reklama
Alarm podniósł na łamach bloga Gadzinowski.pl Randall Kieślowski, twórca i właściciel fanpejdży Nie znam się to się wypowiem oraz From Poland with LOL. Jest również (przynajmniej z prawnego punktu widzenia) właścicielem strony Trollpedia (ponad 200 tys. fanów), jednakże kilka dni temu całkowicie utrafił nad nim kontrolę.
Niespodziewana zmiana ról
Po tym jak Facebook wprowadził funkcję nadawania różnych uprawnień dla administratorów Kieślowski postanowił z niej skorzystać mianując wybraną spośród grona fanów osobę na „stanowisko” twórcy treści fanpejdża. Wedle zapewnień Facebooka przy okazji wprowadzania różnych uprawnień, twórca treści może edytować stronę, wysyłać wiadomości, tworzyć posty na stronie, reklamy i oglądać statystyki. Nie może natomiast zarządzać uprawnieniami administratorów. Z punktu widzenia właściciela strony wydaje się więc, że nadanie takiej funkcji innym osobom jest całkowicie bezpieczne i nie grozi utratą kontroli nad fanpejdżem. Czy aby na pewno?
Okazało się, że już po kilku minutach od mianowania twórcy treści Kieślowski całkowicie utracił kontrolę nad stroną. Nowy „menedżer” natychmiastowo urwał kontakt z dotychczasowym właścicielem i zmienił opis strony, w którym zachęcał do płacenia za reklamę na stronie.
Kontakt z Facebookiem to bardzo ekskluzywne prawo
Twórca fan page’a postanowił działać błyskawicznie. Zgłosił problem administracji Facebooka, korzystając przy tym ze wszystkich możliwych formularzy dostępnych w serwisie. Kilkadziesiąt zgłoszeń, wysłanych zarówno w języku polskim, jak i angielskim zaowocowało zaledwie jedną odpowiedzią od jednego z polskich administratorów. Kieślowski dowiedział się dzięki niej, że Facebook nie ma uprawnień do rozstrzygania sporów dotyczących praw administratorów oraz że naruszenie praw powoduje zazwyczaj trwałe usunięcie treści.
Interesujące prawda? Zwłaszcza, że przy dokładnym opisaniu przypadku nie byłoby zapewne ogromnym problemem dokładne sprawdzenie wszystkich danych jakie wiążą się z prowadzeniem fanpejdża, takich jak choćby dokładny dzień i godzina mianowania innej osoby twórcą treści. Jak udowodnił to już austriacki student Max Schrems, Facebook bardzo długo przetrzymuje informacje dotyczące swoich użytkowników, a w opisywanym przypadku mogłoby bardzo szybko wyjść na jaw, że nie mamy do czynienia ze „sporem” między administracji, a zwykłą kradzieżą praw własności intelektualnej.
Facebooku, quo vadis?
O tym, że jego przypadek nie jest jedynym Kieślowski dowiedział się po założeniu tematu na anglojęzycznym forum Centrum Pomocy Facebooka. W odpowiedzi na posta skontaktowało się z nim ponad 30 użytkowników będących w podobnej sytuacji. Nie pomógł również telefon do siedziby Facebooka w Kalifornii.
Skąd więc kradzież fanpejdży? Okazało się, że w sieci można kupić skrypt, który wykorzystując luki w systemie Facebooka umożliwia korzystającemu z niego przejęcie fanpejdża.
Cała sprawa pokazuje dwa problemy. Pierwsza to wprowadzanie nowych funkcji bez przeprowadzenia stosownych testów, które zapewnią 100% bezpieczeństwo przy korzystaniu nich. Tak więc póki co lepiej ostrożnie podchodzić do nadawania różnych uprawnień administracyjnych, zwłaszcza osobom, których de facto nie znamy i nie wiemy czy możemy im zaufać.
Drugi problem jest chyba jeszcze bardziej alarmujący. Facebook nie reaguje na zgłoszenia użytkowników. Czy to znak czasów? Czy wejście na giełdę i przekształcenie w spółkę publiczną oznacza, że serwis coraz bardziej będzie oddalał się od tych, którzy de facto zbudowali jego potęgę, czyli zwykłych użytkowników? Przykład jednego z użytkowników, któremu udało się odzyskać kontrolę nad fanpejdżem, pokazuje że prawdopodobnie jedynym skutecznym sposobem na rozwiązanie tego typu problemu jest… dogadanie się z hakerem.
- Witaj
- Rockitbaby
- Rockitbaby
- Sylwia
- Grzegorz Miłkowski