Media społecznościowe sprawiły, że zmieniło się nasze poczucie prywatności. Jak opisuje to dr Suzana E. Flores, mamy poczucie dystansu w stosunku do profili na Facebooku i nie tylko, przez co często mamy wrażenie, że nie działają tam takie zasady funkcjonowania społecznego, jak w świecie realnym. Klawiatura staje się narzędziem, a ekran monitora niczym tarcza, za którą możemy się pozornie ukryć. Wobec tego często podejmujemy działania, na które nie zdecydowalibyśmy się w rzeczywistości i inaczej postrzegamy wagę niektórych słów.
Hejt i mowa nienawiści w sieci mogą dotknąć każdego z nas. Hejt to sposób na wyrażenie niechęci ostrymi słowami, co daje “szansę” na zaistnienie i przekazanie swoich negatywnych emocji. Komunikat ten nie musi być sprecyzowany. Mowa nienawiści ma zaś na celu obrażenie kogoś ze względu na konkretny czynnik – pochodzenie, kolor skóry, orientację seksualną czy religię. Zjawiska te dotyczą zarówno influencerów, celebrytów, aktywnych użytkowników, jak i przeciętnych osób korzystające z social media. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z różnych powodów może zostać zhejtowany.
Hejt z perspektywy psychologicznej
Pior Bucki, trener kompetencji społecznych i nauczyciel akademicki, autor książek “Porozmawiajmy o komunikacji”, “Viral. Jak zarażać ideami i tworzyć wirusowe treści” oraz “Złap równowagę” odchodzi od definicji hejtu jako czegoś, co jest przynależne tylko i wyłączenie do sieci. Tłumaczy, że jest on inkarnacją agresji, która jest w każdym z nas. Bucki wiąże to zjawisko to z:
- ludzką naturą i agresją. Każdy z nas może być i każdy z nas bywa hejterem. Agresywne zachowania są najczęściej wynikiem jakiejś frustracji. Może być ona związana z tym, co nas spotkało albo co nas nie spotkało. Z przekroczeniem naszych granic lub tym, że komuś się bardziej powiodło. Sama nienawiść, która pojawia się w efekcie agresji i frustracji jest bardzo głęboko zakorzeniona w każdym z nas. Dla wielu osób jest sposobem funkcjonowania, a dla tych, którym daje poczucie wyższości z powodu upokorzenia drugiego człowieka oraz upustu emocji – wręcz niesie za sobą nagrodę w postaci satysfakcji.
- mówieniem w emocjach. Będąc pod wpływem emocji często używamy argumentów ad personam, a nie ad meritum. Pod wpływem chwili posługujemy się manipulacyjnymi argumentami, które do niczego nie prowadzą. Wówczas pierwszym zakładnikiem są fakty, a my bazujemy tylko na własnych przekonaniach. Ulegamy im bez skonfrontowania ich z rzeczywistością. Jednak żeby wiedzieć, jak jest naprawdę, trzeba to dokładnie sprawdzić i na tym polu komunikacji często pojawiają się braki.
- kulturą, w jakiej wzrastamy. Ludzie uczą się przez obserwacje. Hejt wynika z różnic indywidualnych i kultury. Ludzie obserwują w domu, otoczeniu, debacie publiczne innych i widzą jaka kultura w rozumieniu ich kultury jest słaba. Często obserwując, że ktoś ma za nic drugiego człowieka, podążamy za pewnymi wzorcami i ktoś, kto ma inne racje staje się dla nas wrogiem.
- konstrukcją usztywnienia poznawczego. Szukamy winy poza sobą i uważamy, że ktoś jest winny temu, że nam jest źle. Taki światopogląd może być bardzo groźny, bo nie przyglądamy się zupełnie sobie tylko innym. Czasami nawet mówimy, że hejtujemy, bo inni też hejtują i stosujemy takie odwrócenie.
- polaryzacją. Nienawiść związana jest z różnicami, które są celowo akcentowane. Są to podziały na „my” vs „oni”, podziały na „moje” vs „twoje”, oraz to, co uważamy za moralne i niemoralne. Wszędzie tam, gdzie pojawia się polaryzacja występuje także zaangażowanie, a to może przekładać się np. na zwiększenie liczby odsłon i być opłacalne, gdyż media i politycy mogą w ten sposób angażować do sporu. Cechą immanentną człowieka jest nieumiejętność przetrawienia tych różnic, dlatego możemy paść ofiarami modelu finansowego i być podatni na hejt.
- dehumanizacją i anihilacją. Hejt mowa nienawiści mają związek z dehumanizacją, czyli pozbawianiem cech ludzkich. Przestajemy myśleć o emocjach innych. Jeżeli ktoś został wychowany takiej sytuacji, gdzie za nic ma się uczucia innych, wtedy pojawia się drugi etap po dehumanizacji – łatwość anihilacji i likwidacji. Wówczas człowieka się dehumanizuje, a potem likwiduje. Nawet jeśli robi się to słowem, może to być bardzo groźne.
Obecnie mamy do czynienia także z hejtem wywoływanym przez sztuczne boty i technologie. Tam, gdzie dyskusja jest za mało agresywna podrzuca się podpałkę w postaci alternatywnych, niesprawdzonych informacji, po to, by polaryzować.
Bucki wskazuje, że korzyścią jaką z takiego zachowania ma osoba hejtująca jest ogromna satysfakcja. Czasami jest to jedyny dla niego model komunikowania swojej frustracji.
Dlaczego komunikujemy się w taki sposób?
O szersze wyjaśnienie tego, dlaczego decydujemy się na taką formę komunikacji poprosiliśmy także dr Annę Miotk z Polskiego Badania Internetu oraz UKSWE, która z wykształcenia jest socjologiem. Badaczka wskazuje, że powody tego typu komunikacji są różne. U nastolatków czy dzieci na pierwszym miejscu będzie ograniczona zdolność do konsekwencji przewidywania swoich działań. Oni jeszcze nie wiedzą, na co mogą sobie pozwolić, a na co nie, i jakie będą tego skutki. Zarówno w przypadku dzieci, jak i dorosłych, powinniśmy brać pod uwagę jeszcze kilka czynników. Anna Miotk wylicza:
- Po pierwsze, pisząc w sieci nie widzimy twarzy rozmówcy. Coś, czego nie powiedzielibyśmy mu osobiście, patrząc mu prosto w oczy, jak najbardziej jesteśmy w stanie napisać. Nie jesteśmy w stanie uruchomić empatii wobec drugiego, bo przed oczami mamy tylko ekran komputera. Zwłaszcza, gdy się kłócimy.
- Po drugie, to kwestia osobistej kultury lub jej braku. Są ludzie, którzy nawet między sobą rozmawiają posługując się przekleństwami i wyzwiskami – bo tak do nich mówiono w domu. Tak próbują się też porozumiewać z innymi w sieci.
- Po trzecie, brak świadomości funkcjonowania mechanizmów mediów społecznościowych. Ponieważ platformy społecznościowe mają dużo użytkowników i dużo treści, stosują mechanizmy selekcji treści. Treść jest uznawana za istotną dla danego użytkownika, jeśli pasuje do treści, które wcześniej lubił, ale równocześnie interesuje i angażuje jego znajomych. Jakie treści najbardziej interesują i angażują? Takie, w których mamy konflikt i emocje, a zwłaszcza złość, oburzenie. Ryan Holiday w swojej książce „Zaufaj mi, jestem kłamcą” pisał, że użytkowników mediów społecznościowych wystarczy porządnie wkurzyć. Sami zaczną wtedy udostępniać daną treść.
- Po czwarte, brak świadomości, czym jest mowa nienawiści. Tego nie wiedzą często nawet najbardziej wykształcone osoby.
- Po piąte, zacietrzewienie. To taka postawa, kiedy tak bardzo jestem na kogoś cięty, że nie panuję nad tym, co mówię i robię. Ale też nie docierają do mnie żadne racjonalne argumenty, że może być inaczej. To częsta postawa wśród uczestników sporów politycznych, niezależna od orientacji.
- Po szóste, często włącza się też mechanizm kozła ofiarnego. Ktoś kto jest słabszy, z jakiegoś powodu jest obśmiewany czy krytykowany przez całą grupę.
Granicy cenzury w sieci a hejt
Gdzie jest granica cenzury w internecie, gdzie zaczyna się hejt? Jak odpowiada Jacek Kotarbiński, trener, autorytet świata marketingu i autor bloga kotarbinski.com, w powszechnym mniemaniu mamy dość zniekształcone pojęcie „cenzury”. Przypomina on, że celem cenzury treści jest manipulacja przekazem informacji w taki sposób, aby osiągnąć konkretny cel. Na przykład poprzez wycinanie fragmentów wypowiedzi, co zmienia kontekst, czy budowanie opinii na podstawie wyimków, wyciągniętych z sensu zdania. Jest to element czarnej manipulacji społeczeństwem. Zaznacza on jednak, że usuwanie nienawistnych komentarzy i blokowanie ich autorów nie jest cenzurą – to po prostu walka z przemocą werbalną w sieci.
“Nie możemy mylić tych pojęć. Wolność słowa nie polega na tym, że werbalnie wolno wszystko – to anarchia. Internet nie narzuca reguł, ale zasady tworzą sami internauci. Jeżeli ktoś nie potrafi prowadzić dyskusji bez personalnych ataków, wulgarnego języka skierowanego do konkretnej osoby czy po prostu oszczerstw to trudno dawać mu prawo publicznych wypowiedzi. A statusy w mediach społecznościowych tysięcy fan pages mają właśnie otwarty charakter. Raczej nie pozwalamy na wulgarne zachowania offline, dlaczego mielibyśmy je dopuszczać online? Nie ma to żadnego związku z cenzurą. Natomiast jeśli ktoś akceptuje hejt na własnym fanpage to jego wola. Ale prawo administratora, moderatora do dbałości o higienę profilu nie można definiować cenzurą. To bardzo wygodny buzzword, właśnie dla hejterów – tłumaczy Jacek Kotarbiński.
Inną kwestią są fakty i ich odmienna interpretacja. Tu mamy prawo się różnić, ale trzeba o tym umieć dyskutować. Ponieważ media społecznościowe są silnie emocjonalne to, jak wskazuje ekspert, łatwo tu o flame wars. Podkreśla on, że internet to zupełnie inna, psychiczna przestrzeń niż dyskusja twarzą w twarz z kolegami z uczelni czy klasy. Społeczeństwo dopiero uczy się dyskusji w sieci i ten proces nadal trwa. Zupełnie inaczej podchodzi do tego 25 latek, a jeszcze inaczej 50 latek. Za przykład Kotarbiński podaje to, że obserwujemy silną akceptację dla rekomendacji internautów, zaufania do ich komentarzy – to idealne pole manipulacji np. astroturfingu czy rozsiewania fakenews i budowania postprawdy.
O tym, jak walczyć z hejtem i mową nienawiści przeczytasz w artykule: 10 porad ekspertów, jak reagować i walczyć z hejtem.
- Grzegorz Brudny