reklama
Niedawno w serwisie PRoto.pl pojawił się krótki artykuł o sposobie komunikowania się z dziennikarzami. Cały artykuł można streścić w jednym zdaniu: “Do komunikowania się z dziennikarzami przeznaczony jest LinkedIn. W żadnym razie Facebook, bo jest to platforma prywatna.”
W zasadzie można byłoby się z tym zgodzić. Przecież LinkedIn został stworzony właśnie w celu ułatwienia komunikacji zawodowej, a Facebook to miejsce, w którym wrzucamy prywatne zdjęcia z wakacji czy rozmawiamy z przyjaciółmi i rodziną. Nasz profil na Facebooku to nasze prywatne poletko, które chcemy sami sobie uprawiać i nie wpuszczać na nie pracy i ludzi z nią związanych. Jednak wystarczy krótkie spojrzenia na codzienną pracę i wszyscy, bez względu na to czy jesteśmy PR-owcami, dziennikarzami, marketerami czy prowadzimy własny biznes, wiemy, że Facebook już dawno przestał być domeną tylko i wyłącznie prywatną. Ale jeżeli się tak zastanowimy: ile z nas, szukając bezpośredniego kontaktu z PR-owcem, dziennikarzem czy szefem firmy natrafiło na jej/jego profil na LinkedIn i… stwierdziło, że i tak nie odbierze naszej wiadomości, albo odbierze za późno? A jeżeli nie na LinkedIn-ie to… na Facebooku będzie szybciej. I niewiele myśląc swoją wiadomość wysyłamy właśnie na nim.
W przytoczonym artykule możemy przeczytać, że w innych krajach komunikowanie się w sprawach zawodowych przez Facebooka może zostać odebrane jako naruszenie prywatności. U nas jednak, nie jest to aż tak rygorystycznie postrzegane. Oczywiście, wiadomość od nieznajomego dotycząca spraw zawodowych jest o wiele mniej przyjemna niż zaproszenie na piwo od przyjaciela, jednak czy już trochę się nie przyzwyczailiśmy? Szczególnie dotyczy to ludzi związanych z tzw. “przemysłem kreatywnym” – w tym przypadku 80% komunikacji odbywa się za pomocą Facebooka.
A może należy pogodzić korzystanie z LinkedIn-a i Facebooka Twitterem? Co prawda mamy do dyspozycji tylko 140 znaków, jednak to powinno wystarczyć do zakomunikowania ważnej sprawy i/lub przekazania prośby o kontakt. Jednak w tym przypadku jest jeden problem: Twitter nie jest jeszcze tak popularny, aby dzięki niemu komunikować się bez przeszkód.
Jakie więc wnioski? Po pierwsze – ograniczajmy kontakty zawodowe przez Facebooka (ratujmy resztki prywatności w sieci). Po drugie – możemy poczekać na upowszechnienie się Twittera, jednak nie wiadomo co się z nim stanie w tym czasie. Po trzecie – zakładajmy swoje profile na LikedIn-ie, a kto już posiada niech aktualizuje na bieżąco i zaraz po przyjściu do pracy i włączeniu komputera,obok Facebooka loguje się na LI. Po czwarte, związane z trzecim – przenośmy komunikację na LinkedIn-a. Jeżeli uda nam się to zrobić, a nasi współpracownicy będą mieli pewność, że jesteśmy z nim na bieżąco, nawet nie pomyślą o niepokojeniu nas na naszym “prywatnym” Facebooku. I wreszcie po piąte – udostępniajmy swoje firmowe adresy mailowe, przez które zawsze można się z nami skomunikować.
Czy Facebook jest jeszcze naszym prywatnym obszarem? I jak się ma u nas LinkedIn? Piszcie w komentarzach.