reklama
Pliki cookie, śledzenie pikseli i inne techniki na sprawdzanie naszej obecności w sieci być może niebawem okażą się przeszłością. Wszystko za sprawą nowej polityki prywatności Google’a. Na czym dokładnie będzie ona polegała?
Google o naszej prywatności w sieci
Jak twierdzi Justin Schuh, Dyrektor ds. Inżynierii Chrome, nasza prywatność w sieci ma być od teraz nadrzędną wartością dla Google’a. Do tej pory była ona naruszana, między innymi przez przeglądarkę Chrome, która należy do giganta. Przekonuje on również, że używanie plików cookie wcale nie jest ułatwieniem zarówno dla reklamodawców, jak też użytkowników. Ponadto, po ich usunięciu nie pozostaje po nas żaden ślad.
Dla użytkowników działania plików cookie nie do końca są przejrzyste i nie widzą na co dokładnie wyrażają zgodę. Pierwsze ustalenia względem prywatności w sieci zostały ogłoszone 7 maja 2019 roku. Teraz natomiast Google zapewnia, że prace nad projektem o nazwie “Privacy Sandbox” nadal trwają.
“Privacy Sandbox” – i co dalej?
Google po naradach ze specjalistami zdecydowało, że nie będzie blokowała wszystkich plików cookie. Wynika to z faktu, iż uważają reklamy jako formę otwartości użytkownika na sieć.
Co więcej, podaje także dane na temat reklamodawców. Okazuje się, że blokując pliki cookie, reklamodawcy tracą aż 52% dochodów. Jednakże z drugiej strony, Google nie chce, aby reklamodawcy wykorzystywali nasze dane, a także odciski palców. Mogą one bowiem posłużyć za motor napędowy dla reklamodawców i źródło informacji o ustawieniach w przeglądarce, aktualizacjach sprzętu, itd.
Dlatego też, “Privacy Sandbox” ma być rozwiązaniem, dzięki któremu reklamodawcy będą mogli wyświetlać nam swoje reklamy, ale w zamian za to, unikniemy pobrań naszych odcisków palców i danych.
Jak to działa?
W celu wprowadzenia tej metody, Google usuwa stronę ze zróżnicowanej prywatności (DP), która zbierała poufne dane na temat korzystania z sieci przez nas. W tym celu dodaje tak zwany “losowy hałas”, który wycisza wycieki naszych poufnych informacji. Niestety nie robi tego całkowicie. Google zapowiada jednak ulepszenie tego systemu.
Nasze dane wyciekają do reklamodawców zawsze wtedy, gdy informacje wyszukiwane są w bazie danych. Planuje zatem dołożenie większej ilości zakłóceń (hałasu). Dodatkowo, w celu zapobiegania pobrań naszych odcisków palców, Google planuje przeznaczyć część budżetu na ochronę prywatności, dzięki temu ograniczy połączenia API.
W jaki sposób będziemy mogli z tego korzystać?
“Privacy Sandbox” będzie dostępne jako jedno z rozszerzeń przeglądarki typu Open Source. Pozwoli to nam zobaczyć, jaki rodzaj naszych danych jest gromadzony, kto jest odpowiedzialny za daną reklamę i dlaczego właśnie nam się ona wyświetla. Czy rzeczywiście takie rozszerzenie przyniesie oczekiwane rezultaty nie jest wiadomo. Jednak to zdecydowanie jedna z ważniejszych decyzji jakie podjął gigant względem naszej prywatności.