X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

LinkedIn znowu czerpie od innych – były powiadomienia, czas na przycisk Obserwuj

LinkedIn znowu czerpie od innych – były powiadomienia, czas na przycisk Obserwujfot. mariosundar/CC/Flickr

reklama


Możliwość jednostronnego “obserwowania” innych użytkowników, bez potrzeby dodawania ich do listy znajomych czy kontaktów do niedawna kojarzona była wyłącznie z Twitterem. Wystarczy kliknąć w przycisk “Obserwuj” znajdujący się na profilu innego użytkownika. Gwoli ścisłości zaznaczmy, że to w dalszym ciągu podstawa komunikacji na Twitterze.

Po pewnym czasie na wprowadzenie podobnej funkcji w postaci przycisku „Subskrybuj” zdecydowały się władze Facebooka. W tym przypadku była to spora odmiana od dominującej w serwisie komunikacji między użytkownikami będącymi znajomymi.

Teraz na dodanie nowej funkcji w postaci przycisku „Obserwuj” zdecydowali się szefowie LinkedIn. Patrząc przez pryzmat dotychczasowej historii rozwoju serwisu wydaje się to być bardzo logicznym posunięciem. W przeszłości już kilka razy serwis wzbogacał się o rozwiązania wprost zaczerpnięte z innych portali. Dość wymienić chociażby wprowadzenie przycisku „Obserwuj firmę” czy dopieszczenie na facebookową modłę szczegółowych statystyk dotyczących tychże stron. Ostatnim przykładem czerpania inspiracji (kopiowania?) od innych serwisów było uruchomienie doskonale znanej z Facebooka funkcji powiadomień.

Nowej funkcji nie należy mylić ze wspomnianą wyżej możliwością obserwowania profili firm, która działa identycznie jak przycisk „Lubię to” w odniesieniu do fanpejdży. Przycisk „Obserwuj” ma zastosowanie wyłącznie w odniesieniu do innych użytkowników posiadających profile prywatne. Podobnie jak do niedawna miało to miejsce na Facebooku, obserwowanie na LinkedIn niepublicznych treści innych użytkowników było możliwe wyłącznie wówczas, gdy należeli oni do listy kontaktów obserwującego. Na to z kolei musieli zgodzić się obydwaj użytkownicy – zapraszający (poprzez sam fakt wysłania zaproszenia) oraz przyjmujący zaproszenie. Teraz będzie można „lajkować” i komentować treści publikowane również przez użytkowników spoza listy kontaktów.

Przesłanki jakie kryją się za wprowadzeniem nowej funkcji są zapewne podobne jak w przypadku Twittera i Facebooka. Możliwość obserwowania znanych postaci, które niekoniecznie wyraziłyby zgodę na nawiązanie znajomości to zawsze szansa na zatrzymanie użytkownika w serwisie kilka chwil dłużej. Póki co możliwość posiadania własnych „followersów” będzie miała jednak wyłącznie grupa 150 wyselekcjonowanych użytkowników, cytując za wpisem na blogu LinkedIn: „najbardziej wpływowych”. Wśród nich znajdują się między innymi dwaj główni kandydaci w zbliżających się wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych – demokrata Barack Obama i republikanin Mitt Romney. Jednocześnie otrzymają oni możliwość wglądu w statystyki dotyczące obserwujących, np. miejsca ich pochodzenia.

Funkcja ma być upowszechniona w nadchodzących miesiącach. Do tego czasu użytkownicy zainteresowani jej wprowadzeniem na swoich profilach będą mogli zgłosić wniosek do administratorów LinkedIn. Trzeba przyznać, że takie etapowe wprowadzanie nowości pasuje do LinkedIn chyba lepiej niż do któregokolwiek z konkurentów.

Częścią nowej funkcji będzie również system rekomendacji. Serwis, bazując na naszej liście obserwowanych, wskaże nam innych użytkowników, których treści potencjalnie chcielibyśmy śledzić.

Reklama

Newsletter

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na bezpłatny newsletter.

free newsletter templates powered by FreshMail