reklama
Od czego zaczyna Pan swój „społecznościowy dzień”?
Eryk Mistewicz |
Autor strategii marketingowych i redaktor naczelny kwartalnika “Nowe Media” o komunikacji marketingowej, mediach społecznościowych i public relations. |
Od wciśnięcia przycisku Twittera w smartfonie. Jeden rzut oka pozwala mi zorientować się, co się dzieje i na co tego dnia p
owinienem się przygotować. Już widzę co jest wiodącym tematem mediów, co planują politycy, co dziennikarze, a co zaprzyjaźnieni marketingowcy. Dopiero później przycisk kanałów RSS, czyli przegląd najważniejszych informacji z interesujących mnie branż automatycznie pobieranych z kilkudziesięciu źródeł, które poważam. Niewiele więcej potrzebuję, aby czuć się w pełni poinformowanym. Może jeszcze Pixengo i Instagram, aby zobaczyć, co u przyjaciół.
Z jakich gadżetów korzysta Pan podczas używania mediów społecznościowych?
Z żadnych. Nie lubię tego określenia. Ani iPhone ani smartfony z kilkoma systemami dystrybucji aplikacji nie są gadżetami, lecz są to dla mnie narzędzia pracy. Podobnie jak same aplikacje. Trochę jak słuchawki czy długopis dziesięć lat temu.
Co jest dla Pana absolutnym „must have” w social media?
Twitter – to chyba dla wszystkich moich followersów rzecz oczywista. Jeśli trafiłbym na bezludną wyspę, szukałbym zasięgu, aby w pierwszej kolejności skorzystać z Twittera i opublikować coś na moim profilu twitter.com/erykmistewicz. Może w drugiej kolejności zaktualizowałbym profil na LinkedIn informując, że chwilowo żadnych nowych zleceń nie będę w stanie się podjąć. No i w trzeciej wysłałbym zdjęcie na Instagram.
Jakich narzędzi społecznościowych na pewno nigdy Pan nie użyje?
To tak fascynujący świat, że wypróbuję każde, o ile wyda mi się ciekawe. Być może z czasem porzucę, jak pobieram i porzucam kilka, kilkanaście nowych aplikacji co kilka dni wykorzystując anonimowość i testując w ten sposób nowe produkty. Szukam następców Twittera i Instagramu. Szukam genialnych rozwiązań ułatwiających zarówno powiedzenie tak, aby być usłyszanym, jak i selekcjonowania informacji w taki sposób, aby nie narażając się na natłok wiadomości i danych usłyszeć to, co dla mnie naprawdę najważniejsze. Póki co jednak konkurencji tak dla moich ulubionych serwisów nie znajduję.
Jakie blogi są Pana codzienną lekturą?
Nie wchodzę na blogi, nie przedzieram się przez konkretne miejsca w sieci. Za to odpowiedzialny jest mój czytnik RSS i społeczność Twittera podające to, co może mnie zainteresować, o czym powinienem się dowiedzieć. Bardziej są to dziś osoby, czasami instytucje i generowane przez nich raporty, analizy, proponowane rozwiązania. Głównie jednak niestety zagraniczne. Z polskich to pogranicza świata tradycyjnych mediów, marketingu i komunikacji szeroko pojętej czyli serwis WirtualneMedia.pl. Benchmark dla serwisów tego typu.
Fan page, które odwiedza Pan, gdy chce się zrelaksować to…
Sympatyczna społecznościówka, którą testuję od kilku tygodni. Nazwy na razie nie zdradzę, ale mam wrażenie, że będzie o niej jeszcze głośno.
Jaka wydarzenia związane z Internetem zrobiły na Panu największe wrażenie w ostatnich kilku tygodniach?
Każdy dzień przynosi nowe analizy, nowe dane, nowe produkty, pomysły. Omawiam je na bieżąco na Twitterze, kontaktuję też sprawców najważniejszych wydarzeń w świecie nowych mediów zapraszając ich do pisania do redagowanego przeze mnie kwartalnika „Nowe Media”. Na pewno wydarzeniem, które się zbliża, będzie oferta Virgin Mobile zmieniająca także podejście innych operatorów do komunikacji w sieci. To może być ciekawy moment także dla społeczności w sieci.
Z jakich nowych i użytecznych aplikacji skorzystał Pan w ostatnim czasie?
Zaciekawiła mnie aplikacja Pixengo – społeczność profesjonalistów fotografii umożliwiających dołączenie komentarza audio do zdjęć. Z racji zawodowych było to ostatnio też kilkanaście aplikacji do obróbki zdjęć Snapseed, Camera FX, PictureShow, Photo2Fun, WaterPhoto, Pixlromantic, PEStudio czy Kinotopic. Ten ostatni serwis wydaje się szczególnie ciekawy, przy zmyślnym ograniczeniu konsumpcji „daty” pozwala on na transmisję „czegoś w rodzaju wideo”. Zresztą, spróbujcie sami. Zarówno Pixengo jak i Kinotopic to ciekawe aplikacje i jednocześnie społeczności, które będę szczególnie uważnie obserwował. Wciąż też szukam godnych uwagi polskich projektów z zakresu nowych mediów, jak na razie jednak – nie znajduję.
Czy rozdziela Pan w mediach społecznościowych to, co prywatne, od tego, co służbowe?
To oczywiste. W sieci zachowywać się staram tak, jak w życiu. Z wyjątkiem fazy testowania nowych aplikacji i produktów występuję zawsze pod własnym imieniem i nazwiskiem. Analizy, wypowiedzi, dokumenty na bieżąco publikuję na stronie erykmistewicz.pl. Przy okazji, jeśli ktoś ma problem z rozdzieleniem rodzajów obecności w serwisach społecznościowych, polecam aplikację Pair z AppStore, dzięki której możemy być w kontakcie tylko z jedną osobą. Przekazywać tekst, obrazy, wideo czy dane geolokalizacyjne w czasie rzeczywistym jednej tylko osobie. Ciekawe rozwiązanie. Zaprzeczenie serwisu społecznościowego, ale jednocześnie pełna gwarancja prywatności.
Czy pamięta Pan, jaki był pierwszy opublikowany wpis, zaraz po założeniu konta na Facebooku/Twitterze?
Facebook to dla mnie wielki hipermarket, w którym jest wszystko i są wszyscy, panuje tam tłok i zgiełk, zarządzający nie szanuje klientów a i klienci mają szczerze dość tych przestrzeni i zastawionych półek, w związku z tym marzą tylko, aby jak najszybciej stamtąd wyjść. Więc – nie pamiętam pierwszego wpisu na Facebooku. Nie sądzę zresztą, aby był ważny. Ważnym dla mnie kanałem komunikacji jest Twitter. Nie zdziwiłbym się, gdyby to był Tweet do kolegów marketingowców z prośbą o pomoc w jakimś problemie, jaki napotkałem w pracy w Polsce. Przez dłuższy czas Twittera używałem bowiem po angielsku i francusku, do kontaktu ze światem marketingu. Dopiero później zacząłem go popularyzować w Polsce. Tak, Twitter to najgenialniejsza w swej prostocie maszynka komunikacyjna świata nowych mediów.