reklama
Nowa jakość odbiorców, wdzięczny cel marketingowy LinkedIn jest siecią społecznościową przeznaczoną do nawiązywania kontaktów zawodowo-biznesowych. Obecnie zarejestrowanych jest tam 347 milionów użytkowników (dane z lutego 2015). To, co odróżnia LinkedIn od Facebooka, to o wiele mniejsza ilość przypadkowych profili, szerokie pole manewru dotarcia do klientów B2B oraz znaczący odsetek grupy premium. Powszechnie przyjęło się również, że na LinkedIn trafiają tylko osoby poszukujące pracy. Jest to nieprawda – profile na LinkedIn służą użytkownikom do chwalenia się swoim statusem zawodowym, nawiązywania nowych kontaktów biznesowych, oraz oczywiście do werbowania nowych pracowników i szukania pracy. Dzięki tak ściśle określonemu wizerunkowi odbiorcy możemy z precyzją nieosiągalną w przypadku Facebooka trafić do konkretnej grupy docelowej, zawężając ją nawet… do kilkunastu osób. Jak mówi Grzegorz Cygal, Strategy Planner w Insignia LinkedIn prawdopodobnie wygrywa z jakimikolwiek innymi kanałami społecznościowymi, głównie dzięki precyzyjnemu targetowaniu odbiorców. Ale i sami użytkownicy są nieco inni – bardziej wymagający, rzadko odwiedzają serwis dla samych odwiedzin czy zabicia czasu. Ten fakt daje ogromny potencjał marketingowy, gdyż użytkownicy z zasady traktują swoją obecność w serwisie dużo poważniej, niż choćby na Facebooku, dzięki czemu łatwiej trafiamy z przekazem.
Skuteczność mierzona realnie
Przyjrzyjmy się zatem możliwościom reklamowym LinkedIn. Do naszej dyspozycji jest reklama natywna, imitująca wpis na tablicy, format follow ads, który kieruje ruch na wizytówkę naszej firmy w obrębie LinkedIn oraz formaty display’owe umieszczane w konkretnych miejscach na stronie. A teraz przejdźmy do kolejnego kroku, czyli określenia targetu. Do naszej dyspozycji są takie rubryki jak: stanowisko, funkcja, obszar geograficzny, wielkość firmy, nazwa firmy, szczebel w hierarchii, przynależność do konkretnej grupy LinkedIn oraz oczywiście wiek i płeć. Jeśli chodzi o metody rozliczania, to tutaj standardowo, może to być CPC lub CPM. Czego chcieć więcej?
Jak to działa w praktyce – wybrane kampanie
Goshido
Frank Hannigan miał produkt, ale szukał inwestorów. Postanowił wykorzystać do tego LinkedIn. CEO Goshido wybrał 700 osób, którym wysłał prywatne wiadomości z opisem projektu i prośbą o dalsze udostępnienie. Wszyscy na pewno znamy setki takich próśb na Facebooku, które potocznie nazywają się żebrolajkami. To, co odróżnia LinkedIn od Facebooka, to fakt, że użytkownicy chętnie dzielą się wartościowymi informacjami i za taką uznali prośbę Franka.
W ciągu 8 dni Frank zebrał 160 tys. euro na rozwój swojego biznesu.
KLM Meet&Seat
Holenderskie linie lotnicze wprowadziły usługę Meet&Seat w oparciu o dane udostępniane przez użytkowników LinkedIn i Facebooka. W trakcie kupowania biletu możemy wybrać konkretną osobę, obok której chcemy usiąść. Oczywiście ekran pokaże nam tylko tych pasażerów, którzy zezwolili na przetwarzanie tego typu danych. Ale w wypadku klasy biznesowej ryzyko, że wprowadzona usługa się nie sprawdzi jest niewielkie – podstawą biznesu jest kontakt i jeśli przez te kilka godzin w trakcie lotu mamy możliwość nawiązania nowych znajomości biznesowych, to na pewno taka usługa znajdzie swoje grono odbiorców,
a z czasem stanie się standardem.
Adobe Polska
Adobe znane głównie z szerokiej gamy oprogramowania software’owego postanowiło użyć LinkedIn do promocji mniej znanego produktu – narzędzia do analizy ruchu pod kątem marketingu online.
Aby osiągnąć swój cel uruchomiona została wysoko spersonalizowana wysyłka prywatnych wiadomości do zawężonego grona odbiorców za pomocą InMail.
W każdej wiadomości zwracano się do odbiorcy osobiście i zachęcano go do przejścia na landing page, który nakłaniał do pobrania raportu i pozostawienia danych osobowych. Przesyłkę odbierał prawie co drugi nadawca (skuteczność na poziomie 41%) a 20% odbiorców kliknęło w link.
AXA Polska
Na ciekawy pomysł połączenia możliwości sieci LinkedIn z reklamą usług firmy wpadła firma ubezpieczeniowa AXA. Uruchomiono platformę przewidywania-kariera.axa.pl, która przy wykorzystaniu danych z LinkedIn tworzyła wizualizację dalszej kariery zawodowej wraz z umiejętnym nawiązaniem do usług świadczonych przez firmę na końcu prezentowanego materiału video. W ten sposób udało się dotrzeć do konkretnej grupy docelowej i wzbudzić zainteresowanie oferowanymi usługami, zmniejszając przy tym koszty realizacji kampanii, która oparta np. tylko na Facebooku, byłaby o wiele droższa i mniej efektywna.
Bądź In
Prowadząc działania wizerunkowe na LinkedIn trzeba pamiętać o tym, że tworzone komunikaty musza być wartościowe. Nie musimy tutaj silić się na sztuczną oryginalność, czy zabawianie użytkowników, ponieważ nie po to został stworzony ten serwis i nie tego oczekują użytkownicy. Nie oznacza to oczywiście, że LinkedIn to skostniała platforma, która oferuje marce jedynie szablonowe wklejanie linków do ofert lub artykułów i suchej, pozbawionej jakiejkolwiek narracji komunikacji. O potencjale drzemiącym w tej sieci społecznościowej mogą świadczyć chociażby oryginalne kampanie przedstawione w tym artykule, a których jest znacznie więcej. Można tutaj wspomnieć chociażby o zabawnej akcji marki Fruit of the Loom, w której to świeżo upieczeni nowi pracownicy / osoby, które awansowały, otrzymywały… majtki. Brzmi to wszystko absurdalnie, ale kampania została bardzo pozytywnie odebrana przez użytkowników i wzmianki oraz hashtagi związane z akcją krążyły na Twitterze przez dobrych kilka tygodni. Jak dodaje Grzegorz Cygal, LinkedIn zmienia percepcję odbioru przekazu marketingowego, przez co jest on atrakcyjniejszy: Ogromny potencjał serwisu tkwi w dużym zaufaniu, jakie budzi wśród użytkowników, które przekłada się na większą efektywność komunikacji firm w nim obecnych. Wydaje się być z natury bardziej przystosowany kontekstowo do świata marek niż inne serwisy, przez co jest bardziej wiarygodny dla potencjalnego konsumenta. Pozostaje nam jedynie wypatrywać pierwszy odważnych, którzy poważnie potraktują potencjał drzemiący w tej sieci społecznościowej i – co najważniejsze – będą tam prowadzić aktywną i konsekwentną komunikację z klientami.
Autor artykułu: Wiktor Orzeł