reklama
Potrzebujących jest obecnie wielu. Warto wyciągać do nich pomocną dłoń. Jednak wielu z nas boi się wspomagać poszczególne grupy finansowo. Powodem jest ciągłe granie na naszych emocjach i ludzkich odruchach serca. Niestety często wraz z poczuciem spełnienia dobrego uczynku, ludzie zostają z pustym portfelem.
W jaki więc sposób weryfikować zbiórki i nie dać się oszukać? Jakie pytania zadać rozmówcy, gdy podejrzewamy go o bycie oszustem? I czy możemy gdzieś zgłosić takie incydenty?
Granie na emocjach
Nasze emocje to główny czynnik, na jakim opiera się wiele oszustów. Jesteśmy zastraszani utratą oszczędności, naruszeniami prywatności, aż w końcu dostajemy szansę na to, aby uratować komuś życie. Metoda na wnuczka czy policjanta to dwa dosyć głośne rodzaje wyłudzeń. Natomiast powszechnie stosowaną praktyką jest również wyłudzanie pieniędzy na fundacje i to różnego rodzaju. Działa to w bardzo prosty sposób. Dociera do nas komunikat przedstawiony za pomocą rozmowy telefonicznej, maila, SMS-a. Reagujemy odruchowo, bez sprawdzania, czy rzeczywiście dana organizacja, czy osoba w ogóle istnieje. Dziś na tapet weźmiemy obecnie najpopularniejsze próby wyłudzenia pieniędzy, na jakie możemy się natknąć w sieci i poza nią.
Telefon z fundacji
Nieznane numery dzwonią do nas niemalże codziennie. I kryją się pod nimi nie tylko zapytania o chęć założenia paneli fotowoltaicznych. Czasami możemy usłyszeć również historię chorego dziecka, samotnej matki czy chociażby niezadbanych zwierząt, które uratowało wspaniale dbające o zwierzaki schronisko. Wówczas pierwszą naszą myślą jest to, w jaki sposób moglibyśmy pomóc. Nasz rozmówca doskonale zdaje sobie z tego sprawę, więc od razu podaje nam jak na tacy sposób na wsparcie finansowe za pomocą przelewu, najlepiej pocztowego. No i oczywiście prosi nas o dane, w tym adres, imię i nazwisko, a czasami nawet datę urodzenia lub PESEL.
Kiedy rozbudzą się w nasz wątpliwości, o ile w ogóle, rozmówca szuka kolejnych sposobów na to, aby nas omotać. Wyjaśnia, że potrzebuje tych informacji, aby wysłać nam certyfikat wsparcia, potwierdzenie lub po prostu, jako fundacja bądź stowarzyszenie muszą gromadzić takie dane. I tu również niektórzy z nas dają się omotać. A gdy rozmówca otrzyma pieniądze oraz potrzebne dane, nagle zostajemy bez wysłanych pieniędzy, certyfikatu, a często wręcz środków do życia. Co zatem powinniśmy zrobić, aby się przed tym obronić?
Przede wszystkim, gdy odbierzemy maila lub telefon z prośbą o pomoc, pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, jest ich sprawdzenie. W tym celu wystarczy wpisać numer lub adres mailowy w wyszukiwarkę Google. Jednak nawet wtedy, gdy dane te będą wskazywały na kontakt z organizacją lub człowiekiem, o którym wspomina rozmówca, zachowajmy w dalszym ciągu ostrożność. Spróbujmy zapytać:
- o inne formy pomocy,
- numer pozwalający sprawdzić fundację w KRS,
- dane pozwalające na to, aby ponownie odezwać się do fundacji, gdy zdecydujemy się pomóc finansowo.
Musimy jednak mieć świadomość tego, że bardzo często osoby dzwoniące do nas z numeru fundacji, nie do końca ją reprezentują, a jedynie nałożyli na swój numer nakładkę innego numeru, w tym przypadku fundacji. Często więc wyszukując numery do nas dzwoniące, zobaczymy także komisariaty policji, urzędy skarbowe, fundacje itd. Dlatego tak istotne jest dopytanie o podstawowe informacje. Jeżeli jest to komisariat policji, nie panikujmy i nie dajmy się zastraszyć. Zapytajmy o imię i nazwisko policjanta, okrąg, w którym pracuje. Przemyślmy cel naszej rozmowy telefonicznej i jeżeli wydaje nam się absurdalny lub nie jesteśmy pewni tego, o czym właśnie mówi policjant, poprośmy o możliwość składania zeznań, wyjaśnień, tłumaczeń na najbliższym komisariacie policji.
Bardzo podobna sytuacja może nas spotkać również na ulicy. Mogą podejść do nas panie lub panowie, prosząc o wsparcie konkretnego celu. Często usłyszymy także od razu, że możemy sprawdzić fundację, najczęściej na jednej ze stron. Wówczas także prośmy o możliwość wsparcia w inny sposób lub poprośmy taką osobę o dokument potwierdzający jej działania, spróbujmy wyszukać ją w sieci, a nawet zadzwońmy na numer organizacji (wyszukany samodzielnie) zapytać, czy rzeczywiście ktoś z jej ramienia zbiera pieniądze na taką zbiórkę. W razie potrzeby możemy także zablokować numer tak, aby ponownie nie mógł wykonać do nas telefonu.
Zobacz również: Nie daj się nabrać! Poznaj najczęstsze oszustwa w mediach społecznościowych
Wyłudzenia na osoby niesłyszące
To niemalże plaga! Na ulicach bowiem jest pełno osób podających się za osoby głuche lub pracujące w Polskim Związku Głuchych. Chodzą oni z kartką, na której znajduje się tabela. Tam z kolei zostajemy poproszeni o wpisanie imienia i nazwiska, wpłaconej kwoty i numeru PESEL lub daty urodzenia. Tu jednakże w bardzo łatwy sposób można sprawdzić wiarygodność takiego „wolontariusza”. Jeżeli jesteśmy osobami głuchymi albo znajmy Polski Język Migowy, możemy zamigać do niej proste zdania, np. „opowiesz mi coś więcej na temat zbiórki?”. Zazwyczaj w tym momencie osoby te się peszą i uciekają.
Warto tu jednak dodać, że niektórzy oszuści znają podstawowe znaki w PJM, dlatego warto wymagać od nich dłuższej odpowiedzi. Jeżeli zaś jesteśmy osobami słyszącymi, bez znajomości języka migowego, wystarczy zadzwonić do Polskiego Związku Głuchych w mieście, w którym zostaliśmy poproszeni o pomoc i zapytać o istnienie takiej zbiórki. Najpewniej usłyszymy wtedy, że takie zbiórki nie istnieją, ponieważ PZG nie ma w zwyczaju stosowania takich praktyk. A oszust najprawdopodobniej ucieknie szybciej, niż do nas podszedł.
Sprzedaż nieistniejących biletów na wydarzenia
Kolejna fala naciągaczy ma miejsce w sferze eventowej. Plaga zapłaty za bilety, które nie istnieją, wciąż rośnie.
Jak widać na screenie, osoba kupująca popełniła jeden, niezwykle znaczący błąd. Wysłała pieniądze za bilet za pomocą Blika, czyli na ten moment jednym z trudniejszych do namierzenia sposobów przelewania pieniędzy. A takich przypadków na grupach jest dużo. Ludzie decydują się kupić bilet, nie mając potwierdzenia za pomocą np. zdjęcia biletu z zakrytym kodem kreskowym, czy chociażby screena, także z zakrytym kodem kreskowym. Starajmy się jednak unikać transakcji z przypadkowymi użytkownikami. Jeżeli jesteśmy członkami grupy, np. na Facebooku, wyszukajmy te osoby za pomocą lupki. Być może już wcześniej zdążyła ona oszukać innych użytkowników.
Aby jednak uniknąć takich sytuacji, rekomendujemy kupowanie biletów przez specjalnie stworzone do sprzedaży biletów portale. Wówczas rzeczywiście musimy zapłacić dodatkowe koszty, jakie pobiera od kupującego strona. Natomiast bardzo często sprzedawcy obniżają pierwotną cenę. Poza tym kupując bilet online i będąc pierwszym kupującym, również płacimy opłatę serwisową. Jednak najważniejszą zaletą odkupienia biletu od innej osoby poprzez serwis pośredniczący jest przede wszystkim fakt, że te bilety rzeczywiście do nas trafią. W przypadku odkupienia biletu bezpośrednio od innej osoby i nie sprawdzeniu poszczególnych informacji bardzo często bilet na koncert czy wydarzenie dalej pozostaje w sferze marzeń.
Czy możemy gdzieś to zgłosić?
Zostaliśmy już oszukani. Co dalej? Sprawę oczywiście możemy zgłosić na policję. Jednak w wielu przypadkach nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Warto więc szukać innych osób, oszukanych w ten sam sposób i zmaksymalizować swoje siły w dotarciu do oszusta lub próbie odzyskania pieniędzy. Z tym, że takie rozwiązanie pomoże jedynie wtedy, gdy nie daliśmy lub przekazaliśmy pieniędzy oszustom z rąk do rąk. W innym przypadku musimy pogodzić się z ich utratą.
Dlatego też zachęcamy do tego, aby informować o takich incydentach. Gdy zauważymy, np. na rynku naszego miasta, osobę zbierająca fundusze na PZG, dzwońmy na policję. Nie ufajmy zbytnio wszystkim i nie dajmy innym grać na naszych emocjach i uczuciach. A gdy chcemy pomóc, róbmy to w sprawdzony sposób.
Przeczytaj również: Jak pomóc mieszkańcom Ukrainy online i nie dać się oszukać? Oto lista sprawdzonych zbiórek