008 roku, a kolejnych 5 lat zajęło urzędnikom jego pełne rozpatrzenie i wydanie decyzji. Od tamtej pory Twitter jest bez wątpienia lepiej chroniony przed ewentualnymi roszczeniami ze strony społecznościowej konkurencji.

Czytaj więcej: Twitter uzyskał wreszcie patent na… Twittera

TWTR na giełdzie

Bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem ubiegłego roku dla Twittera był jednak debiut giełdowy. Szefowie spółki długo wzbraniali się przed tym ruchem, jednak dzisiaj można już traktować te wypowiedzi w kategoriach zasłony dymnej. Pomimo niezbyt przekonujących wyników finansowych, inwestorzy uznali, że mikroblog ma spory potencjał i chętnie nabywają akcje spółki. Listopadowy debiut na nowojorskiej giełdzie (NYSE) przyniósł Twitterowi ponad 1,8 mld dolarów ze sprzedaży akcji objętych IPO. Na zakończenie pierwszego dnia obrotu walorami oznaczonymi symbolem TWTR, ich cena (45 dolarów) wzrosła o 73% w stosunku do ceny emisyjnej (26 dolarów). Obecnie oscyluje już wokół 57 dolarów, choć w grudniu kurs sięgał nawet 70 dol.

Czytaj więcej: Oficjalnie: Twitter wchodzi na giełdę

Jeśli chodzi o pozycję mikrobloga w Polsce, w minionym roku opublikowano pierwszy kompleksowy raport dotyczący popularności serwisu wśród polskich internautów. W połowie roku Twitter posiadał (podobno) 300 tysięcy zarejestrowanych użytkowników w naszym kraju, z czego aktywnych było tylko 15%. Najchętniej obserwowaliśmy wówczas konta polityków i gazet. Znacznie więcej internautów (ponad milion) po prostu przegląda Twittera, a ponadto twórcy raportu wskazali, iż wzrostu popularności serwisu wyraźnie przyspieszył na przestrzeni 2013 r.

Czytaj więcej: Pierwszy raport o polskich użytkownikach Twittera. Zobacz, o czym ćwierkamy

Silny gracz

Co więcej, w świetle danych firmy Gigya (opublikowanych przez eMarketera) Twitter okazuje się niemal tak samo popularnym jak Facebook źródłem udostępniania treści przez europejskich internautów. Czyżby twitteromania przenosiła się powoli również na Stary Kontynent? Co ciekawe, zbiegło się to w czasie z utratą 2. miejsca w Ameryce Północnej, na rzecz Pinteresta.

W USA Twitter trzyma się jednak w dalszym ciągu bardzo dobrze. Mogą o tym świadczyć dane badawczego giganta Nielsena, z których wynika, że mobilna aplikacja Twittera była 10. najchętniej ściąganą aplikacją na smartfony na rynku amerykańskim. Spośród serwisów społecznościowych wyżej znalazły się jedynie Facebook i Instagram.

Liczba aktywnych użytkowników serwisu, jak wynika z filmu wideo podsumowującego 2013 rok w serwisie, wynosi obecnie 230 milionów. Jednak wedle niektórych badań tylko połowa z nich regularnie „ćwierka” – reszta poprzestaje na czytaniu tweetów innych użytkowników.

W 2013 r. dowiedzieliśmy się również, że rządy państw coraz chętniej zgłaszają do Twittera wnioski o udostępnienie danych osobowych użytkowników serwisu. Pierwsze półroczne minionego roku było pod tym względem rekordowe, na dane za kolejnych sześć miesięcy przyjdzie nam jeszcze poczekać. Jak łatwo się domyślić, najczęstszym wnioskodawcą był rząd Stanów Zjednoczonych. Czy internauci mają się czego obawiać? Skuteczność wniosków oscyluje wokół 50%…

Czytaj więcej: Rządy państw żądają od Twittera informacji o użytkownikach

Wdzięczny obiekt cyberataków

Nie obyło się wszakże bez problemów. Tak jak w przypadku pozostałych serwisów społecznościowych, również i Twitter padał ofiarą ataków hakerów. Na początku roku głośno było o cyberataku na ponad 250 tys. kont. Kilka miesięcy później serwis Niebezpiecznik.pl poinformował o kolejnej akcji resetowania haseł.

Władze serwisu nie pozostały obojętne wobec ataków – w celu lepszej ochrony użytkowników wprowadzono funkcję weryfikacji loginu. Nowa funkcja to w praktyce dwustopniowe logowanie – po wpisaniu loginu i hasła na stronie internetowej, użytkownik otrzymuje SMS z kodem weryfikującym, który następnie musi wpisać na swoim komputerze.

Czytaj więcej: 250 tys. kont na Twitterze zaatakowanych. „Nie było to działanie amatorów” – podają przedstawiciele Twittera

Czytaj więcej: Twitter zresetował Ci hasło? Nie tylko Tobie!

Czytaj więcej: Twitter chce lepiej chronić nasze profile przez hakerami. Wprowadza weryfikację za pomocą SMS

W przyszłym roku z pewnością możemy spodziewać się intensyfikacji działań nakierowanych na przyniesienie Twitterowi większych przychodów. Inwestorzy nie będą wszak skłonni kupować akcji spółki, która na dłuższą metę nie jest w stanie wypracować zysku, a tak póki co wygląda rzeczywistość w przypadku mikrobloga. Więcej reklam, w tym również mobilnych? Najprawdopodobniej.

 

LinkedIn-Logo-2C

 

Najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy dla profesjonalistów miniony rok otworzył z przytupem, przekraczając granicę 200 milionów użytkowników. Po kilku miesiącach ich liczba sięgnęła już ok. 260 milionów (dane ze sprawozdania finansowego za III kwartał 2013 r.). Ponad jedna trzecia z nich (ok. 92 mln) to Amerykanie. Z kolei w Polsce serwis przekroczył niedawno granicę miliona użytkowników (dane Socialbakers).

Czytaj więcej: 200 milionów użytkowników LinkedIn. Ilu Polaków?

Nowości, nowości, nowości…

Ubiegły rok to w przypadku LinkedIn tradycyjnie już kolejna porcja nowych funkcji. Jak to w przypadku tego serwisu bywa – często zaczerpniętych lub co najmniej inspirowanych od konkurencji. Do najważniejszych należałoby zaliczyć kanały newsowe, nowy pasek nawigacyjny, multimedialne posty, nowe statystyki dla stron firmowych czy funkcja podwójnego uwierzytelniania. Marketerów ucieszyła z pewnością wieść o wprowadzeniu wpisów sponsorowanych.

Istotną zmianą było ponadto uproszczenie polityki prywatności serwisu.

Czytaj więcej: Nowy pasek nawigacyjny na LinkedIn

Czytaj więcej: Garść nowinek od LinkedIn: kanały newsowe, aplikacja do mobilnej rekrutacji i polityka prywatności

Czytaj więcej: LinkedIn wprowadza multimedialne posty i dwustopniowe logowanie

Czytaj więcej: LinkedIn wprowadza nowe statystyki dla stron i prowokuje więcej dyskusji

Nadchodzi zadyszka?

Mówiąc o LinkedIn nie sposób pominąć biznesowego wątku. W 2013 r. serwis starał się konsekwentnie umacniać zaufanie inwestorów. Kolejne sprawozdania finansowe utwierdzały wszystkich obserwatorów w przekonaniu, że model biznesowy LinkedIn (oparty przede wszystkim o płatne rozwiązania dla rekruterów, a w dalszej kolejności na reklamy) jest trafny, a sama spółka znajduje się w dobrej kondycji finansowej i, co najważniejsze, stale powiększa przychody. Znajduje to odbicie w cenie walorów giełdowych LinkedIn. Dzisiaj za akcje oznaczone symbolem LNKD na nowojorskiej giełdzie inwestorzy muszą płacić ok. 220 dolarów, czyli ponad dwukrotnie więcej niż na zakończenie pierwszego dniu obrotu giełdowego w maju 2011 r. (94 dol.) i blisko pięciokrotnie więcej niż wynosiła cena emisyjna (45 dolarów).

Warto wszakże zauważyć, że sprawozdanie finansowe za III kwartał 2013 roku nieco rozczarowało inwestorów – nie tyle w zakresie osiągniętych wyników, co przede wszystkim prognoz na kolejne trzy miesiące. Giełda zareagowała błyskawicznie – kurs akcji, który jeszcze po sprawozdaniu za II kwartał wynosił aż 235 dolarów, zaczął spadać do obecnego poziomu.

Niewątpliwie dla przyszłości serwisu, zupełnie jak w przypadku Facebooka, duże znaczenie będzie miał sposób, w jaki odnajdzie się w coraz bardziej mobilnej rzeczywistości internetowej. W październiku już 38% wizyt na LinkedIn odbywało się za pośrednictwem mobilnych urządzeń.

Być może szansą będą również płatne konta (usługa LinkedIn Premium), z których korzysta już blisko 40% wszystkich użytkowników serwisu.

Czytaj więcej: LinkedIn skończył 10 lat. Co dalej?

Czytaj więcej: Dlaczego inwestorzy giełdowi uwielbiają LinkedIn?

LinkedIn kradnie?

Problemy – kto ich nie ma? Te w minionym roku dotknęły również tak harmonijnie, zdawałoby się, rozwijający się serwis jak LinkedIn. Najgłosniej było o domniemanej kradzieży mailowych książek adresowych użytkowników serwisu. Taki zarzut sformułowała grupa amerykańskich internautów, która wniosła przeciwko spółce pozew zbiorowy. Wszystko w celu rozsyłania zaproszeń do znajomych użytkowników LinkedIn i pozyskania w ten sposób nowych userów.

Czytaj więcej: LinkedIn pozwany za kradzież mailowych książek adresowych

 

Instagram_logo

 

2013 rok był z pewnością udany dla Instagrama. To właśnie popularność tego serwisu (niegdyś funkcjonującego wyłącznie jako aplikacja mobilna) w dużej mierze przyczyniła się do narodzin mody na komunikację obrazkową. Pod koniec lutego ubiegłego roku Instagram pochwalił się pokonaniem bariery 100 milionów aktywnych użytkowników. Mały jubileusz był zarazem okazją do przeprowadzenia wśród użytkowników konkursu – rzecz jasna fotograficznego. Fani mieli zobrazować swoje przywiązanie do Instagrama. Kilka miesięcy później przybyło kolejnych 50 milionów użytkowników. Co ciekawe, w lipcu do tego grona dołączył rząd ogarniętej wojną Syrii, chcąc w ten sposób podjąć rękawicę na polu wojny propagandowej.

Czytaj więcej: Instagram ma już 100 milionów aktywnych użytkowników

Początek rywalizacji z Vine

Podobnie jak w przypadku konkurencji, Instagram również wprowadził w ubiegłym roku kilka istotnych funkcji. Na pierwszy ogień poszła możliwość oznaczania znajomych na zdjęciach – funkcjonalność wydawałoby się nieodzowna w przypadku serwisu tak mocno nastawionego na udostępnianie zdjęć przez użytkowników. Różnica w porównaniu do Facebooka jest taka, że znaczniki może dodawać wyłącznie autor zdjęcia.

Czytaj więcej: Instagram pozwala oznaczać znajomych na zdjęciach

Czerwiec przyniósł za to prawdziwą “bombę” – Facebook ogłosił wprowadzenie na Instagramie funkcji wideo. Od tamtej pory użytkownicy mogą nagrywać na swoich smartfonach za pośrednictwem aplikacji 15-sekundowe filmiki wideo i publikować je na swoich profilach. Bez wątpienia w chwili, gdy oznajmiono nowinę, każdemu obserwatorowi rynku social media zapaliła się w głowie lampka z napisem “Vine”. I słusznie – nie ulega wątpliwości, że Facebook nie chciał zostać w tyle za Twitterem. Dał im zresztą coś “ekstra” – nie dość, że filmiki mogą być nieco dłuższe (15 sek.), to na dodatek można je opatrzyć filtrami, a także edytować.

Czytaj więcej: Facebook odkrył karty – wprowadza funkcję wideo na Instagramie

Nie można również pominąć innej istotnej funkcjonalności wprowadzonej w minionym roku. Możliwość wstawiania zdjęć i filmów z Instagrama na strony internetowe to funkcja wprost zaczerpnięta od Twittera, ale w dzisiejszych czasach bez wątpienia konieczna. Co ciekawe, analogiczna funkcjonalność na Facebooku została zaprezentowana dosłownie kilka tygodni później.

Na zakończenie roku serwis zaproponował jeszcze jedną niezwykle przydatną funkcję – możliwość wysyłania bezpośrednich wiadomości do innych użytkowników (Instagram Direct).

Czytaj więcej: Kolejna nowość na Instagramie

Monetyzacja priorytetem na przyszły rok?

Wprowadzenie na Instagramie wspomnianej wyżej funkcji wideo, poza chęcią podjęcia rywalizacji z Vine, miało jeszcze inne podłoże. To bez wątpienia szansa na nowe źródło przychodu, wszak marek chętnych do wyświetlania krótkich spotów wideo na niezwykle popularnym serwisie nie powinno zabraknąć. Już zresztą prawie połowa najchętniej oglądanych filmów to produkcje sponsorowane przez marki.

Monetyzacja to zresztą w przypadku Instagrama coraz częściej pojawiające się słowo. Niewątpliwie miniony rok pokazał, że Facebook chce zacząć zarabiać na swoim drogocennym nabytku. Potencjał biznesowy serwisu jest bez wątpienia spory, co pokazuje jego popularność wśród największych marek. Z badań firmy Simply Measured wynika, że swoje oficjalne konta na Instagramie prowadzi już ponad 60% najbardziej wartościowych marek świata. Najpopularniejsze profile firmowe zgromadziły już przeszło milion fanów, a w przypadku National Geographic, Victoria’s Secret czy Nike to już nawet ponad 3 mln.

Czytaj więcej: Instagram – najlepszy kanał do dystrybucji brandowych filmów?

Czytaj więcej: Największe marki pokochały Instagram

Czytaj więcej: Najpopularniejsze marki na Instagramie zgromadziły już ponad milion fanów. Poznaj instagramową elitę

Czytaj więcej: Skuteczny marketing z Instagramem. Zobacz, jak to robią najlepsi

Pierwsi reklamodawcy zadowoleni

Co najważniejsze, w tym roku na dobre oswoimy się już z widokiem reklam na Instagramie. Przedstawiciele serwisu zapowiedzieli wprowadzenie płatnych produktów reklamowych już we wrześniu ubiegłego roku. Testowanie nowej usługi zaczęło się nawet wcześniej niż początkowo planowano, bo już z początkiem listopada. Możliwość wykupienia płatnej promocji otrzymało dziesięciu reklamodawców (m.in. Adidas, Levi’s i Burberry). Pierwsze wyniki są optymistyczne dla marketerów, jak i samego serwisu – wszystko wskazuje na to, że reklamy są efektywne i zwiększają rozpoznawalność korzystających z nich marek. Nie powinno to zaskakiwać, bowiem ich targetowanie opiera się w oparciu o dane dotyczące użytkownika, pochodzące nie tylko z samego Instagrama, ale również z Facebooka.

Zapowiada się zatem pracowity rok dla Instagrama. Mark Zuckerberg zapewne nie żałuje ani dolara z zainwestowanego w przejęcie serwisu miliarda “zielonych” i już zaciera ręce na myśl o czerpaniu profitów z jego działalności.

Czytaj więcej: Reklamy na Instagramie już w przyszłym roku

Czytaj więcej: Reklamy na Instagramie: użytkownicy przed nimi nie uciekną

 

pinterest_logo_red

 

Pinterest, kolejny po Instagramie znaczący przedstawiciel trendu komunikacji obrazkowej, również może zaliczyć miniony rok do udanych. Pierwsze tygodnie upłynęły pod znakiem testów nowego designu. Wprowadzenie większych zdjęć było zupełnie naturalnym krokiem dla tego typu platformy. Poza tym ułatwiono użytkownikom nawigację w serwisie, eksponując niektóre funkcjonalności, jak np. przycisk „Repin”.

Czytaj więcej: Pinterest testuje nowy wygląd

Pinezkowe nowości

Innym istotnym posunięciem było wprowadzenie nowych funkcji, zwłaszcza tych, które miały zwiększyć funkcjonalność mobilnej wersji serwisu. W maju stworzono użytkownikom możliwość dodawania pinezek na mobilnych aplikacjach innych deweloperów. Bardzo ważne było również wprowadzenie nowego typu pinezek: produktowych, „przepisowych” i filmowych. Każda z kategorii nowych pinezek dostarcza użytkownikom dodatkowych informacji, które wcześniej musiał wyszukiwać na innych stronach. I tak: w przypadku pinezek produktów użytkownik może poznać cenę produktu czy też uzyskać informację o jego dostępności w sklepie internetowym; w przypadku przepisów – składniki potrawy, czas jej przyrządzenia; z kolei pinezki filmowe zawierają informacje o aktorach czy ocenach wystawianych danej produkcji przez recenzentów. Wprowadzenie pinezek produktowych było bez wątpienia istotnym krokiem w kierunku e-commerce.

Nie był to koniec nowości związanych z pinezkami. W listopadzie pojawiły się Place Pins, czyli pinezki związane z podróżami. Dzięki nowej funkcji miłośnicy podróży mogą oznaczać pinezkami odwiedzone przez siebie miejsca (czy też zdjęcia je przedstawiające), tworząc w ten sposób własne, spersonalizowane mapy z Place Pins.

Czytaj więcej: Pinterest wprowadza nowe funkcje, chce zwiększyć zaangażowanie

Czytaj więcej: Pinterest wprowadza nowe pinezki. Miłośnicy podróży będą zachwyceni

W połowie roku liczba użytkowników serwisu przekroczyła 70 milionów. Z danych francuskiej firmy badawczej Semiocast, jakie zostały opublikowane w tamtym okresie, wynikało, że serwis pozyskuje nowych użytkowników w szybkim tempie – 3 miliony miesięcznie. Oczywiście nie jest to tak dynamiczne tempo, jak chociażby w przypadku Facebooka czy Instagrama. Niemniej jednak, perspektywy jakie rysują się przed Pinterestem są dobre, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę rosnącą popularność wśród internautów spoza Stanów Zjednoczonych. W tym celu serwis wykupił między innymi kampanie reklamowe w Wielkiej Brytanii i Francji.

Czytaj więcej: Pinterest nie zwalnia: 70 milionów użytkowników, co trzeci jest aktywny

Śledzenie i zarabianie

Władzom serwisu nie uszedł również powszechny wśród serwisów społecznościowych trend zmierzający ku większej personalizacji. Co zaproponował Pinterest? „Śledzenie” aktywności użytkowników na innych stronach w sieci, zawierających wtyczkę społecznościową w postaci przycisku „Pin it” i rekomendowanie im na tej podstawie pinezek i tablic do polubienia. Paradoksalnie, serwis wraz z wprowadzeniem tej funkcji ogłosił swoje poparcie dla polityki „Do Not Track” (ang. nie śledź), wyrażające się w tym, że użytkownicy mogą wyłączyć nową funkcję (klauzula opt-out).

Czytaj więcej: Pinterest będzie śledził swoich użytkowników i rekomendował im treści

Z biznesowego punktu widzenia najważniejszym wydarzeniem była bez wątpienia zapowiedź wprowadzenia reklam w serwisie. „Promowane pinezki” – taką nazwę nosi pomysł Pinteresta na to, by zacząć zarabiać na treściach publikowanych w serwisie. Taka decyzja nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że inwestorzy wpompowali w serwis przeszło 330 mln dolarów. Szefostwo zastrzegło jednocześnie, że użytkownicy nie zobaczą na Pintereście żadnych migających banerów.

Czytaj więcej: Pinterest chce zarabiać: wprowadza pierwsze reklamy

Pinterest i e-commerce – idealne połączenie?

O tym, że serwis ma potencjał, by stanowić istotne wsparcie zwłaszcza dla branży e-commerce świadczą badania przeprowadzone przez firmę Vision Critical. Wynika z nich, że użytkownicy Pinteresta często podejmują decyzje zakupowe pod wpływem impulsu, a ściślej mówiąc – pod wpływem tego, co akurat zobaczyli na ekranie swojego komputera czy smartfona podczas korzystania z serwisu.

Sporty potencjał Pinteresta potwierdzają ponadto wyniki badań firmy Gigya, z których wynika, że serwis posiada 41-procentowy udział w „rynku” treści udostępnianych przez internetowych handlowców w portalach społecznościowych. Tym samym Pinterest wyprzedził nawet Facebooka (37%).

Póki co wszakże marki zdają się nie dostrzegać tego potencjału – tylko 10% z nich traktuje Pinteresta jako istotny element swojej strategii socialmediowej. Całkiem możliwe, że przyszły rok przyniesie pod tym względem odmianę, zwłaszcza jeśli serwis nadal będzie wprowadzał funkcje przyjazne dla sklepów internetowych.

Czytaj więcej: Social media sprzedają: Facebook – najwięcej, Pinterest – najszybciej

W przeciwieństwie do konkurentów, Pinterest nie doświadczył w tym roku cyberataków na dużą skalę (a przynajmniej o tym nie informował). Jednakże w związku z wyciekiem danych o internautach posiadanych przez firmę Adobe, serwis zalecił swoim użytkownikom, by zmienili hasło do swojego konta na Pintereście w przypadku gdyby miało być identyczne jak to na witrynach Adobe.

Czytaj więcej: Pinterest informuje o wycieku w Adobe i zaleca zmianę hasła do kont

 

google+

 

2013 był również kolejnym rokiem walki Google+ o uzyskanie odpowiednio silnej pozycji na rynku. Początek roku był pod tym względem teoretycznie bardzo obiecujący – wyniki badań GlobalWebIndex wskazywały, że G+ miał w styczniu 345 milionów aktywnych użytkowników i ustępował pod tym względem pola wyłącznie Facebookowi. Wątpliwości mogła jednak wzbudzać definicja „aktywnego użytkownika” – czy są nimi również Ci internauci, którzy posiadają konto w G+ od święta klikają przycisk „+1” na innych stronach www?

Czytaj więcej: Powstaje oligopol na rynku social media

Naturalnie miniony rok przyniósł szereg nowych funkcji w serwisie. Jedną z nich była usługa adresowana stricte do tych osób, którym marzeniem jest praca dla giganta z Mountain View. Integracja G+ z usługą Google Jobs umożliwiła użytkownikom poszukiwanie aktualnych ofert pracy w Google, z uwzględnieniem informacji profilowych o użytkowniku, dzięki czemu otrzymane wyniki są dopasowane do jego kwalifikacji, miejsca zamieszkania etc.

Czytaj więcej: Chcesz pracować w Google? Wykorzystaj swój profil na G+ by znaleźć interesujące oferty

Google+ Sign In odpowiedzią na Facebook Connect

Bardzo istotnym momentem było wprowadzenie na rynek loginu Google+ Sign In. Wprawdzie Google już wcześniej oferował logowanie na innych stronach za pomocą konta Google, jednak nowa usługa miała na celu spopularyzowanie społecznościówki kalifornijskiej firmy, stąd modyfikacja dotychczasowej usługi. Poza tym, to jasny sygnał, że Google nie chce odpuszczać w walce z Facebookiem jego loginem Connect.

Pierwsze dane z rynku wskazywały na to, że login G+ zaczyna wypierać Facebook Connect z rynku, zmniejszając znacząco dystans do lidera. Na zakończenie I kwartału 2013 r. udział obu gigantów w rynku społecznościowego logowania wynosił 46% dla Facebooka i 34% dla Google. Jednak kilka miesięcy później okazało się, że dystans między obiema firmami wciąż wynosi 12 pkt proc., zatem nie zanosi się w najbliższym czasie na zmianę warty.

Czytaj więcej: Google+ wprowadza funkcję społecznościowego logowania. Powalczy z Facebook Connect?

Czytaj więcej: Społecznościowy login Google+ wypiera Facebook Connect

Czytaj więcej: Społecznościowe logowanie: Facebook dominuje lifestyle’owo, Google+ i LinkedIn walczą o rynek biznesowy

G+ obserwuje konkurencję

Inną znaczącą zmianą było odświeżenie designu desktopowej wersji Google+ oraz wprowadzenie nowej wersji mobilnej aplikacji. Zmiany świadczyły o tym, że szefom projektu G+ nie uszła uwadze popularyzacja komunikacji obrazkowej. Wyeksponowanie treści multimedialnych czy aplikacja Auto Awesome do tworzenia plików typu gif z kilku udostępnionych zdjęć z pewnością miały na celu uatrakcyjnienie wyglądu. Co godne odnotowania, przy okazji ogłaszania nowości poznaliśmy najnowsze (wówczas) statystyki serwisu – 190 milionów użytkowników aktywnie korzystających ze strumienia G+ (udostępnianie zdjęć, publikowanie statusów), a 390 milionów korzystało w tym czasie z serwisu w jakikolwiek sposób, również pośredni (klikając w „+1” na stronach).

Poza tym serwis poszedł również tropem wytyczonym przez swoich najważniejszych konkurentów – Twittera, Facebooka, Instagrama – i wprowadził możliwość osadzania postów na stronach www. Zachowano przez tym interaktywność wpisów – można więc „polubić” post (klikając, naturalnie, w „+1”), skomentować go czy udostępnić. Ponadto dziennikarze i blogerzy, potencjalnie najbardziej zainteresowani nową funkcją, otrzymali możliwość powiązania swojego konta na WordPressie z kontem Google+.

Czytaj więcej: Google+ zmienia wersję mobilną

Czytaj więcej: Po Twitterze i Facebooku czas na Google+: możliwość osadzania postów na stronach

Integracja postępuje

Oczywiście nie jest żadną niespodzianką, że miniony rok upłynął Google na dalszym integrowaniu Plusa z innymi swoimi usługami. Najlepszym tego przykładem wprowadzenie systemu komentarzy z G+ na Bloggerze (oficjalnie) i WordPressie (mniej… oficjalnie). Jednak najważniejsze miało dopiero nadejść – system komentarzy z Google+ zagościł niedługo później również na YouTube.

Czytaj więcej: System komentarzy z Google+ na Bloggerze i WordPressie

Czytaj więcej: YouTube zmienia system komentarzy. Będzie bardziej społecznościowo

”Miasto duchów”?

Szereg nowości i coraz lepsze statystyki w dalszym ciągu nie są jednak w stanie przesłonić tego, że wielu obserwatorów postrzega Google+ za jeden z najnudniejszych serwisów społecznościowych i co ważne – mają ku temu powody. Liczba czasu spędzanego w serwisie przez użytkowników Plusa, jeśli wierzyć pojawiającym się co jakiś czas badaniom, wciąż jest śmiesznie mała. Potwierdzają to analizy badawczych gigantów – comScore i Nielsena. Podczas gdy czas spędzany miesięcznie na Facebooku przez statystycznego użytkownika mierzony jest w godzinach, w przypadku G+ to ledwie… kilka minut. Tak przynajmniej było do maja, jak jest obecnie? Trzeba poczekać na najnowsze raporty.

Czytaj więcej: Google+: fasada czy serwis społecznościowy?

Czytaj więcej: Jak nudny jest Google+?

2014 rok na Google+ wielką niewiadomą

Zmiana tego stanu rzeczy będzie niewątpliwie największym wyzwaniem dla Google+ w 2014 roku. Wprowadzając coraz to nowe funkcje twórcy G+ nie powinni tracić z pola widzenia najważniejszego celu – zaangażowania użytkowników. Postępująca integracja z Plusem innych usług niewątpliwie sprzyja budowie sieciowego imperium, jednak niekoniecznie zachęca internautów do „przesiadki” z Facebooka.

Ciekawi jesteśmy również pomysłów na monetyzację usług oferowanych przez Google+. Są już pierwsze zwiastuny tych planów – w Nowy Rok G+ wchodzi z nową (a jakże!) usługą, wszakże doskonale już znaną na innych społecznościówkach – promowanymi postami (póki co w wersji BETA). Reklamy otrzymały nazwę Plus Post Ads.

Niewątpliwie Google nadal będzie rozwijał swoje społecznościowe dziecko. Nawet jeśli uznamy, że obecnie ciężko mówić o sukcesie, to wciąż mamy do czynienia z jednym z najważniejszych projektów w historii firmy z Mountain View.

NK.pl

Nie zapominamy również o NK.pl, czyli dawnej Naszej-Klasie. Na początku roku Naczelny Sąd Administracyjny wydał bardzo istotne orzeczenie, w którym uznał, iż podpis użytkownika pod zdjęciem, zawierający jego imię i nazwisko, stanowi dane osobowe w rozumieniu ustawy o ochronie danych osobowych. Niemniej jednak, sąd uznał jednocześnie, że serwis może je przetrzymywać na swoim serwerze dla celów dowodowych, chociażby właśnie na potrzeby postępowania w przedmiocie ewentualnego naruszenia regulacji chroniących dane osobowe.

Czytaj więcej: NK.pl może przechowywać zdjęcia dla celów dowodowych

Najważniejsze wydarzenia minionego roku dotyczące NK.pl związane były wszakże z posunięciami czysto biznesowymi. Na pierwszy plan wysuwa się zmiana strategii biznesowej. Serwis ma odtąd zarabiać głównie na grach i aplikacjach, poprzez płatności od użytkowników, natomiast zredukowany zostanie zakres takich usług, jak reklama i badania. Widać już zresztą pierwsze efekty tych działań – sprzedażą powierzchni reklamowej w serwisie ma się zajmować nie Dział Sprzedaży, a firma zewnętrzna.

Czytaj więcej: Nasza Klasa nie chce reklam. Stawia na płatności od użytkowników

Czytaj więcej: Sprzedaż reklam na NK także przez firmę zewnętrzną

Jaka jest zatem przyszłość serwisu? Przepytani przez nas eksperci twierdzą, że formuła odświeżania starych szkolnych znajomości już się wyczerpała i nastawienie na rozrywkę jest zupełnie logicznym posunięciem, w dodatku coraz efektywniejszym. Czy zatrzyma to odpływ użytkowników? Nie wydaje się to możliwe, ale jednocześnie władze serwisu muszą doskonale zdawać sobie sprawę, że zmiana profilu portalu pociąga za sobą takie, a nie inne konsekwencje. Bycie konkurentem Facebooka nie przedstawiałoby zbyt dobrych perspektyw, natomiast liderowanie na rynku mikropłatności – jak najbardziej.

Czytaj więcej: Co dalej z NK?

 

tumblr_logotype_white_blue_512

 

Jeśli chodzi o Tumblra, bez wątpienia najistotniejszym wydarzeniem minionego roku było przejęcie mikrobloga przez giganta rynku internetowego – Yahoo! Giganta, który na rynku społecznościowym jak dotąd znaczył bardzo niewiele. Wartość transakcji (okrągły miliard dolarów) zdaje się świadczyć o poważnych planach Marissy Mayer wobec Tumblra.

Czy Tumblr zacznie na siebie zarabiać? Władze Yahoo! z pewnością będą chciały znaleźć na to sposób.

Czytaj więcej: Tumblr w rękach Yahoo. Monetyzacja mikrobloga największym wyzwaniem

myspace logoNiegdysiejszy gigant podjął w 2012 roku próbę powrotu do społecznościowej pierwszej ligi. Na początku ubiegłego roku, kilka miesięcy po pierwszych zapowiedziach, wszyscy użytkownicy otrzymali dostęp do nowej wersji. Wielki redesign, uatrakcyjnienie wyglądu i wreszcie poszerzenie zasobów muzyki dostępnej w streamingu miały przywrócić Myspace’owi blask. Czy się udało? Chyba nie, choć warto docenić wysiłek twórców “nowego Myspace’a”. Poza tym, liczba 31 milionów użytkowników w ciągu dwóch pierwszych tygodni funkcjonowania odmienionego serwisu to całkiem przyzwoity wynik. Niewątpliwie zadział wszakże w tym wypadku czynnik nowości.

Czytaj więcej: Nowy Myspace dostępny dla wszystkich! Będzie wielki powrót?

Niestety, dość szybko okazało się, że nie wszystko działa tak jak należy. Okazało się, że serwis nie podpisał umów licencyjnych na odtwarzanie muzyki z niektórymi wytwórniami. Tym samym utwory niektórych wykonawców (m.in. Tom Waits czy The National) udostępniane były w serwisie nielegalnie. Taka wpadka z pewnością nie poprawiła notowań Myspace’a względem serwisów streamingowych w rodzaju Spotify czy Pandory, z którymi szefostwo serwisu chce konkurować. Poza tym z końcem roku zwolniono 5% personelu spółki.

Czytaj więcej: Nowy Myspace dobrze wystartował, ale nie wszystko idzie zgodnie z… prawem

 

Snapchat logo

 

Na koniec kilka słów o bardzo dynamicznie rozwijającym się w minionym roku Snapchacie. Jego sukces zbudowali najmłodsi internauci, co może dobrze rokować na przyszłość. A w czym tkwi recepta na ów sukces? Twórcy aplikacji postanowili wykorzystać doskonale znaną i bardzo popularną funkcję społecznościową (udostępnianie zdjęć), dynamicznie rozwijający się trend na rynku (mini-wideo) i dodali do tego coś “autorskiego” – usuwanie udostępnionych materiałów z komórki użytkownika i serwerów serwisu po zaledwie kilku minutach.

Internautom (zwłaszcza tym amerykańskim – zawsze chłonnym wszelkich nowości) idea zaproponowana przez Snapchat bardzo się spodobała. W samych Stanach Zjednoczonych z aplikacji korzysta już co najmniej 26 milionów internautów posiadających smartfony. Ponadto serwis pochwalił się we wrześniu statystykami liczby udostępnionych zdjęć – każdego dnia dodawano ich przeszło 350 milionów, podczas gdy jeszcze w lipcu liczba ta wynosiła “tylko” 200 mln.

Serwis aktualnie przynosi straty. Cóż jednak z tego, skoro jego potencjał dostrzegli najwięksi gracze amerykańskiego rynku internetowego. Google i Facebook zaoferowały za przejęcie wszystkich udziałów w spółce, odpowiednio, 4 i 3 miliardy dolarów. Założyciel Snapchata – Evan Spiegel – pozostał jednak niewzruszony i odrzucił obie oferty. Jego zdaniem w tym roku serwis będzie wart jeszcze więcej.

Czy tak będzie? To się okaże, niemniej jednak w wyścigu po miano “czarnego konia” rynku serwisów społecznościowych 2014 roku kandydatura Snapchata wygląda bardzo mocno.

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail