reklama
W czwartek ustawodawcy w Australii zdecydowali się podjąć zdecydowane kroki i zaostrzyć prawo w stosunku do firm social media.
Australijski premier, Scott Morrison już 26 marca napisał na Twitterze, że to niedopuszczalne, aby wideo z ataku terrorystycznego w Christchurch było dostępne w social media aż przez 69 minut i wskazywał na konieczność zmian. W jego opinii zasady obowiązujące nas w świecie rzeczywistym powinny obowiązywać także online. Wkrótce tak właśnie ma się stać.
Konieczność usuwania nieodpowiednich treści
Kilka tygodni po masakrze, w której zginęło 50 osób, australijska Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę. Wymaga ona od platform mediów społecznościowych „szybkiego” usuwania treści, które pokazują porwania, morderstwa, gwałty lub ataki terrorystyczne.
Jak podaje TechCrunch, jeśli platformy nie pozbędą się treści w odpowiednim czasie, pracownicy w Australii mogą nawet zostać skazani nawet na trzy lata więzienia. Firmy zaś mogą podlegać karom do 10% rocznego zysku. Miałyby one również informować policję w przypadku znaleziona nielegalnych materiałów.
Na ten moment nie określono jeszcze, w jaki sposób treści giganci mieli sprawnie usuwać. Nie zdefiniowano, który pracownicy firm byliby narażenia na kary. Mimo to jest to jedna z bardziej znaczących regulacji w stosunku do social media.
Co na to giganci?
Już teraz grupa rzeczników reprezentująca Facebooka, Google’a oraz inne firmy z tego zakresu sprzeciwia się przepisom obowiązującym w Australii. Twierdzą oni, że prawo to może przyczynić się do cenzury i negatywnych stosunków z innymi krajami.
Digital Industry Group, która reprezentuje Google’a, Facebooka, Twittera, Amazona i Verizon Media w Australii, ostrzegła, że projekt ustawy został przyjęty bez znaczących konsultacji. A wiąże się on przecież z karami dla firm technologicznych za treści tworzone przez użytkowników.
Przedstawiciele władzy twierdzą z kolei, że platformy internetowe muszą poważnie potraktować rozpowszechnianie brutalnych materiałów i reagować. Projekt ustawy zintensyfikował gorącą już światową debatę na temat wolności słowa, przemocy i technologii. Problem jest jednak na tyle złożony, że wymaga dyskusji i wspólnego znalezienia rozwiązania.