reklama
Usługę wprowadzono pod koniec 2008 roku pod nazwą “Sponsorowane filmy”. Kilkanaście miesięcy później projekt przemianowano na “Promowane filmy”, co chyba lepiej oddaje jego założenia. Idea była bardzo prosta – każdy kto chce notować jak najlepsze wyniki wyświetleń, docierać ze swoimi filmami do jak największej liczby odbiorców. W celu wypromowania któregoś z zamieszczonych przez siebie filmów, autor po dokonaniu wyboru, wpisuje tekst promocyjny oraz wskazuje słowa-klucze (czyli popularne tagi), które mają powodować wyświetlenie filmu. Tym sposobem, jeśli wpasują się w kontekst wyszukiwania pojawią się po prawej stronie wyników w dziale „Promowane filmy”.
Co ważne, nie można powiedzieć że usługa ma charakter ekskluzywny, skierowany tylko do zamożnych użytkowników. Wysokość opłat uzależniona jest od osiągniętego wyniku (w systemie cost-per-click), więc nie ma z góry określonej kwoty. Co więcej, można swobodnie określać maksymalne pułapy kwot jakie jesteśmy w stanie przeznaczyć na każde kliknięcie w naszą promocję a także dzienny budżet. Oczywiście firmy będą w stanie zapłacić więcej, ale też ich oczekiwania zapewne będą wyższe niż „zwykłego” użytkownika. Nie płaci się natomiast za samo wyświetlenie promocji w wyszukiwaniach.
Z czasem usługa „wyszła” poza YouTube i stały się częścią AdSense – opracowanego przez Google serwisu reklamowego, dzięki czemu reklamy filmów docierają do jeszcze większej liczby potencjalnych widzów.
Kilka dni temu YouTube pochwalił się miliardem wyświetleń sponsorowanych filmów, poczytując to za wielki sukces. Oczywiście nie zdradzono jak duże zyski przyniosła usługa. Jednak redaktorzy ReadWriteWeb słusznie zastanawiają się czy to aż tak wielki sukces, biorąc pod uwagę fakt, że każdego dnia serwis notuje… 3 miliardy wyświetleń. Z drugiej strony, przedstawiciele YouTube wciąż podkreślają, że to młoda usługa.
Wszystkich zainteresowanych usługą odsyłamy na ads.youtube.com .