reklama
W galeriach handlowych, w firmach, domu, uczelni, restauracjach czy nawet w pociągach – wszędzie mamy dostęp do internetu. Czy to poprzez sieć WiFi, światłowody czy mobilny dostęp oferowany przez operatorów sieci komórkowych, prawie w każdym miejscu i czasie możemy surfować w sieci. W dodatku coraz częściej, jeżeli takiej możliwości nie mamy, delikatnie mówiąc nie jesteśmy z tego faktu ucieszeni. Jak się jednak okazuje, w skali globalnej tylko 40 % społeczeństwa może korzystać z dobrodziejstw sieci WWW (jest to ok. 3 miliardów ludzi na całym świecie). Te dane przedstawiła pracownia Internet.org, która działa pod auspicjami Facebooka.
Internet nie jest dobrem powszechnym
W krajach rozwiniętych, online pozostaje średnio 78% użytkowników, zaś w krajach rozwijających się jest to tylko 32%. W dodatku tempo przyrostu dostępności internetu spadło, choć sama dostępność wzrasta. W 2014 roku było to 6,6% (w porównaniu do 14,7% w 2010). Badanie wyróżnia też 3 bariery, które ograniczają powszechność internetu. Są to: infrastruktura, dostępność i znaczenie. I jak się okazuje właśnie ta ostatnia bariera jest tą najważniejszą. Bardzo wysoki odsetek ludności nie widzi potrzeby korzystania z internetu i korzyści z tego płynących. Powodowane jest to zwyczajną niewiedzą i wysokim poczuciem trudności jakie trzeba pokonać (technicznych, językowych i technologicznych) aby korzystać z WWW.
Sieć równych szans
Raport jest o tyle ważny, że przyszłość rynku pracy i codziennego funkcjonowania ludności, zarówno w krajach rozwiniętych jak i wschodzących, opierana jest na internecie, coraz lepszej infrastrukturze umożliwiającej szybsze korzystnie z niego, umiejętnościach potrzebnych do funkcjonowania w internecie oraz nowych technologiach wykorzystujących sieć do swojego działania.
Cały raport możecie znaleźć tutaj, a swoją drogą: jak przedstawia się to w naszym kraju? Oczywiście w dużych miastach nie ma z tym problemu, ale na tak zwanej prowincji jest już nieco gorzej (przynajmniej ja mam takie doświadczenia). Jak ma się to do strategii rozwoju UE oraz funduszy, które wynegocjowaliśmy w Brukseli w celu poprawy naszej innowacyjności? Jeżeli macie jakieś spostrzeżenia, napiszcie w komentarzach.