reklama
Na koniec 2010 roku liczba zarejestrowanych kont na portalu wynosiła niecałe 2 miliony. Trzęsienie ziemi jakie nawiedziło Japonię (przypomnijmy – 9 stopni w skali Richtera) wraz z ogromnymi stratami w infrastrukturze spowodowało m.in. wielkie problemy z telekomunikacją. Mieszkańcy, nie mogąc połączyć się ze sobą za pomocą telefonów komórkowych, masowo zaczęli rejestrować się na Facebooku. W chwili obecnej ich liczba szacowana jest na ok. 3,6 mln i rośnie w tempie 211 tys. na tydzień, co stawia Japonię w ścisłej czołówce pod tym względem.
Gary Klugman z wallblog.co.uk pisze, że w ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin po tragedii był to jedyny sposób umożliwiający skontaktowanie się ze swoimi bliskimi i znajomymi. Nawet później, gdy usunięto awarie linii energetycznych i łączność za pomocą telefonów była możliwa, Facebook był głównym narzędziem komunikacji. Klugman tłumaczy to m.in. tym, że skala tragedii obudziła wśród Japończyków potrzebę porozumiewania się między prawdziwymi osobami, takimi które nie ukrywają się za twitterowym nickiem i avatarem. Teraz, kiedy cały kraj skupia się na pokryciu ogromnych strat i odbudowie, ten trend zdaje się utrzymywać, co sprawia, że wielkie nieszczęście okazało się być punktem zwrotnym dla Facebooka na tamtejszym rynku.
Nie da się ukryć, że Facebook, w porównaniu do takich serwisów jak wspomniany Twitter czy MySpace, oferuje bardziej otwartą, uniwersalną i dynamiczną formę komunikacji, a jednocześnie nie jest nastawiony na konkretną dziedzinę aktywności ludzkiej, jak to jest w przypadku „LinkedIn” czy naszego „Goldenline”. To niewątpliwie jeden z kluczy do światowego sukcesu jaki osiągnęły Skype i właśnie Facebook, które wyprzedzają w liczbie zarejestrowanych użytkowników najpopularniejszego ze wspomnianych Twittera ponad 3-krotnie.
- Franciszek155