reklama
Przed zmianą dotyczącą naliczania opłat za reklamy typu TrueView, reklamodawcy uiszczali opłaty za kliknięcia w dowolne miejsca na filmie. To z kolei spowodowało, że tak naprawdę nikt nie wiedział co kieruje użytkownikami – czy chęć kliknięcia czy może zwykły przypadek. Aby ulepszyć statystyki, Google postanowiło wdrożyć w życie nowy system w ramach reklamy In-Stream.
Na czym to polega?
Firma stworzyła specjalne płatne miejsca, a jeśli użytkownik w nie kliknie, może nawiązać interakcję z treścią reklamy. Kliknięcie w pozostały obszar reklamy po prostu zatrzymuje film, a nie prowadzi do strony reklamodawcy.
Opłaty – za co?
Kampania reklamowa prowadzona w serwisie YouTube oznacza dla reklamodawców oczywiście opłaty za poszczególne akcje. Chcąc zawojować serwis swoimi reklamami, należy zapłacić za to, że użytkownik obejrzy 30 sekund reklamy lub całą, gdy ta trwa mniej niż pół minuty. Ponadto liczyć się będzie kliknięcie w nazwę kanału lub awatar, nazwę filmu wideo, teaser karty, przycisk Share, banner towarzyszący lub “ścianę” wideo, a także Click-to-action Overlay, link prowadzący na stronę reklamodawcy oraz w przycisk “Zainstaluj”.
Co pozostaje bezpłatne?
Nie za wszystko reklamodawcy muszą płacić, bo niektóre z elementów wciąż zostaną bezpłatne. Wśród nich są adnotacje, przycisk “podoba mi się”, znak wodny kanału, przycisk “pomiń reklamę”, włączenie pełnego ekranu. Za kliknięcia w te obszary reklamy, reklamodawcy nie będą musieli ponosić dodatkowych kosztów.
Manipulowanie treścią i zachowaniem odbiorców to jest to, na czym w większości zależy reklamodawcom, a co w pełni dają im możliwości angażujących kampanii wideo. Co ważne, to fakt, że google naliczając płatność za obejrzenie reklamy, nie naliczy jej za zaangażowanie w treść i odwrotnie.