reklama
O zdarzeniu poinformowały światowe media w tym dziennik „The Independent” oraz portal Business Insider. Według doniesień hakerów ze społeczności 4chan doszło do wycieku danych najprawdopodobniej ze strony SnapSave, czyli aplikacji, która pozwala na zapisanie zdjęć wysyłanych przez Snapchata. Jak donosi Business Insider sprawa miałaby dotyczyć minimum 100 tys. użytkowników (według różnych doniesień 200 tys. i więcej). Początkowo zdjęcia zostały opublikowane w serwisie viralpop, strona jednak została dość szybko zamknięta.
To już kolejny wyciek po ostatnim skandalu związanym z opublikowaniem w sieci wykradzionych zdjęć gwiazd, w tym m.in. Jennifer Lawrence.
To nie wina Snapchata
W wystosowany oświadczeniu czytamy, że Snapchat odżegnuje się od odpowiedzialności za wyciek danych. – Możemy potwierdzić, że serwery Snapchat nie zostały zaatakowane i nie jesteśmy źródłem wycieku. Użytkownicy padli ofiarą aplikacji firm trzecich, których używali, a których my ze względów bezpieczeństwa zabraniamy w naszym regulaminie – oświadczył Snapchat na Twitterze.
Zdaniem przedstawiciela Snapchata, to nie ich serwis padł ofiarą ataków hakerskich, ale właśnie tego typu aplikacje, jak SnapSave czy SnapKeep. Główną bowiem zasadą komunikacji na Snapchacie jest wysyłanie wiadomości, które po odczytaniu są przez program automatycznie kasowane i niszczone. Nie ma więc możliwości zachowania ich na dłużej, chyba że użytkownik skorzysta z opcji zrzutu ekranu lub jakiejś aplikacji, których coraz więcej. Pracownicy Snapchata jednak na bieżąco monitorują AppStore i Google Play w celu usuwania nielegalnych aplikacji firm trzecich i chwalą się sporymi sukcesami w tym zakresie.