reklama
Syn księcia Williama i księżnej Kate przyszedł na świat dokładnie o 17:24 czasu polskiego. Wciąż nie wiemy, jakie otrzyma imię. Wśród spekulacji pojawiają się m.in. George, Arthur, Philip lub Jacob. Po oficjalnym potwierdzeniu informacji o narodzinach cała Wielka Brytania oszalała z radości. Tłumy wiwatujących londyńczyków i turystów zgromadziły się między innymi pod Pałacem Buckingham.
Radość bardzo szybko przeniosła się do internetu, gdzie temat królewskiego potomka dominował wczoraj przez cały dzień. Oczywiście dobrym „barometrem” zaangażowania internautów wokół narodzin syna książęcej pary, jak to z reguły bywa w przypadku tego typu wydarzeń, są media społecznościowe.
Szał na Facebooku…
Jak podaje serwis AllFacebook, w ciągu godziny od oficjalnego komunikatu, użytkownicy Facebooka zdążyli opublikować milion postów zawierających wzmiankę o królewskim potomku. Oczywiście pod tym względem dominowali Brytyjczycy. Temat był również nośny wśród mieszkańców Stanów Zjednoczonych, Kanady, Włoch, Francji czy Australii.
Jak łatwo się domyślić, większe zainteresowanie królewskimi narodzinami wykazywały kobiety, szczególnie te w wieku 25-34 oraz 18-24.
… i na Twitterze
Oczywiście równie gorąco było na Twitterze. Oficjalnym źródłem informacji związanych z narodzinami syna Williama i Kate było konto Clarence House, czyli królewskiej rezydencji w Londynie, będącej obecnie oficjalną siedzibą księcia Walii Karola oraz księżnej Kornwalii Camilli, a w przeszłości również księcia Williama. Tweet o narodzinach opublikowano nieco ponad 3 godziny po porodzie. Do chwili obecnej zanotował ponad 15 tysięcy retweetów, z czego aż 9 tysięcy w ciągu pierwszych 20 minut po publikacji.
Pogratuluj parze na Google+
Szybko na profilu pojawiła się również informacja o wadze noworodka. Administratorzy konta zachęcali później użytkowników do dzielenia się radością i publikowania tweetów z hashtagiem #WelcometotheWorld, a także do „podpisania” kartki gratulacyjnej na Google+.
Podpisanie kartki to nic innego jak kliknięcie „+1” przy tym poście. Dzięki temu zdjęcie profilowe użytkownika znajdzie się na stronie royalbabycard.withgoogle.com. Można również dodać wiadomość od siebie (dokładne instrukcje jak to zrobić tutaj). Kartka ma zostać wydrukowana i zaprezentowana w Pałacu Kensington, jednej z rezydencji brytyjskiej rodziny królewskiej.
#RoyalBaby!
Warto jeszcze na moment wrócić do Twittera, by dowiedzieć się jak „nośny” był temat narodzin królewskiego potomka. Z danych mikrobloga wynika, że w szczytowym momencie ilość wzmianek o narodzinach przekraczała 25 tysięcy tweetów na minutę. Hashtag #RoyalBaby został użyty ponad 900 tysięcy razy.
Okazuje się, że to znacznie mniej niż w przypadku innych ważnych wydarzeń z ostatnich kilkunastu miesięcy. Gdy ogłaszano wybór papieża Franciszka rekord wynosił 130 tysięcy tweetów na minutę. Rekord wszechczasów pobiła natomiast reelekcja Baracka Obamy, kiedy w szczytowym okresie aż 237 tysięcy tweetów opublikowanych w ciągu jednej minuty zawierało wzmiankę dotyczącą wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Marki też świętowały
Do tematu narodzin nawiązywali nie tylko użytkownicy social media, ale również marki obecne w mediach społecznościowych. Bardzo szybko ruszyła fala postów i tweetów wprost odnoszących się do narodzin syna książęcej pary, oczywiście już wcześniej przygotowanych i oczekujących na ogłoszenie radosnej nowiny. Niektóre marki wykorzystały nawet fakt narodzin do szybkiego wprowadzenia ofert promocyjnych. Poniżej kilka przykładów z Twittera:
Twórcy memów nie próżnowali
Naturalnie jak przy każdej tego typu okazji, internet przeżywał zatrzęsienie różnej maści memów. Tworzyli je zarówno internauci z Wielkiej Brytanii, jak i z pozostałych części świata. Nie dziwne zatem, że również na Kwejku czy Demotywatorach możemy znaleźć kilka grafik odnoszących się do wczorajszego wydarzenia.