reklama
W czasach, gdy internet gra pierwsze skrzypce, chcąc o czymś poinformować, wybieramy social media lub tworzymy osobny artykuł na ten temat. Twitter tętni życiem politycznym, na Facebooku użytkownicy mówią, co myślą na dany temat, a Instagram przepełniony jest zdjęciami z opisem będącym opiniotwórczym wyrażeniem własnego zdania. To wszystko musiało skończyć się jednym – dużą ilością fake newsów.
Fake news niczym głuchy telefon
Jestem przekonana, że większość z nas w dzieciństwie bawiła się w głuchy telefon. Gra ta, polegała na przekazywaniu kolejnej osobie na ucho zdania, które powiedziała poprzednia osoba. Zazwyczaj kończyło się to śmiesznym przekręceniem słów, w rezultacie, z całkiem nowym sensem lub jego brakiem. I rzeczywiście, to wydaje się bardzo zabawne zwłaszcza wtedy, gdy nikogo nie krzywdzi. Jednak wyobraźmy sobie taki głuchy telefon dotyczący ważnych kwestii, np. zdrowotnych, politycznych czy społecznych. Z tym, że osoba będąca na początku, od razu mówi coś, co jest kompletną bzdurą, a następna dokłada do tego jeszcze swoją opinię. A takim rodzajem głuchego telefonu są właśnie fake newsy. I chociaż walczą z nimi specjalne organizacje, firmy i giganci social mediów, tacy jak: Facebook, Twitter czy Pinterest – walka ta wydaje się być naprawdę nierówna.
Czytam i zastanawiam się, czy to prawda
Warto być uważnym w świecie, gdzie dezinformacja jest zjawiskiem niemalże tak powszechnym, jak publikacja postów ze zwierzakiem. Tym bardziej, że osoba publikująca fałszywą treść, nie zawsze musi być tego świadoma. Co więcej, w większości przypadków informacje te wydają się być wiarygodne. Wszystko po to, aby użytkownik przekazał je dalej. Fake newsy przybierają różne formy. Oto najpopularniejsze z nich:
- Ja informuję, ty przekazujesz dalej
Ten rodzaj dezinformacji widoczny jest najbardziej teraz, gdy mamy do czynienia z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Jednym z najpopularniejszych fake newsów jest chociażby ten o możliwości uodpornienia się na COVID-19 witaminą C, czy sokiem z buraka. Na niektórych portalach, osoby piszące idą nawet o krok dalej i twierdzą, że da się nimi uzdrowić osobę zakażoną. W sieci swego czasu pojawiały się również informacje rodzące panikę w użytkownikach, gdzie, np. osoba pijana, przedstawiana była jako ofiara koronawirusa. To nie jedyne fake newsy, bo jak czytamy na kopalniawiedzy.pl, aż 90% influecerów kłamie, np. w kwestii diet, podając fałszywe informacje odnośnie składów, wartości odżywczych itd.
- Robię coś ja, robisz to Ty
Challenge to jedna z form zachęty do działania bądź powtórzenia czegoś przez innych użytkowników. I tu pojawia się znany wszystkim już #koronawiruschallenge na TikToku. Natomiast obok tej “zabawy”, zaobserwować możemy też na innych serwisach społecznościowych, po prostu świadome działania, bez brania odpowiedzialności za odbiorców lub osoby, do których to dotrze. Na temat takich zachowań, podając przy tym odpowiednie przykłady, bardzo dobrze wypowiedział się Gargemel w jednym ze swoich filmów.
- Poglądy łączą, a czasem dzielą
Ten rodzaj dezinformacji w zasadzie jest chyba najbardziej szkodliwy. Wystarczy, że jedna osoba podzieli się swoimi przemyśleniami, które często nie są podparte żadnymi dowodami i wiedzą, a reszta się z tym zgodzi. W rezultacie, powstaje zupełnie coś innego, pozostającego bez odpowiedniego kontekstu, znaczenie. Jednak największy problem rodzi się wówczas, gdy do wcześniej podanego fake newsa dochodzą hakerzy, czego najlepszym przykładem była marcowa interwencja na mediach społecznościowych PKO Banku Polskiego.
Ta wiadomość prawdopodobnie była spowodowana wcześniejszymi fake newsami na temat przewidywanych zmian w państwie w związku z koronawirusem. A to z kolei, mogło doprowadzić do wielu włamań, gdyż użytkownicy banku nasączeni zmanipulowanymi wcześniej informacjami, byli bardziej podatni na ten rodzaj oszustwa.
A co w tym czasie robią social media?
Walczą z efektami, jak również z samym rozprzestrzenianiem się fałszywych wiadomości. 17 marca na Twitterze pojawiło się oświadczenie Facebooka, Google, LinkedIna, Microsoftu, Reddita, Twittera i serwisu YouTube, oznajmiające połączenie sił w tej sprawie, zwłaszcza w odniesieniu do koronawirusa. Wyglądało ono tak:
Joint Industry Statement from @Facebook, @google, @LinkedIn, @Microsoft, @reddit, @Twitter and @YouTube https://t.co/8H1XVFt2N0 pic.twitter.com/GGJdX7mFKb
— Facebook Newsroom (@fbnewsroom) March 17, 2020
Facebook przeznaczył dodatkowo na ten cel 2 miliony dolarów. Wszystko po to, aby naukowcy mogli znaleźć odpowiedni sposób walki z tym zjawiskiem.Gigant postanowił też już jakiś czas temu podjąć próbę likwidacji nieprawdziwych informacji w reklamach politycznych. I chociaż wszystko wyglądało całkiem nieźle to Facebook dopuścił się niedawno poważnego błędu. Wszystko za sprawą zgłaszania treści i oznaczania ich jako rzetelne bądź nie, w kwestii dezinformacji o COVID-19. Nie tak dawno bowiem, jako SPAM, oznaczył informację od sprawdzonego, rzetelnego źródła.
It looks like an anti-spam rule at FB is going haywire. Facebook sent home content moderators yesterday, who generally can’t WFH due to privacy commitments the company has made. We might be seeing the start of the ML going nuts with less human oversight. https://t.co/XCSz405wtR
— Alex Stamos (@alexstamos) March 17, 2020
Po powyższej interwencji, Facebook naprawił swój błąd. Z tym, że wiąże się z tym smutny wniosek, który niestety pokazuje jak duże jest to zjawisko oraz jak trudno odróżnić prawdę od kłamstwa.
Pozornie dobrze z problemem dezinformacji radzi sobie również Twitter. Niestety – pozornie. Serwis nawiązał wiele ciekawych współprac z organizacjami zdrowia, a nawet sam postanowił edukować innych jak walczyć ze zjawiskiem dezinformacji i zachowywać się w sieci. Z tym, że jak się okazuje “szewc bez butów chodzi”, bo nie tak dawno odnotował szeroko komentowaną w mediach wpadkę. Dotyczyła ona wideo kandydata na prezydenta Joe Bidena, który z pewnością siebie zapowiedział ponowny wybór na prezydenta Donalda Trumpa. I chociaż wideo był odpowiednio przez kogoś zmontowane, to niestety rozprzestrzeniło się w zastraszająco szybkim tempie.
W zestawieniu mediów społecznościowych, najgorzej mimo wszystko wypada TikTok. Co jakiś czas pojawiają się tam informacje o tym, że aplikacja jest pod kontrolą chińskiego rządu i manipuluje treściami lub blokowane reklamy polityczne wcale nie są do końca blokowane. W związku z koronawirusem tu również pojawiają się co jakiś czas głupie challenge pokazujące luźny stosunek do wirusa, czy błędne informacje o obostrzeniach. Sytuacja ta zmusiła nawet WHO do założenia swojego konta na TikToku, gdzie podają rzetelne informacje. Wszystko po to, aby użytkownicy mogli samodzielnie wykształcić swoją opinię o COVID-19.
@whoJoin our challenge & show us how you keep ##HealthyAtHome! Together, against ##COVID19! ##coronavirus♬ original sound – who
To jak oni się do tego zabierają?
To pytanie wbrew pozorom ma jedną odpowiedź – niektóre social media robią wszystko, aby zwalczyć to zjawisko. W tym celu posługują się licznymi algorytmami, wykorzystują sztuczną inteligencję i proszą użytkowników o pomoc w wykryciu fake newsów. Dodatkowo, Facebook, Twitter, czy Pinterest zatrudniają nawet osoby sprawdzające i zgłaszająca nieprawdziwe wiadomości w sposób ręczny. Natomiast skala tego zjawiska nie jest mała, a liczba fałszywych i zmanipulowanych wiadomości rośnie z dnia na dzień. Co więcej, powstają nawet specjalne wtyczki ułatwiające wykrycie takich treści, jak np. nasza polska #FakeHunter, a i to nie pomaga w walce z infodemią.
Jak my, jako użytkownicy możemy pomóc w tej walce?
Wchodząc na swój profil w mediach społecznościowych, na pewno napotykasz się na wiele takich treści będących fake newsami. Jeżeli chcesz pomóc w zwalczaniu tego problemu, zawsze sprawdzaj wiarygodność treści o charakterze zdrowotnym, politycznym, społecznym czy prawnym. Gdy uznasz je za wprowadzające w błąd, zgłoś post, film, zdjęcie. Dodatkowo, nie udostępniaj też wiadomości pochodzących z nieznanych źródeł i sam nie pisz postów, zwłaszcza w czasie pandemii, wzbudzających panikę w innych ludziach lub niebędących prawdą. Pamiętajmy, że manipulacja, wypowiedź oddalona od kontekstu, nieprzemyślane zachowania i publikowanie ich w sieci itd to nic innego, jak kolejna dawka dezinformacji.