reklama
Można odnieść wrażenie, że Internet w Polsce i na Świecie już od jakiegoś czasu czuje się bezkarnie w swoich działaniach dość jasno skierowanych przeciwko instytucji Kościoła oraz księży i ich działalności. Bo przecież „jestem w Internecie, to mogę”. Na żywo, twarzą w twarz, już niewielu miałoby taką odwagę. Choć z drugiej strony, czy można się dziwić? W sieci co rusz pojawiają się nowe informacje dotyczące szerzącej się pedofilii wśród księży, ich finansów i sposobu życia. I nagle każdy z nas staje się podejrzliwy i w osobie, która z założenia jest powiernikiem samego Boga, dopatrujemy się złodzieja, zboczeńca i przestępcy. Jak wyglądają antyklerykalne działania w social media i w jaki sposób radzi sobie z nimi Kościół?
Antyklerykalna Polska
I choć bez wątpienia jesteśmy narodem chrześcijańskim, równie mocno widać w nas naród antyklerykalny. Z jednej strony, nie ma się czemu dziwić. Wciąż pojawiające się newsy na portalach internetowych i prasie o kolejnych znalezionych porno zdjęciach na dysku komputerowym arcybiskupa, informacje o nowo zakupionych luksusowych mercedesach i niegasnące dyskusje na temat pazerności księży. Denerwuje nas to, bo według nas my zasługujemy na te dobrodziejstwa o wiele bardziej niż „oni”. Bo to my pracujemy od rana do wieczora, a i tak na samochód musimy odkładać długie lata. Bo nam nikt co tydzień nie wrzuca pięknie mieniących się monet i wspaniale szeleszczących banknotów do tacy.
Antyklerykalizm na nowo
O ile kilka, kilkanaście lat temu plotki na temat księży mimo tego, że krążyły, to wciąż miały miano tabu, o tyle w dobie Internetu, gdzie każdy może się wypowiedzieć na każdy temat jawnie, odwaga wiernych i tych, którzy nazywają siebie „wierzącymi, ale nie praktykującymi”, a także ateistów nabrała zupełnie innego tempa i rozmachu. Dziś nikogo nie dziwi rozmowa na Twitterze arcybiskupa Michalika z wiernymi, ani facebookowy fanpage „Wierność jest sexy”, którego obserwuje ponad 62 tysiące osób. Mamy do czynienia z E-Kościołem, którego zasięg może znacząco wzrosnąć. Czy księża jednak potrafią dbać o swój wizerunek w sieci?
Starcie gigantów
Bez wątpienia w pojedynku antyklerycy – ludzie wierzący obie te grupy walczą o uznanie społeczeństwa i prawdę. I choć jedni atakują, a drudzy mniej lub bardziej starają się bronić, pozostaje pytanie, czy działania antyklerykalne w sieci mają na celu tylko i wyłącznie wyjawienie prawdy o duchownych i ich życiu, jednocześnie odrzucając pewnego rodzaju cenzurę, która, nie da się ukryć, w polskim Kościele funkcjonowała bardzo długo, czy może chodzi o udowodnienie czegoś więcej? Chcąc dowiedzieć się na potrzeby niniejszego artykułu różnych opinii o klerykach w naszym kraju, pierwsze kroki skierowałam w stronę wyszukiwarki Google. To, co zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania i przyznam szczerze, mocną mną zbulwersowało.
Internet nie wybacza. Internet nie zapomina
Wpisując w YouTube hasło „ksiądz”, na drugiej pozycji znajduje się dopowiedzenie „Natanek”. Niezapomniany performance, bo tak chyba można nazwać wspomnianego kapłana wstrząsnął całym Internetem i zapoczątkował wiele dyskusji. W sieci pojawiło się mnóstwo wyśmiewających memów, a słowa „wiedz, że coś się dzieje” chyba przeszły do historii i pojawiały się niemal w każdym kontekście. Wyśmiewające wręcz fejsbukowe fanpejdże m.in. „999 tekstów księdza Natanka” z niemalże 16 tysiącami polubień pojawiały się jak grzyby po deszczu. Próżno szukać reakcji osoby zainteresowanej, bo gdyby nawet spróbował „walczyć”, byłaby to poniekąd walka z wiatrakami.
Pedofilia. Jaka pedofilia? To antyklerykalizm!
Dość poważniejszą sprawą jest kwestia pedofilii wśród księży. Od kilku lat można odnieść wrażenie, że to, co wydawało się niemożliwe, staje się smutną i karygodną rzeczywistością. Wpisując do wyszukiwarki Google słowa „Watykan wiadomości” pierwszych kilka linków prowadzi do artykułów, w których jasno mówi się, że w tym świętym miejscu grasuje diabeł. Tajne archiwum pornograficzne arcybiskupa Wesołowskiego ujawnione przez media to tylko jeden z wielu przypadków, który wstrząsnął światem. Na Twitterowych kontach wielu użytkowników bez trudu można znaleźć wpisy otagowane #pedofilia #episkopat #kościół, jak w przypadku Twittera dziennikarza Jarosława Milewczyka.
Jak odpowiadają księża na te zarzuty? Jeśli już, to tylko w mediach. Niemal dwa lata temu, były już szef Konferencji Episkopatu Polski abp. Józef Michalik podczas wywiadu dla mediów jasno powiedział, że przyczyną występowania wśród księży pedofilii jest… prowokacja dzieci. Z kolei zachowanie papieża Franciszka, który zaznaczył, że „użyje kija przeciwko księżom pedofilom” i, który spotyka się z ofiarami księży oskarżonych o pedofilię pokazuje, że być może da się coś wskórać przeciwko tej pladze.
Oskarżenie kolejnych księży o pedofilię wywołuje falę coraz to nowszych protestów społeczeństwa. Oprócz billboardów i nagonek w mediach, na Facebooku powstały m.in. profile „Nie dla religii w szkołach” i „Nie chcę religii w szkole”, które mają być odpowiedzią na hipokryzję księży propagujących życie w celibacie i jednocześnie gwałcących bezbronne dzieci.
Twitter to główne medium, na którym działają księża. Arcybiskup Michalik, oskarżony przez feministkę, która poczuła się urażona podczas homilii oczywiście wygrał proces na swoim koncie nie ćwierknął ani razu na ten temat, natomiast na innych kontach rozpoczęły się dyskusje, w których dość jasno użytkownicy wypowiadali się o „bezkarnym chamstwie”, ale i o tym, że równie dobrze abp Michalik mógłby zażądać od powódki horrendalnej kwoty odszkodowania, a tego nie zrobił. Twitter zamilkł, sprawa również.
Z czego żyje polski Kościół?
Temat rzeka. Bo jak tu działać zgodnie z tradycją, skoro większość wiernych uważa, że wrzucone przez ich pieniądze na tzw. „tacę” idą na zachcianki księży? Wyciąganie kwestii finansowych dotyczących instytucji Kościoła przez Polaków jest bardzo częste, nie tylko w mediach, ale i zapewne w naszych domach. Z jednej strony mamy tych, którzy wciąż doszukują się wielkich milionów przekazywanych dla parafii, a z drugiej strony możemy przeczytać, że finansowanie Kościoła w Polsce jest najniższe w porównaniu do innych europejskich państw.
Księża też muszą odprowadzać podatki, też muszą płacić rachunki i nie oszukujmy się, muszą jakoś żyć. Nieraz kapłani wypowiadali się, że na swoje samochody zbierali pieniądze równie długo jak my lub zostały im podarowane przez rodzinę. W sieci jednak bez problemu można znaleźć strony typu „Księża to złodzieje”. Okej, żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo manifestować swoje zdanie, ale pewne zachowania nie powinny mieć miejsca. Przykład? Proszę bardzo.
Którędy do prawdy?
Jak w każdej sprawie, mamy do rozważenia za i przeciw. I jak w każdej sprawie każdy ma swoje zdanie na ten temat. Jedna strona medalu, to oczywiście wolność słowa i wyrażenia swojej opinii. Jasne, można tworzyć wrogie księżom i Kościołowi mikroblogi czy fanpejdże , ale z drugiej strony może warto zastanowić się czy w życiu realnym też bylibyśmy tak odważni? Walczmy o swoje prawa i karajmy tych, którzy je łamią, ale nie uogólniajmy zachowań jednostek i nie linczujmy całej grupy kleryków.
Bardzo łatwo przekroczyć cienką granicę pomiędzy swoimi prawami, a ograniczeniem ich innym. Choć jeśli chodzi o tę kwestię, mamy w kraju kilku naprawdę odważnych ludzi, broniących swojego zdania i atakujących tych, którzy się z nim nie zgadzają. Radykałowie w naszym kraju mają sporą władzę i bardzo dużą charyzmę, ale o tym może następnym razem…