reklama
O „Operacji Megaupload” pisaliśmy już w piątek. Wówczas Anonimowi „wzięli się” za strony internetowe m.in. Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, FBI czy też Universal Music Group. Ataki stanowiły formę zemsty za akcję podjętą przez rząd amerykański, której celem był serwis Megaupload, czyli niezwykle popularne źródło ściągania plików z sieci. Portal usunięto, aresztując przy okazji kilka osób zajmujących się jego prowadzeniem. Sprawa ma również szerszy kontekst, bowiem amerykański Kongres ma wkrótce zdecydować o losach ustaw SOPA (Stop Online Piracy Act) i PIPA (Protect Intellectual Property Act).
Polskie strony na celowniku Anonimowych?
Z kolei weekend przyniósł olbrzymie zawirowania w polskim Internecie. Zupełnie jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, lawinowo padały kolejne strony internetowe należące do ważnych instytucji. Zaczęło się od oficjalnej witryny Sejmu, później to samo spotkało stronę premier.gov.pl, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydenta RP. Ataki koncentrowały się głównie na witrynach rządowych (gov.pl).
Nie jest do końca pewne, czy za zniknięciem stron stali Anonimowi. Jakkolwiek sami na Twitterze potwierdzili przeprowadzenie akcji (co widać na obrazku załączonym poniżej), serwis Niebezpiecznik.pl wskazywał, że początkowo strona Sejmu była dostępna, tyle że serwer zrywał połączenie, dopiero później nastąpił tzw. „timeout”, będący symptomem ataku DDoS. Może to świadczyć o tym, że początkowo stronę wyłączyła administracja, a dopiero potem, gdy po Sieci rozniosły się wieści o rzekomym ataku, masowa liczba odwiedzin doprowadziła do zniknięcia strony. Wątpliwości nie rozwiały w pełni wypowiedzi przedstawicieli Sejmu i rządu. Magdalena Krzymowska, dyrektor biura prasowego Sejmu, poinformowała TVN24, że awaria strony była przyczyną usterki technicznej. Wtórował jej rzecznik rządu Paweł Graś, przekonując, że nie ma mowy o ataku hakerów. Jednakże minister administracji i cyfryzacji Michał Boni kilka godzin później nie był już tak stanowczy. Co prawda nie potwierdził, że przeprowadzone zostały ataki hakerskie, ale przyznał, że mogła to być zorganizowana forma protestu ze strony internautów.
“TANGO DOWN”
Anonimowi z kolei na jednym ze swoich kont Twitterowych publikowali cały czas wpisy, w których relacjonowali przebieg wydarzeń w polskiej Sieci, ściślej mówiąc awarie kolejnych stron. Charakterystyczny zwrot „TANGO DOWN” wraz z nazwą jednej ze stron co chwilę pojawiał się na profilu grupy. Wszystko motywowane zgodą rządu na podpisanie porozumienia ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement). Polscy internauci protestowali również w inny sposób. Poza licznymi głosami poparcia dla Anonimowych masowo „lajkowali” kolejne fanpejdże w rodzaju „Nie dla ACTA” itp.
Pages: 1 2