reklama
Obecna sytuacja w Europie nie należy do najłatwiejszych. Zwłaszcza dla mieszkańców Ukrainy. Całej sprawie na początku nie pomagały również social media. To właśnie dzięki nim, łatwiej rozprzestrzeniała się dezinformacja i działania manipulacyjne, za które odpowiada Rosja.
Rola social mediów podczas wojny
Kilka lat temu, pojawił się u nas artykuł, którego tytuł brzmiał: Co, gdyby w chwili wybuchu II Wojny Światowej istniały media społecznościowe? Wówczas, zadaniem artykułu, było pokazanie tego, w jaki sposób social media mogłyby zmienić postrzeganie poszczególnych kwestii, w tym kulturowych, naukowych, jak i oczywiście politycznych, gdyby w media społecznościowe istniały podczas II Wojny Światowej. Niestety, dziś możemy śledzić wydarzenia wojenne na bieżąco. A dostęp do treści za pomocą mediów społecznościowych mamy na wyciągnięcie ręki. Jak się jednak okazało, w obliczu kryzysu, nie zawsze jest to dobre. Nie zawsze również służy dobrym celom, a czasami wręcz wprowadza w błąd. Dlatego tak istotne jest, aby najwięksi gracze starali się dostosować do obecnej sytuacji i przeciwdziałać wykorzystywaniu social mediów do złych celów. Jakie zatem decyzje na tym polu, w ostatnich dniach podjęła Meta, Google, YouTube, TikTok czy Twitter?
Meta
W przypadku firmy Meta, sytuacja zaczęła się dosyć delikatnie. W pierwszej kolejności produkty giganta korzystały z rozwiązania, które zostało wprowadzone już wcześniej. Obok fake newsów, w tym tych związanych z wojną w Ukrainie, zaczęły pojawiać się specjalne etykiety. Ich zadaniem było poinformowanie użytkowników, że to, co obecnie czytają, nie jest prawdą lub nie posiada żadnych innych potwierdzonych źródeł. Z takiego oznaczania jednak nie była zadowolona Rosja. Gdy nie dało się w tej sprawie nic zrobić, a Meta odmówiła rządowi w Rosji usunięcia tego typu etykiet, ten z kolei ogłosił, że ograniczy dostęp do medium. Jednak czy takie zachowanie powstrzymało giganta mediów społecznościowych? Wręcz przeciwnie! Meta postanowiła spojrzeć także na inne kwestie, które również mogłyby zaburzyć obiektywny odbiór sytuacji oraz stać się rodzajem dezinformacji, W związku z tym, zakazała ona także reklam, wywodzących się z rosyjskich mediów państwowych. Co więcej, zostały one również zdemonetyzowane. Oznacza to więc, że Facebook przestał być dla Rosji dobrym nośnikiem informacji.
We’ve already noticed @Meta decisions on blocking Russian propagandists and media outlets. @nickclegg, thanks for your actions and this very first step in countering the bloody military attack against Ukraine. There is no place for war criminals in Metaverse. https://t.co/IbB0NmQD5A
— Mykhailo Fedorov (@FedorovMykhailo) February 27, 2022
A to nie koniec działań. Na blogu Mety znajdziemy także informacje na temat tego, że gigant cały czas współpracuje z rządem w Ukrainie. Co ciekawe, wszystkie informacje są również przetłumaczone na język ukraiński oraz rosyjski. Dodatkowo, o czym czytamy, powstało specjalne centrum operacyjne. Za jego pomocą Meta będzie mogła reagować na problemy pojawiające się w obrębie medium, w czasie rzeczywistym. Nie bez znaczenia jest także fakt blokady poszczególnych kont rosyjskich, w ukraińskim internecie. Jak twierdzi Meta, każdy użytkownik w Ukrainie będzie mógł także w kilku krokach samodzielnie zablokować profile, które według nich, naruszają bezpieczeństwo kraju.
Innym, również nie bez znaczenia krokiem, jest wyłączenie możliwości przeglądania i wyszukiwania list znajomych. Dzięki tej opcji, trudniej będzie znaleźć powiązania między poszczególnymi osobami, stopniu bliskości itd. Dodatkowo pojawiła się również opcja informująca o zrzutach ekranu znikającej wiadomości w Messengerze.
Instagram zaś poinformował użytkowników z Ukrainy, w jaki sposób mogą zabezpieczyć się w sieci. Jeżeli profil jest publiczny, w pierwszej kolejności proszono użytkownika o zmianę ustawień na prywatne. Podobne ustawienia są także dostępne na Facebooku. Gdy profilu mieszkańca Ukrainy zostanie zmieniony na prywatny, nikt, kto nie należy do grona jego znajomych, nie będzie mógł nie tylko wejść w profil użytkownika, ale także powiększać, otwierać czy pobierać ich zdjęć.
Ponadto, na Instagramie również możemy zobaczyć oznaczenia, że dany profil jest pod kontrolą Rosji, czego dowodem jest chociażby tweet, za który odpowiada Wojtek Kardyś.
Instagram oznacza profile służące do rosyjskiej propagandy 🔴 pic.twitter.com/NAmkW7SRTG
— Wojtek Kardys 💙💛 (@WojtekKardys) February 26, 2022
Na WhatsApp także pojawiły się znikające wiadomości. Polegają one na tym, że gdy tylko użytkownik dostanie jakąś wiadomość, którą inna osoba oznaczy jako treść poufną, zaraz po jej przeczytaniu znika ona z aplikacji. Warto jednak wspomnieć, że WhatsApp może być na ten moment najbardziej narażony na ataki ze strony Rosji, czego dowodem są dziwne, często niezidentyfikowane wiadomości, jakie otrzymują użytkownicy Ukrainy.
Nie mniej istotne jest także to, że zespół z Meta współpracuje z organizacjami pozarządowymi i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego, aby pomóc ludziom dowiedzieć się o istnieniu takich zabezpieczeń w ich produktach.
Google i YouTube
Na początku inwazji Rosji na Ukrainę, internet zaczęły zalewać zdjęcia będące screenem tego, co mogą widzieć żołnierze rosyjscy wyposażeni w Google Maps, m.in. korki jakie miały i wciąż mają miejsce niedaleko przejścia granicznego.
You don’t need a-lot of money and intelligence services when you’ve got Google Maps. In the 21st century every soldier has a phone in their pocket so you can basically track the movement of any army. To prove my point 1/2 pic.twitter.com/HlvtfWossa
— Ronald Liive (@ronaldliive) February 21, 2022
Na szczęście, Google na całą sytuację postanowiło zareagować i na jakiś czas wyłączyć tymczasowe dane na temat ruchu na żywo w mapach. Jest to dobra wiadomość, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej przydatność dla armii rosyjskiej. Ponadto, warto także dodać, że Google ograniczyło również mieszkańcom Ukrainy dostęp do mediów rosyjskich. Co więcej, ograniczone zostały także możliwości zarabiania na kilku rosyjskich kanałach. Działania te to efekt próśb jakie do giganta skierował rząd Ukrainy.
Jednak na tym YouTube nie poprzestał. Z serwisu zniknęły rosyjskie kanały państwowe, a zasięgi filmów zostały ograniczone na całej platformie. Jak łatwo się domyślić, takie decyzje także nie do końca spodobały się Rosji. Państwowy regulator komunikacji zażądał bowiem przywrócenia tych kanałów na terytorium Ukrainy. Na ten moment i prawdopodobnie w najbliższej przyszłości, Google, pod którym jest YouTube, nie planuje zmian w tym temacie. A wręcz zaznacza, że szuka dalszych rozwiązań pomagających Ukrainie i zwiększających sankcje nakładane Rosji.
Na to co obecnie ma miejsce we wschodniej Europie, zareagował także Twitter. W trosce o bezpieczeństwo publiczne, wyłączył więc wszystkie reklamy w Ukrainie i Rosji. Same reklamy polityczne zaś są niedostępne na tym medium już jakiś czas.
We’re temporarily pausing advertisements in Ukraine and Russia to ensure critical public safety information is elevated and ads don’t detract from it.
— Twitter Safety (@TwitterSafety) February 25, 2022
Co zatem z wypowiedziami osób, które działają na szkodę, w związku z obecnym konfliktem zbrojnym? Jak twierdzi Twitter, przeglądane są one regularnie, a następnie wyciągane są odpowiednie konsekwencje w związku z profilem, który zdecydował się na taką publikację. Niestety, tych treści na ten moment powstaje bardzo dużo, zatem nie jest łatwo dotrzeć moderatorom do wszystkich informacji wprowadzających w błąd, wzburzających do działania na szkodę Ukrainy itd.
Warto dodać, że Rosja również zablokowała możliwość korzystania z Twittera przez społeczeństwo. Powodem ma być ograniczenie przepływu informacji z Ukrainy, które mogłyby negatywnie wpłynąć na szerzącą się dezinformację w sprawie wojny, za jaką odpowiada Rosja.
I tylko ten TikTok…
Wyżej wymienione przez nas media podjęły walkę z atakiem w cyberprzestrzeni. Niestety na ten moment, nic w tym temacie nie zrobił TikTok. I chociaż wcześniej wielokrotnie aplikacja zapewniała, że nie jest za tym, aby drastyczne treści docierały, m.in. do dzieci, obecnie jest tam wręcz wylęgarnia drastycznych treści. Zdjęcia, filmiki, a nawet relacje live z wojny w Ukrainie to coś, z czym możemy się spotkać zaraz po otworzeniu aplikacji.
Dlaczego tak jest? Prawdopodobnie powodem jest pochodzenie aplikacji. Za jej powstanie odpowiadają bowiem Chiny, które podczas obecnie trwającej wojny, stoją po stronie Rosji. Natomiast należy zaznaczyć, że obecne naciski ze strony użytkowników, społeczności i specjalistów do spraw mediów społecznościowych mogą, miejmy nadzieję, i w tym temacie coś zmienić. Czy tak jednak będzie? Przekonamy się w najbliższych dniach.
Czy takie reakcje mediów społecznościowych mogą coś zmienić?
Wydawać by się mogło, że takie działania to nic, w przeciwieństwie do tego, co realnie teraz, nawet w chwili czytania tego artykułu, dzieje się w Ukrainie. Natomiast wojna, z którą mamy do czynienia obecnie, toczy się także w internecie. Działania online były na początku również elementem walki i manipulacji. Dlatego niezwykle istotne jest przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się takich treści. I miejmy nadzieję, że to dopiero początek takich działań, a ograniczeń w stosunku do Rosji, ze strony mediów społecznościowych, w tym TikToka, pojawi się więcej.