X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

Dzieci i rodzice w sieci, czyli sharenting. Kto bywa większym zagrożeniem – dziecko dla siebie i innych czy rodzic dla dziecka?

40% rodziców dokumentuje w social mediach dorastanie swoich dzieci. Dlaczego tak chętnie dzielą się zdjęciami swoich pociech i co grozi na nadużywanie ich wizerunku?

Dzieci i rodzice w sieci, czyli sharenting. Kto bywa większym zagrożeniem – dziecko dla siebie i innych czy rodzic dla dziecka?źródło: shutterstock.com

reklama


Współczesny świat to mariaż rzeczywistości realnej i wirtualnej. Funkcjonowanie w przestrzeni, do której daje nam dostęp internet, jest dziś czymś zwyczajnym i zupełnie naturalnym. Dlatego tak łatwo zapominamy o specyfice sieci i o zagrożeniach, które ze sobą niesie dla nas i dla naszych dzieci.  

Powszechny dostęp do urządzeń wyposażonych w doskonałej jakości aparaty fotograficzne i kamery sprawił, że zaczęliśmy w nieograniczony sposób dokumentować swoje codzienne życie rodzinne. Social media umożliwiły z kolei dzielenie się tymi zdjęciami i filmami na szeroką skalę. Dokumentowanie online życia dzieci stało się  więc swoistą normą społeczną. Zjawisko to zyskało nawet swoją nazwę – sharenting. 

Co to jest sharenting?

Termin „sharenting” powstał z połączenia dwóch angielskich słów: „parenting” („rodzicielstwo”) oraz „sharing”, oznaczającego „dzielenie się”, „udostępnianie”.  Sharenting to zatem nic innego jak dzielenie się w social mediach treściami związanymi ze swoim rodzicielstwem. Ale termin ten można potraktować szerzej, nie tylko jako rozsyłanie zdjęć i filmików – również jako dzielenie się faktami, informacjami i historiami z życia dziecka. Sharenting doczekał się nawet swoich odmian. Mowa o oversharentingu i troll parentingu. 

Oversharenting to skrajna postać omawianego zjawiska, a więc bezrefleksyjne i nadmierne dzielenie się szczegółami z życia latorośli. Termin troll parenting określa rodziców udostępniających treści, które bezpośrednio kompromitują i ośmieszają dziecko.

Jaka jest skala tego zjawiska? Z raportu „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?” dowiadujemy się, że aż 40% rodziców dokumentuje w social mediach dorastanie swoich pociech. Rodzice ci wrzucają średnio 72 zdjęcia i 24 filmiki rocznie. Jest to zatem zjawisko masowe. Bardziej niepokojący jest jednak fakt, że tylko 37% z nich udostępnia te materiały wyłącznie swoim najbliższym i zaledwie 25% rodziców pyta swoje dziecko o zgodę, jeśli pozwala na to jego wiek. Czy wynika to z nieświadomości na temat zagrożeń? Niezupełnie. 

Zdecydowana większość rodziców wie, że publikowane przez nich materiały mogą wpaść w niepowołane ręce, a także zdają sobie sprawę z tego, że filmiki i zdjęcia zostają w sieci na zawsze, co sprawia, że dziecko traci swoją anonimowość. Ich zachowanie jednak mówi coś zupełnie innego. Dlaczego więc to robią? Napędza ich bowiem duma ze swoich pociech i potrzeba dzielenia się radością z bliskimi. Do istotnych powodów należy również chęć archiwizacji wspomnień. W efekcie wiele dzieci wkracza w świat ze szczegółową historią na swój temat. Kontrowersyjne jest jednak przede wszystkim to, że rodzice budują narrację na temat dzieci bez ich wiedzy, jednocześnie narażając je na utratę prawa do prywatności. To jednak nie jedyne zagrożenie.

raczka dziecka

źródło: unsplash.com

Cyfrowy tatuaż, czyli zagrożenia niesione przez sharenting

Trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje, jakie mogą spotkać młodego człowieka z powodu niefrasobliwego zachowania jego rodziców. Pewne jest jednak to, że treści udostępniane w sieci pozostają tam na zawsze. Niektórzy mówią nawet o cyfrowym tatuażu, podkreślając trwałość cyfrowych śladów. Tym samym dziecko na zawsze traci możliwość zachowania prywatności oraz tworzenia własnego wizerunku w wirtualnym świecie. Ośmieszające filmiki, krępujące historyjki i „zabawne” zdjęcia mogą stać się częścią wizerunku nastolatka, a potem dorosłego, wpływając na jego przyszłość. Z kolei prezentowanie wyidealizowanego wizerunku to ogromna presja, z którą dziecko może sobie nie poradzić, na czym ucierpi jego samoocena. Na tym jednak nie koniec. Rodzice obecni na forach, blogach i grupach parentingowych ulegają złudzeniu, że są wśród swoich, dlatego chętnie dzielą się doświadczeniami, opowiadają o tajemnicach swoich dzieci i zadają pytania, które nie powinny paść publicznie. Mamy więc krępujące zdjęcia i opowieści o problemach z grzybicą, łuszczycą, menstruacją, wysypką… 

Inne zagrożenie wynikające z sharentingu to bezpośrednie lub pośrednie ujawnianie danych. Zdjęcia z przyjęcia urodzinowego pozwalają szybko ustalić wiek i datę urodzenia dziecka. Fotografie z przedszkola lub szkoły, a także skany dyplomów i świadectw, to informacja, gdzie dziecko się uczy i jak wygląda jego sytuacja szkolna. Filmy i zdjęcia z danymi o lokalizacji pokazują z kolei, gdzie dziecko często przebywa. Algorytmy rozpoznające twarze pozwalają je śledzić w sieci. Do tego dochodzą opisy i komentarze, które też ujawniają więcej, niż byśmy chcieli. Nietrudno wyobrazić sobie, jak dane te zostaną wykorzystane przez ludzi, którzy mają nieczyste zamiary, przez przestępców. Pewne jest zatem, że stwarza to zagrożenie zarówno wirtualne, w tym cyfrowy kidnaping (kradzież tożsamości), jak i całkowicie realne niebezpieczeństwo.

Zupełnie odrębną kategorię stanowią zdjęcia prezentujące dziecko nago lub w bieliźnie. To już nie tylko krępująca pamiątka, ale też materiał, który mogą wykorzystać osoby o skłonnościach pedofilskich. Z pewnością żaden rodzić nie chciałby, żeby zdjęcia jego dziecka pozwalały realizować czyjeś fantazje erotyczne. Tymczasem zbiory pedofilów w większości składają się właśnie z takich materiałów, co udowodnili dziennikarze z „The Independent”! Zresztą zwykłe zdjęcia też można modyfikować i wykorzystać na wiele różnych sposobów, choćby w celach marketingowych lub komercyjnych, nawet jeśli nie jest to do końca legalne.

Mówiąc o zagrożeniach, nie można pominąć zjawiska hejtu i przemocy. Do treści opublikowanych nawet wiele lat wcześniej mogą bez trudu dotrzeć rówieśnicy dziecka, a to prosta droga do wyśmiewania, zawstydzania i poniżania dorastającego człowieka. Czy lajki pod zdjęciem lub filmikiem są tego warte?

I na koniec pozostaje kwestia utraty zaufania oraz poczucia bezpieczeństwa. Dorastający człowiek może mieć żal, że rodzice nie szanowali jego prywatności, a nawet mu zaszkodzili. 

banki mydlane dziecko

źródło: unsplash.com

Sharenting a przepisy prawa

Można się zastanawiać, czy w obliczu tak wielu zagrożeń sharenting jest zgodny z prawem? Z jednej strony mamy bowiem obecnego i aktywnego w sieci rodzica, który ma prawo do własnej ekspresji, a z drugiej dziecko, które ma prawo do zachowania swej prywatności i godności. 

Mówiąc o zgodzie na publikację wizerunku Dziecka, nie sposób uciec od krótkiego zwrócenia uwagi na przepisy, które warunkują zasady publikacji czyjegoś wizerunku podkreśla prawniczka i autorka bloga www.MamaPrawniczka.pl, Marzena Pilarz-Herzyk. Odnajdziemy je w Ustawie o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Stanowią one, że publikowanie czyjegoś wizerunku wymaga wyraźnej zgody tej osoby. Dopuszczają również pewne wyłączenia dotyczące: publikacji za uzyskanym wynagrodzeniem za pozowanie, wizerunku osoby powszechnie znanej w związku z pełnieniem funkcji politycznych, zawodowych czy społecznych lub wizerunku stanowiącego fragment większej całości. Gdy mówimy o Dzieciach, musimy mieć na uwadze, że tu za wyrażenie zgody odpowiedzialni są rodzice. Co ważne, jeśli oboje posiadają pełną władzę rodzicielską, konieczna jest zgoda obojga. Rodzice reprezentują interesy swojego Dziecka do osiągnięcia przez nie pełnoletności i do 18. roku życia to oni formalnie odpowiedzialni są za wyrażenie zgody – dodaje ekspertka. 

Dziecku przysługuje prawo do wizerunku, będące jednym z tzw. dóbr osobistych zdefiniowanych przez kodeks cywilny. Rodzice (lub opiekunowie) reprezentują dziecko jako osobę, która nie posiada zdolności do czynności prawnych. Zatem to oni decydują o udostępnianiu wizerunku swoich potomków. Jednak, co nie mniej ważne, są oni też zobowiązani do ochrony dziecka, dopóki nie będzie mogło stanowić o sobie samo. Kodeks rodzinny i opiekuńczy wskazuje, że rodzice lub prawni opiekunowie są zobowiązani do działania na korzyść i dla dobra dziecka. Czy zatem osoby postronne mogą pomóc dziecku, które zostało narażone na nieodpowiedzialne lub krzywdzące zachowanie rodzica? Okazuje się, że rażące postępowanie można potraktować tak samo, jak inne przestępstwa wobec dziecka. Sąd może interweniować, jeśli działanie rodziców uwłacza godności dziecka, nosi znamiona popełnienia przestępstwa albo wynika z uzyskania przez rodzica korzyści majątkowych kosztem dobra dziecka!


Okiem eksperta

Marzena Pilarz-Herzyk

Marzena Pilarz-Herzyk

Co grozi za nadużycia w kwestii udostępniania wizerunku dziecka?

Marzena Pilarz-Herzyk, autorka bloga www.MamaPrawniczka.pl

Każdy rodzic powinien mieć świadomość, że władza rodzicielska to prawa, ale i obowiązki. Obowiązkiem rodzica jest chronienie dóbr osobistych Dziecka, poszanowanie jego godności. Jeśli działania rodzica naruszają godność Dziecka, są sprzeczne z istotą i celem władzy rodzicielskiej, a zatem mogą zostać poddane ocenie sądu opiekuńczego.

Sąd może wydać np. zakaz publikowania zdjęć. Sąd może rozstrzygać również sprawy, w których rodzice nie doszli do porozumienia co do zgody na rozpowszechnianie wizerunku, a jest to istotne z punktu widzenia działalności jednego z rodziców itp. Wizerunek jest też poddawany ochronie z tytułu ochrony danych osobowych. Tym samym podlega rozporządzeniu o ochronie danych osobowych (RODO).

Warto też podkreślić, że dziecko będzie miało prawo do poddania ocenie naszych działań. Kiedyś zdjęcia lądowały w rodzinny albumie, dzisiaj – na popularnych kanałach społecznościowych. W Europie znane są już nawet procesy sądowe Dzieci przeciwko rodzicom, które, po wejściu w dorosłość, uznały, iż wykorzystywanie ich wizerunku naruszyło ich dobra osobiste.


Czy sharenting ma pozytywne strony?

Dzielenie się wizerunkiem dzieci w internecie zapewne zawsze będzie budzić skrajne emocje. Z jednej strony będą ci, którzy ponad wszystko cenią sobie prawo do prywatności i zachowują szczególną ostrożność, jak i tacy, którzy w sharentingu nie widzą nic złego. Wystarczy spojrzeć na influencerów i celebrytów. Jedni starannie chronią prywatność swoich dzieci, inni nie tylko ją eksponują, ale wręcz monetyzują wizerunek swoich pociech. Niemniej sharenting nie zniknie, bo młodzi rodzice, będąc istotami społecznymi, będą dążyć do dzielenia się tym, co się w ich życiu dzieje. Tym bardziej że rodzicielstwo bardzo ich odmienia i nadaje sens ich życiu. Zdaniem socjolożki i etnolożki dr Marty Biercy z Uniwersytetu SWPS świat social mediów ukazuje rzeczywistość przerysowaną. Raczej taką, do której aspirujemy, niż taką, która przydarza nam się codziennie, dość powtarzalna.

– W tym kontekście macierzyństwo i ojcostwo prezentowane w social mediach często ukazywane jest jako idealne, wręcz zjawiskowe. Nasze badanie wykonane na zlecenie CluePR („Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?”) pokazuje, że 75% rodziców w Polsce wrzuca do internetu zdjęcia pociech zrobione podczas szczególnych wydarzeń w życiu dziecka (urodziny, wydarzenia w szkole itd.). Niemal połowa rodziców udostępnia zdjęcia ukazujące sukcesy dziecka (44%), ale też sytuacje z życia codziennego (46%). Myślę, że media społecznościowe sprawiają, że rodzicielstwo staje się kolejnym wyzwaniem, obszarem, w którym możemy ze sobą rywalizować – na liczbę lajków, pozytywnych komentarzy. Na szczęście pojawia się przeciwstawny nurt, również w social mediach, polegający na ukazywaniu rodzicielstwa z wszystkim jego blaskami i cieniami – wskazuje dr Bierca.

Mimo zagrożeń związanych z sharentingiem nie można go jednoznacznie określić jako zjawiska złego. W ten sposób użytkownicy internetu dzielą się rodzicielskimi doświadczeniami, w tym radościami i smutkami. Funkcjonowanie w internecie jest naturalną częścią ich życia, dlatego to właśnie tam poszukują otuchy i aprobaty. Tym bardziej że dla wielu z nich życie z dala od tradycyjnych grup wsparcia – takich jak wielopokoleniowe rodziny – oraz ograniczenie kontaktów związane z nowymi obowiązkami jest smutną rzeczywistością. Dlatego kluczowe wydaje się znalezienie kompromisu pomiędzy zaspokojeniem wewnętrznych potrzeb rodzica a ochroną wizerunku dziecka. Jak to zrobić?

Jak mądrze dzielić się wizerunkiem dziecka w internecie?

Przed opublikowaniem posta należy zastanowić się, czy nie narusza on w jakikolwiek sposób dobra dziecka i czy nie sprawi mu przykrości w przyszłości. Marzena Pilarz-Herzyk zachęca, aby zadać sobie pytanie, czy wyrazilibyśmy zgodę na taką publikację komuś innemu i czy ona nie narusza dóbr naszych dzieci? Dodaje też, że choć nie ma wskazanej prawem granicy wieku, od której należałoby pytać o zgodę samego zainteresowanego, wydaje się słusznym stwierdzenie, że rozwaga rodzica pozwala mu stwierdzić, w którym momencie jego Dziecko ma już na tyle dużą świadomość działania mediów społecznościowych, że takie publikacje powinny być uzgadniane wspólnie.

W trosce o bezpieczeństwo pociechy należy zadbać, aby publikowane treści nie udostępniały szczegółów na temat życia dziecka, w tym danych wrażliwych. Niezwykle ważne jest też zweryfikowanie ustawień prywatności na portalach społecznościowych. Najlepiej unikać wrzucania postów tak, aby były widoczne całkowicie publicznie. Ponadto nic nie stoi na przeszkodzie, aby rodzinę i przyjaciół poprosić, by nie przekazywali zdjęć i filmów dalej. Dobrym pomysłem jest też nakładanie na fotografie znaków wodnych. 

Przy odrobinie kreatywności można podzielić się swoimi przeżyciami bez odzierania dziecka z prywatności. Przykładowo, publikując zdjęcie niemowlęcej rączki lub stópki, można pięknie poinformować znajomych o narodzinach dziecka, pozostawiając resztę dla siebie i najbliższych.

Choć zjawisko sharentingu, w tym oversharentingu i troll parentingu, ma charakter masowy, to cieszy fakt, że rośnie zainteresowanie jego skutkami, a użytkownicy internetu zyskują świadomość na temat zagrożeń z nim związanych. Pojawiające się artykuły i publikacje naukowe, badania, a także prowadzone programy edukacyjne, takie jak „Twoje dane – Twoja sprawa” czy „Nie zagub dziecka w sieci”, mocno akcentują znaczenie działalności rodziców w kontekście bezpieczeństwa i poszanowania dziecka.


Okiem eksperta

dr Marta Bierca

dr Marta Bierca

Dlaczego rodzice dokumentują życie swoich dzieci w mediach społecznościowych?

dr Marta Bierca ekspertka Uniwersytetu SWPS, Customer Research Director, Frost & Sullivan 

Dla 2/3 badanych duma z dzieci jest kluczowym motywatorem do udostępniania ich zdjęć w mediach społecznościowych. Jest to dość zrozumiała motywacja, ale niepokoi fakt, że zdjęcia dzieci oglądane są nie tylko przez najbliższą rodzinę czy znajomych, ale i przez setki innych osób, zazwyczaj zupełnie obcych. W podejściu do udostępniania zdjęć widać dużą niefrasobliwość – po zdjęciu łatwo poznać, gdzie dziecko często przebywa czy jakie miejsca odwiedza. Rodzice deklarują, że mają świadomość czyhających na dzieci zagrożeń (ponad 80%), ale ich działania zdają się temu przeczyć. Wydaje się, że potrzeba chwalenia się dzieckiem i zebrania pozytywnego feedbacku jest silniejsza niż zdrowy rozsądek. Niepokojący jest również fakt, że wizerunek dziecka zostanie w sieci na zawsze. Rodzice zdają się nie wybiegać myślami w przyszłość, gdy ich dzieci będą już dorosłymi ludźmi starającymi się np. o pracę czy kredyt w banku, a kompromitujące zdjęcia z dzieciństwa mogą im zwyczajnie zaszkodzić.

Artykuł pochodzi z naszego raportu „Cyfrowe dzieciństwo. Jak chronić dziecko w sieci

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail