reklama
Niedawno, w niektórych mediach pojawiła się informacja o tym, że wpływy influencerów zaczęły powoli spadać. Nowy raport opublikowany na stronie hypeauditor.com pokazuje, że nie jest to do końca prawda. Influencerzy wciąż mają się naprawdę dobrze, a zwłaszcza ci wirtualni.
Influencerzy na Instagramie
Jeżeli na myśl o influencerach od razu przychodzą Wam do głowy nazwiska ludzi to można rzec, że jesteście w błędzie. Od niedawna możemy bowiem zaobserwować zjawisko zwane… wirtualnymi influencerami.
O jednym z nich, Miqueli, pisaliśmy już jakiś czas temu. Teraz okazuje się, że Miquela i jej wirtualne koleżanki influencerki mają na odbiorców większy wpływ, niż ci realni. I chociaż wydaje się to być absurdalne, to właśnie takie dane możemy znaleźć w raporcie opublikowanym na stronie hypeauditor.com.
Zjawisko to wydaje się o tyle dziwne, że od kilku lat wiele marek walczy o to, aby osoby zarabiające na działaniach w sieci były bardziej ludzkie. Zaskakujące jest więc to, że więcej zaufania mamy obecnie do komputerów, a ludzcy influencerzy nie są w tym momencie w stanie się przez nich przebić.
Dane z raportu
Przede wszystkim, jedną z bardziej szokujących danych jest wskaźnik zaangażowania. To właśnie wirtualni influencerzy posiadają prawie 3 razy więcej zaangażowania odbiorców niż ci, którzy nie zostali wygenerowani przez komputer. Nie wierzycie? Zobaczcie sami!
Kolejne dane również są bardzo ciekawe, ponieważ dotyczą wieku i płci odbiorców. I tak, okazuje się, że do 44 roku życia, to kobiety są bardziej podatne na influencerów wirtualnych, a największa liczbę odbiorców wirtualnych jest w wieku 25-34 lata.
Nie powinno być zaskoczeniem, że wśród wszystkich obserwujących wirtualnych influencerów, najwięcej, bo aż 23% pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Drugie miejsce należy do Brazylii, jednak tam udział procentowy odbiorców wynosi jedynie 9%. Trzecie miejsce zaś, z 5%, należy do Rosji. Jak zatem łatwo wywnioskować, aż 2 na 5 influencerów wirtualnych pochodzi z USA.
Dane odnośnie postów influencerów
Realni influencerzy wydają się być na znacznie gorszej pozycji niż ci wirtualni. Dlaczego? Według raportu zamieszczonego na stronie hypeauditor.com, aby uzyskać taką samą liczbę odbiorców i stopień ich zaangażowania jak wirtualni influencerzy, ci rzeczywiści powinni dodawać aż 4 razy więcej postów od nich.
Dane te nie oznaczają jednak, że influencerzy wirtualni dodają ich w nadmiarze, albo systematycznie. Po prostu dla odbiorców, postać generowana komputerowo staje się dużo bardziej interesująca niż taki influencer, który jest do nas podobny.
W dodatku, prowadzenie konta, np. na Instagramie takiego wirtualnego influencera jest bardzo kosztowne. Człowiek, który chce dodać zdjęcie, potrzebuje w tym celu jedynie smartfona, z którego prawdopodobnie i tak korzysta na co dzień. Postać komputerowa natomiast, musi podjąć współpracę z grafikiem, który wykona projekt w 3D. Nie jest to co prawda najtańsze rozwiązanie, ale przynosi efekty nawet wtedy, gdy posty nie są dodawane regularnie.
Potwierdza to także poniższy wykres, który udowadnia wpływ zaprojektowanych, wirtualnych influencerów nawet wtedy, gdy nie dodawali postów w ciągu co najmniej 30 dni.
Na końcu znajdują się również dane, iż co jakiś czas liczba obserwujących spada. Nie jest jednak udowodnione co za odpowiada za taki stan rzeczy. Jak sugeruje sam serwis, prawdopodobnie odpowiada za to likwidacja poszczególnych botów lub po prostu jest to znudzenie wynikające ze znużenia tematem robotów i sztucznej inteligencji.
Nie warto jednak lekceważyć tego tematu, zwłaszcza, gdy jesteśmy influencerami. Zjawisko to pokazuje bowiem, że nowe technologie zawsze wywołują emocje i zainteresowanie. Pokazuje to, iż w dzisiejszych czasach nie tylko kreatywność i ciężka praca ma znaczenie, ale przede wszystkim otwarty umysł. Pozwoli to na zrozumienie pewnych zjawisk i tendencji, ale również znaleźć sposób na rozwój własnej działalności.