reklama
Wprawdzie większość marek, jak się wydaje, nie umieszcza Twittera w centrum swoich strategii społecznościowych, jednak nie ulega wątpliwości, że zaraz po Facebooku to właśnie popularny mikroblog jest jedną z istotniejszych platform do prowadzenia komunikacji w Sieci. Szefostwo Twittera zresztą doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak znaczącym źródłem dochodów serwisów społecznościowych może być reklama, a rozwiązania zachęcające marki do płatnej promocji na mikroblogu mogą być remedium na podobno nienajlepszą kondycję finansową spółki. W ostatnim czasie wprowadzono między innymi reklamę mobilną.
Najnowszą propozycją Twittera są targetowane tweety. Nowa funkcja stanowi uzupełnienie promowanych tweetów. Teraz marki mogą wysyłać swoje treści do konkretnych grup odbiorców, ze ściśle określonych miast czy państw.
Nową usługę testowało od kilku tygodni kilka firm, m.in. British Airways, Coca-Cola i The Washington Post. Teraz dostępna jest dla wszystkich marek mających możliwość reklamowania się na Twitterze. Co istotne, reklamodawca płaci wyłącznie wtedy, gdy reklama generuje rzeczywiste zaangażowanie u użytkowników (retweet, kliknięcie w link). Dodatkowo, ci którym zależy na wyświetlaniu reklamy wyłącznie na urządzeniach mobilnych mogą bez problemu pominąć wersję desktopową serwisu przy wyborze opcji targetowania.
Pomimo że usługa została wprowadzona ledwie kilka dni temu, pojawiły się już pierwsze dane dotyczące zaangażowania generowanego przez targetowane tweety. Firma SocialCode na zlecenie Washington Post poddała analizie tweety wyświetlane na urządzeniach mobilnych zawierające linki do aplikacji Social Reader na Facebooku. Nie jest zaskoczeniem, że targetowanie spowodowało wzrost średniego zaangażowania jakie przypada na pojedynczego tweeta. Podkreślono, że bardzo użyteczna pod tym kątem jest możliwość zawężenia grupy odbiorców tylko do tych korzystających z serwisu na urządzeniach mobilnych.
Nie da się ukryć, że wprowadzanie nowych sposobów na monetyzację jest w przypadku Twittera bardzo wskazane. Wedle słów CEO Dicka Costolo spółka nie zostanie w najbliższym czasie upubliczniona, co można poniekąd tłumaczyć “efektem Facebooka”. Skoro portal Zuckerberga, zarabiający w porównaniu do Twittera krocie na reklamach, nie odniósł spektakularnego sukcesu w swoim debiucie na Nasdaq (nie wspominając o późniejszym sporym spadku cen akcji portalu), to tym bardziej w przypadku Twittera ciężko może być o skuteczną zachętę dla inwestorów do ulokowania kapitału w papierach udziałowych w spółce. Jednocześnie, skoro spółka nie otrzyma póki co zastrzyku finansowego z emisji akcji, musi stale poszukiwać nowych źródeł dochodu, aby dalej się rozwijać. Wszak hojny prywatny inwestor to trafia się codziennie, zwłaszcza w obliczu kryzysu.
- Destylator /ao