reklama
Twitch – taką nazwę nosi serwis, który upatrzyły sobie władze YouTube (czy może raczej Google?). Serwis, który stał się miejscem numer jeden w internecie dla miłośników gier komputerowych.
Integracja z konsolami kluczem do sukcesu
Twitch zaczynał jako spółka zależna Justin.tv, jednego z pierwszych serwisów oferujących transmisje na żywo (fakt, że często nielegalnie), jednak w 2011 r. szefostwo Twitcha zapragnęło niezależności izwróciło się w kierunku graczy. Od tego czasu serwis zdobył sporą popularność, bowiem zmagania miłośników gier śledzi na nim ok. 45 mln użytkowników miesięcznie, a okrągły milion udostępnia własne zmagania. Podstawą jego działania jest integracja z takimi platformami jak Play Station 4 (od samego początku) czy Xbox One. Dzięki temu gracze mogą oglądać na żywo zmagania innych, a przede wszystkim „transmitować” własne. Poza tym oferta obejmuje płatną subskrypcję – 9 dolarów za nieograniczoną możliwość oglądania kanałów (dodatkowo brak reklam) lub 5 dolarów za subskrypcję pojedynczego kanału.
Poza tym warto wspomnieć o transmisjach największych światowych imprez dla graczy. Tak było chociażby w przypadku tegorocznej edycji Intel Extreme Masters, odbywającej się w katowicki Spodku.
Promocja?
Jako pierwszy o planowanej transakcji poinformował serwis Variety, utrzymując, że do finalizacji coraz bliżej, a cena sprzedaży wyniesie okrągły miliard dolarów (w gotówce). Nieco inne informacji podał Wall Street Journal, bowiem wynika z nich, że rozmowy między stronami są na wczesnym etapie i droga do zawarcia umowy jest jeszcze daleka.
Część ekspertów jest zdania, że wartość Twitcha jest znacznie wyższa niż domniemana suma oferowana przez YouTube. Serwis jest obecnie najpopularniejszą tego typu platformą na świecie, dzięki czemu wzbudza spore zainterespowanie potencjalnych reklamodawców. Jak wynika z danych Twitcha z ubiegłego roku, średnia wieku jego użytkowników wynosi 21 lat, a 76% z nich lokuje się w przedziale wiekowym 18-49. Co bardzo ważne dla reklamodawców, duża część “widzów” Twitcha to osoby, które coraz mniej czasu spędzają przed telewizorami, za to ponad połowa z nich spędza w serwisie aż 20 godzin tygodniowo.
Prawnicy szykują się do walki
Szefowie YouTube bez wątpienia są jednak przygotowani na batalię z organami antymonopolowymi. Ich spółka to wszak hegemon rynku internetowego wideo, więc każde zwiększenie udziału w rynku może stanowić potencjalne zniekształcenie konkurencji.
Warto przypomnieć, że Google, będący właścicielem YouTube, całkiem niedawno musiał się solidnie wykosztować na zakup izrealskiego start-upa Waze.
- Tola