reklama
Nie da się zaprzeczyć temu, że obecne wydarzenia w Ukrainie przejdą do historii. Jednakże ta historia pisana jest w zupełnie inny sposób. Zdjęcia i filmiki z wojny są ogólnodostępne. Wszystko co należy zrobić, to wyszukać ich za pomocą wyszukiwarki Google lub… wejść na social media. Nic więc w tym dziwnego, że członkowie kongresu USA chcą, aby treści te zostały zarchiwizowane.
Archiwizacja zbrodni rosyjskiej
Czasy się zmieniają, a zatem i sposób dokumentacji wojennej także. W związku z tym, czworo przewodniczących komisji amerykańskiej Izby Reprezentantów USA, postanowiło zaapelować do dyrektorów generalnych takich gigantów jak: Meta, YouTube, TikTok czy Twitter o archiwizowanie treści, które w przyszłości mogłyby posłużyć jako dowód zbrodni wojennych Rosji. Ze słuszności takiego apelu zdaje sobie z pewnością sprawę każdy, kto przegląda treści w mediach społecznościowych. Na TikToku swego czasu można było wręcz zobaczyć transmisje live z przebiegu wojny. Meta (Facebook, Instagram) czy Twitter także obfitują w liczne zdjęcia dokumentujące zbrodnię. Bez problemu mogliśmy i możemy trafić na drastyczne fotografie powstałe m.in. po masakrze w Buczy.
Według przedstawicieli kongresu, publikacje w social mediach mogłyby stać się twardym dowodem na to, co obecnie dzieje się w Ukrainie. W dodatku, według nich, zdjęcia i wideo mogłyby pomóc w zatrzymaniu sprawców. A jest to o tyle istotne, że ciąży na nich odpowiedzialność za naruszanie praw człowieka, jak i inne wykroczenia, w tym napaści czy zabójstwa.
Na czym miałaby polegać taka archiwizacja?
Jak twierdzą przewodniczący komisji amerykańskiej Izby Reprezentantów USA, zgodnie z zasadą usuwania treści drastycznych, wszelakie wrażliwe treści wizualne związane z wojną w Ukrainie, są usuwane. Powodem jest możliwość naruszania zasad korzystania z serwisów, gdzie jednym z zakazów jest umieszczanie treści zawierających przemoc. Natomiast do tej pory nie jest jasne, co dzieje się z tymi materiałami po usunięciu ich z platform. Jedynie Facebook przyznaje, że przechowuje takie dane przez 90 dni lub dłużej, jeżeli wymaga od niego tego organ ścigania. Dlatego też przedstawiciele komisji obawiają się braku procedur archiwizowania takich treści. Mimo to, wystosowali apel, z przykładowym rozwiązaniem. Według nich, moderatorzy i użytkownicy, jeżeli natrafią na treści wojenne, powinni dostać możliwość oznaczenia tych, które uważają za dowód. Tym bardziej, że zdjęcia czy filmy z social mediów coraz częściej staja się mocnym dowodem w postępowaniu sądowym.
Jednak czy nie istnieje ryzyko pomylenia treści rzeczywistych z dezinformacją? Zapewne tak. Tym bardziej, że od początku inwazji Rosji na Ukrainę pojawiają się różne treści zmontowane tak, aby wyglądać na rzeczywiste nagrania z Ukrainy. Mimo to, warto spróbować!