reklama
Dla jednych influencer promujący sztukę może okazać się czymś infantylnym i niepotrzebnym. Inni zaś uznają takie rozwiązanie jako ciekawy sposób dotarcia do nowych odbiorców, zwłaszcza tych młodszych. Wbrew pozorom, zarówno jedni, jak i drudzy mają rację. Na co więc zwracać uwagę oraz jakie warunki postawić twórcy lub twórczyni internetowej, gdy chcemy promować sztukę online?
Influencer sztuki – co kryje się pod pojęciem?
Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego kim jest influencer. Natomiast co to pojęcie ma wspólnego ze sztuką? Influencerami sztuki nazywamy osoby, które tworząc treści w internecie, promują wydarzenia związane ze sztuką, muzea, galerie sztuki a nawet licytacje dzieł znanych artystów. Na samym początku, instytucje kultury nie do końca widziały potrzebę promocji z wykorzystaniem roli influencera. Natomiast wszystko zaczęło się zmieniać w momencie, gdy social media, szczególnie TikTok i Instagram, zawładnęły światem marketingu i promocji. A same płatne reklamy, ciekawe posty, relacje, a nawet krótkie filmiki na pewnym etapie przestały wystarczać. W Polsce jedynie nieliczne instytucje kultury decydują się na niewielkie działania influencerskie, w innych krajach zaś, takie działania są coraz częstsze.
Warto jednak dodać, że współpraca z influencerami w przypadku wszelakich powiązań ze sztuką i środowiskami artystycznymi przebiega w nieco inny sposób, niż ma to miejsce, np. w odniesieniu do promocji lokalu, produktów czy usług. Umowa zawiera znaczne ograniczenia, ale i zobowiązania w przypadku przekazania nieprawdziwych informacji. Nie jest zatem łatwo znaleźć influencera, który mógłby podjąć się takiego zadania. Zwłaszcza wtedy, gdy w wymaganiach jest też posiadanie chociaż podstawowej wiedzy o sztuce, kulturze. W dodatku, instytucje kultury zwracają uwagę na to, aby jego treści nie odbiegały znacznie od zadania, jakie chcemy mu powierzyć. Co należy przez to rozumieć?
Art Basel Hong Kong, czyli przykład idealny
Dzięki temu wydarzeniu, zaczęliśmy w ogóle mówić o influencerach sztuki. Co więcej, taki rodzaj promocji jest szeroko komentowany, chociażby za sprawą warunków, jakie targi postawiły twórcom internetowym. I nie jest to bez znaczenia, ponieważ Art Basel Hong Kong to wielkie wydarzenie, które przyciąga do siebie nie tylko kolekcjonerów sztuki, ale także artystów, dziennikarzy czy koneserów. Od niedawna pojawiają się tam też influencerzy. Ci ostatni, otrzymują od organizatorów specjalne akredytacje, umożliwiające im pokazanie wydarzenia od wewnątrz. Jednak aby tak się stało, twórcy internetowi muszą spełnić konkretne wymagania:
- nie mogą robić transmisji live w alejkach targów,
- muszą zachowywać kulturę osobistą. Zarówno w przekazie internetowym, jak i na wydarzeniu,
- nie mogą fotografować gości wydarzenia, jeżeli wcześniej nie uzyskają ich zgody,
- muszą oznaczyć profil targów @artbasel,
- nie mogą pomylić się przy podawaniu nazwisk bądź pseudonimów artystycznych twórców, których prace są wystawiane.
Za niezastosowanie się do powyższych zasad, influencerom grozi wydalenie z wydarzenia, jak i brak możliwości brania udziału w kolejnych edycjach wydarzenia. Jednak to nie wszystko. Kolejna edycja targów ma odbyć się już pod koniec maja, w związku z czym zgłosiło się niezwykle dużo twórców, gotowych zareklamować to wydarzenie. Każdy wniosek zaś jest rozpatrywany indywidualnie. Pod uwagę będzie brane to, czy dany influencer tworzy swoje własne, unikatowe treści, interesuje się chociażby w stopniu znacznym sztuką i kulturą oraz liczba obserwujących i ich zaangażowanie.
Czy w Polsce takie współprace są możliwe?
To zależy. Na pewno znajdą się takie instytucje, które mogą pozwolić sobie na ten rodzaj współpracy. Niektóre z nich już podejmowały podobne działania w przeszłości. Niestety z całą pewnością nie zobaczymy promocji influencera, przynajmniej tej płatnej, w odniesieniu do instytucji publicznych. Przynajmniej na ten moment. Powodem mogą tu być m.in. koszty, jakie musiałaby w tym kierunku ponieść instytucja. A w Polsce kultura nie ma łatwo, toteż bardzo często instytucje kultury nie są w stanie pozwolić sobie na dodatkowe koszty związane z działaniami promocyjnymi. Nawet wtedy, gdyby ich skuteczność była wysoka.