X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

Każde kliknięcie w “Lubię to” czyni z nas aktywnego użytkownika Facebooka

Każde kliknięcie w “Lubię to” czyni z nas aktywnego użytkownika Facebooka

reklama


W dokumentach złożonych do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd Facebook utrzymuje, że liczba jego aktywnych użytkowników to 845 milionów w skali miesiąca i 483 miliony w skali dziennej. Okazuje się jednak, że wzbudzają one pewne wątpliwości jeśli chodzi o sposób pomiaru, bowiem do kategorii „aktywnych użytkowników” zaliczani są również ci, którzy wcale nie odwiedzają serwisu Facebook.com.

Ziarno wątpliwości zasiał Andrew Sorkin na łamach New York Timesa. Zwrócił uwagę na dane przytoczone w dokumentach S-1 złożonych do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), ściślej mówiąc na definicję MAU (monthly active user) przytoczoną na 44 stronie dokumentu:

Jest to zarejestrowany użytkownik Facebooka, który zalogował się i odwiedził stronę portalu, bądź skorzystał z mobilnej aplikacji, jak również taki, który podjął aktywność związaną z udostępnieniem contentu swoim znajomym za pośrednictwem innej strony mającej dostęp do Facebooka w ciągu 30 dni poprzedzających datę dokonania pomiaru.

Innymi słowy, jeśli na przykład klikniecie „Lubię to” pod poniższym artykułem, ale przez cały miesiąc ani razu nie odwiedzicie strony Facebook.com i tak zostaniecie zaliczeni do kategorii „aktywnych użytkowników”. Sprytne, trzeba przyznać, i wzbudza uzasadnione wątpliwości z punktu widzenia słuszności użycia określenia „aktywny”, tym bardziej, że na takich użytkownikach Facebook w żaden sposób nie zarabia (z drugiej strony, każdy „lajk” stanowi informację, która i tak jest potem wykorzystywana).

Aktywny użytkownik to unikalny użytkownik?

W związku z tym warto rzucić okiem na dane pochodzące od dwóch znanych firm badawczych: Nielsen i comScore. Pierwsza z nich obliczyła, że liczba unikalnych użytkowników Facebooka (zwracamy uwagę na różnicę w terminologii) w grudniu wyniosła 153 miliony, podczas gdy Facebook w dokumentach utrzymuje, że odnotował 161 mln aktywnych użytkowników. Oczywiście zaznaczono w nich również, że dane mogą różnić się od obliczeń stron trzecich ze względu na metodologię.

Jeszcze większe zaskoczenie mogą wywołać dane przytoczone przez comScore. Otóż ta firma naliczyła Facebookowi w grudniu 162,5 mln unikalnych użytkowników, czyli o 1,5 mln więcej niż wynika to z obliczeń Facebooka! Jaki interes miałby Facebook w zaniżaniu swoich osiągnięć? Rzućmy jednak okiem na inne dane zaprezentowane przez comScore – 794 mln unikalnych użytkowników w skali miesiąca i 297 mln w skali dnia. Różnica w skali miesiąca (50 mln) jest, relatywnie oczywiście, niewielka, ale już w przypadku tych korzystających każdego dnia bardzo duża (186 mln). Znowu pozostaje zrzucić to na „różnicę w metodologii”.

ComScore dysponuje również wskaźnikiem, który powinien uspokoić zwłaszcza reklamodawców, którzy mogliby się obawiać, że owi „aktywni” użytkownicy często nie odwiedzają nawet strony samego portalu, ergo nie widzą żadnych reklam. Otóż w grudniu przeciętny facebookowicz odwiedził stronę 32 razy w miesiącu, a każda wizyta pochłonęła średnio 11,5 minuty.

Kwestionowanie danych spółek internetowych to nic nowego

Oczywiście trzeba zaznaczyć, że aby użytkownik mógł być zaliczony zarówno do kategorii „aktywnych”, jak i „unikalnych”, musi on posiadać konto na Facebooku (w dodatku by udostępnić content musi być zalogowany), stąd różnice nie są aż tak wielkie i nie wydaje się, by SEC poddała w wątpliwość prawidłowość pomiarów dokonywanych przez Facebooka, zarzucając spółce próbę oszukania inwestorów, tak jak to miało miejsce w przypadku Groupona.

Lider na rynku zakupów grupowych w swoich dokumentach składanych w związku z ofertą publiczną, w sekcji dotyczącej finansów, nie uwzględniał pewnych kosztów. Poza tym i tak nikt nie ma wątpliwości jak angażującą platformą jest sam Facebook, toteż wątpliwe by inwestorzy zaczęli bić na alarm z powodu różnic w pomiarach liczby użytkowników.

Na koniec warto dodać, że wątpliwości dotyczące metodologii pomiaru liczby użytkowników dotyczą rzecz jasna nie tylko Facebooka. Podobne zarzuty, idące nawet dalej, wysuwano pod adresem Google czy Twittera. Ciężko się jednak temu dziwić – właściciele portali społecznościowych chcą je przedstawić w jak najlepszym świetle, zwłaszcza że konkurencja na rynku będzie się coraz bardziej zaostrzać. Jeszcze większe znaczenie ma w tym przypadku niewątpliwie planowana na maj pierwsza oferta publiczna, która powoduje, że wszystkie dane są dokładnie badane przez inwestorów i analityków, przeliczających je na potencjalne zyski.

Reklama

[FM_form id="1"]