X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

Jeśli stworzysz coś innego niż tekst, zdjęcie czy rysunek, możesz zapomnieć o prawie autorskim

Jeśli stworzysz coś innego niż tekst, zdjęcie czy rysunek, możesz zapomnieć o prawie autorskimTomasz Michniewicz / fot. Sarte

reklama


W sieci bardzo popularnym typem licencji jest Creative Commons. Jak bezpiecznie korzystać z tego typu utworów?

Creative Commons ze swojej natury umożliwia innym korzystanie z mojej pracy. Najczęstszym niezrozumieniem, jakie obserwuję w tym przypadku, jest mylne założenie, że licencja CC pozwala mi na wszystko. Tak nie jest. Typów licencji CC jest sporo i często bardzo się od siebie różnią zakresem. Bezpiecznie z nich korzystać, zarówno jako twórca, jak i odbiorca, można tylko wtedy, gdy przeczyta się treść konkretnej licencji i zrozumie, na co pozwala, a na co nie.

Czy można modyfikować i zmieniać utwory?

Pobrane z sieci bez pytania? Nie, bo już samo ich wykorzystane jest bezprawne. Natomiast jeśli chodzi o treści pozyskane w bardziej cywilizowany sposób – wszystko zależy od formy umowy czy zgody twórcy, nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie.

A co z wykorzystaniem wizerunku w mediach społecznościowych? Czy marka może dysponować wizerunkiem np. swoich fanów, jeśli ci np. zdecydują się wziąć udział w organizowanym przez nią konkursie?

Niestety tak. Zawsze chodzi o to samo: mały druk i gwiazdki, które stanowią wyraz mojej zgody na dowolne wykorzystanie mojego wizerunku w zamian za wirtualną szansę wygrania Mercedesa. Teoretycznie można się przepychać, próbować powoływać się na obowiązek wyrażenia zgody „opt-in”, ale to jest batalia przegrana z góry. Najlepiej nie brać udziału w żadnych konkursach i nie przyznawać zezwoleń aplikacjom, których nie jestem stuprocentowo pewny. Po prostu nie warto.

Co w przypadku, gdy utwór, artystyczne wykonanie lub wizerunek zostanie wykorzystany niezgodnie z prawem? Jakie roszczenia przysługują twórcy i jak w praktyce w Polsce wygląda dochodzenie tych roszczeń przed sądem.

Przyjmuje Pan nie do końca prawidłowe założenie, że sprawy tego typu kończą się w sądzie. Tak nie jest. One kończą się najczęściej polubownie – albo w drodze ugody, albo po prostu uregulowania należności. Intencją autora nie jest „rozjechanie” przeciwnika na sali sądowej, tylko uzyskanie godziwego wynagrodzenia za pracę. To łatwiej uzyskać poza sądem, gdy strony nie idą jeszcze na noże.

Najskuteczniejszą metodą jest wystąpienie do naruszyciela za pośrednictwem kancelarii prawnej, która w poważny sposób wyłuszczy mu sytuację i oczekiwania jej rozwiązania. Jeśli oczekiwania są realistyczne, istnieje naprawdę spora szansa na porozumienie. Cały trik polega na tym, że firmy inaczej traktują małego, biednego autora, który wydzwania i pisze maile z dużą ilością wykrzykników, a inaczej z jego prawnikiem, który cytuje kodeks i sucho informuje, co wydarzy się w następnym kroku. Zwłaszcza, jeśli to znana, wyspecjalizowana kancelaria, a nie prawnik „od wszystkiego”.

Zmorą wielu agencji reklamowych jest kopiowanie ich projektów, które prezentowane są np. podczas przetargów. Jakie drogi dochodzenia swoich praw ma później agencja?

Teoretycznie – takie jak każdy inny, z ugodą i sądem włącznie. W praktyce sytuacja przedstawia się dużo gorzej, bo firmy nie chcą wchodzić w spory z dużymi klientami, ryzykować reputację i kolejne zlecenia. To bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza jeśli branża nie jest za duża i partnerzy stale ze sobą współpracują na różnych polach.

Z mojego doświadczenia wynika, że najlepsze efekty odnosi się raczej przeciwdziałając kradzieżom, niż reagując po fakcie. W Niemczech z powodzeniem działa FRAPA, organizacja rejestrująca formaty telewizyjne na terenie UE. Każdy autor formatu w pierwszym kroku rejestruje swój pomysł w zewnętrznym systemie i niezwłocznie wrzuca logotyp FRAPY na prezentację swojego pomysłu. Potencjalni naruszyciele, w tym wypadku stacje telewizyjne, dostają więc jasny sygnał, że praca jest zabezpieczona, a tym samym ryzyko związane z jej bezprawnym wykorzystaniem gwałtownie rośnie. W efekcie chronione formaty po prostu nie są kradzione.

Na tej samej zasadzie działa SARTE, z tą różnicą, że w naszym systemie można zarejestrować o wiele więcej – strategie, plany, projekty, koncepcje kampanii, media plany, dosłownie cokolwiek, co przedstawia się później klientowi. Logotyp SARTE na prezentacji to sygnał ostrzegawczy i nawet jeśli klient jeszcze nie spotkał się z tym zabezpieczeniem, na wszelki wypadek mu się przyjrzy. Jeśli w trakcie przetargu nieuczciwy klient otrzyma dziesięć pomysłów, a trzy z nich będą zabezpieczone w SARTE – jak Pan myśli, które będzie wolał podkraść?

Pages: 1 2

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail