reklama
Serwis DreamGrow opublikował kilka dni temu dane z amerykańskiego rynku social mediów obejmujące okres od kwietnia 2008 do czerwca 2011 roku. Nie uwzględniają więc uruchomionego 28 czerwca br. Google+. Dają jednak dobre pojęcie na temat tego, jakie perspektywy na przyszłość mają poszczególne serwisy, a jednocześnie mogą być cenną wskazówką przy próbie oceny szans na sukces najnowszego produktu Google’a. Przytoczmy wyłaniające się z wykresu najbardziej newralgiczne punkty w historii rozwoju popularności social mediów.
MySpace na tronie
Kwiecień 2008: Zdecydowanie największym udziałem w rynku social mediów może pochwalić się MySpace (ponad 40%). Witryna MySpace.com jest najczęściej odwiedzaną przez Amerykanów stroną internetową. Portal stwarza nie tylko szansę budowania internetowej sieci kontaktów, ale równocześnie rewolucjonizuje podejście muzyków do interakcji z fanami, promocji własnej twórczości. Ciekawe kto wówczas przypuszczał, że za nieco ponad 3 lata to właśnie wpływ na rynek muzyczny będzie tym, co pozostawi po sobie MySpace.
W tym samym czasie ugruntowaną pozycją na rynku dysponują już Facebook i YouTube, ale dystans do lidera jest wciąż spory, gdyż udział w rynku tych serwisów oscyluje wokół 7-8%. W przypadku pozostałych konkurentów ten współczynnik nie przekracza 1%. Dodajmy, że wówczas jeszcze nie ma wśród nich choćby Twittera i LinkedIn.
Umarł król, niech żyje król!
Maj 2009: Wielka i symboliczna zmiana warty – Facebook zaczyna wyprzedzać MySpace’a, który od lipca poprzedniego roku notuje systematyczny spadek popularności. Jak okaże się w przyszłości, ta tendencja nie tylko utrzyma się do dzisiaj, ale będzie przybierać na intensywności. W momencie zrównania popularności obydwu portali, ich udział w rynku to około 35%. YouTube niezagrożony utrzymuje 3. pozycję, ale jednocześnie nie niweluje dystansu do Facebooka, a wręcz go traci (9%). Spośród pozostałych mediów społecznościowych warto odnotować Tagged.com, Yahoo Answers oraz rosnącego w siłę Twittera (1,5-2% rynku).
Upadek legendy
Luty 2010: Spadek popularności MySpace postępuje tak szybko, że rozwijający się wolno acz konsekwentnie YouTube obejmuje 2. miejsce w stawce (15% udziału w rynku). W tym czasie niekwestionowanym liderem jest już Facebook, osiągając pułap 50%. Słabną pozostali konkurenci. Twitter, wykazujący przez pierwsze 3 miesiące działania bardzo dynamiczny rozwój, z biegiem czasu traci udział w rynku. Po ustabilizowaniu sytuacji, osiąga poziom 1%. Przekroczyć tej liczby nie udaje się żadnemu innemu serwisowi.
Stabilizacja, ale kto trzeci?
Czerwiec 2011: MySpace zostaje zdegradowany do roli podrzędnego serwisu, słuch o latach świetności dawno zaginął, a udział w rynku spada poniżej 1%. Lepiej radzą sobie Twitter i Yahoo Answers. Rozwija się LinkedIn, ale w skali globalnej to wciąż niszowy serwis, choć biorąc pod uwagę ścisłą specjalizację portalu, jego twórcy zapewne mieli pełną świadomość tego, że nie będzie zagrażał największym.
A jak się mają liderzy? Obydwaj bardzo wygodnie usadowili się na swoich pozycjach, ich rozwój jest już stosunkowo powolny, aczkolwiek wciąż konsekwentny. Udział w rynku to w przypadku Facebooka nieustannie ponad 50%, a YouTube przekroczył nieznacznie granicę 20%. Czegoś tutaj jednak brakuje. Po raz pierwszy od dawna nie ma niekwestionowanej trzeciej siły. Zajmujący 3. miejsce Twitter wciąż balansuje na granicy 1%, ciężko więc mówić o tym, by stanowił jakiekolwiek zagrożenie.
Cisza przed burzą
Czy czekają nas zmiany? Wydaje się, że są nieuchronne. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to na czym Facebook zbija największy kapitał, czyli uniwersalność tej platformy, łączenie funkcji charakterystycznych dla różnych konkurentów można spokojnie odnieść również do Google+, nie ulega wątpliwości, że najmłodszy gracz musi zaznaczyć swoją obecność na rynku i osłabić nieco obecnych liderów. Trudno powiedzieć, kiedy to się stanie. Być może za kilka miesięcy, za pół roku, ale równie dobrze za rok.
Nie ulega też wątpliwości, że tym, który najbardziej musi się obawiać nowego konkurenta jest właśnie Facebook. Nawet jeśli nie odda pozycji lidera, istnieje spora szansa, że zanotuje pierwszy poważniejszy spadek udziału w rynku. Jednakże o tym, jak będzie, przekonamy się dopiero z jakiś czas.
Dodajmy, że wskaźnikiem przyjętym za kryterium przy sporządzaniu poniższego wykresu jest liczba unikalnych wizyt na poszczególnych portalach.