reklama
Mateusz Tułecki to od 2009 roku organizuje jedną z najważniejszych konferencji branżowych w tym kraju. InternetBeta, która stała się kultowym wydarzeniem w kalendarzu marketerów i pasjonatów nowych technologii gromadzi co roku setki gości i dziesiątki prelegentów, którzy przyjeżdżają do Kielnarowej nie tylko ze względu na wiedzę, jaką mogą zdobyć, ale i niepowtarzalny klimat. Zapytaliśmy organizatora Bety o to, jak przez lata zmieniała się konferencja, kto stoi za sukcesem wydarzenia, jakie wydarzenia wpłynęły nią najbardziej oraz dlaczego warto być na tegorocznej, jubileuszowej edycji.
Monika Kuchta: Tegoroczna InternetBeta jest wyjątkowa, bo to 10. edycja konferencji. Jak przez ostatnie lata zmieniło się to wydarzenie?
Mateusz Tułecki: Na przestrzeni lat InternetBeta cały czas ewoluowała, zarówno jeżeli chodzi o tematy, prelegentów, jak i uczestników. Każda kolejna edycja dotykała tego, co aktualnie działo się w sieci, nowych technologiach, marketingu, ale i innych obszarach. Gdybyśmy popatrzyli na tytuły wystąpień w poszczególnych latach, zobaczylibyśmy, czym żył świat nowych technologii w danym roku i co wówczas było niesamowicie inspirujące. Chciałem, aby każda kolejna edycja była lepsza niż poprzednia, pod jakimkolwiek względem. Z drugiej strony starałem się, żeby Beta nie straciła swojego klimatu i by coś, co powoduje, że ludzie na nią przyjeżdżają i uwielbiają na niej spędzać czas pozostało.
Jak wspominasz pierwszą edycję konferencji?
Pierwszą edycję Bety absolutnie zapamiętam do końca życia. Zapragnąłem stworzyć konferencję, która łączyłaby różne środowiska związane z internetem i nowymi technologiami. Wydawał mi się to świetny koncept, a część ludzi z branży podzielali mój entuzjazm. Natomiast było to także ogromne ryzyko, by zapełnić salę, by ci ludzie faktycznie przyjechali i byli zadowoleni z tego, co tam się dzieje. Prelegentów od samego początku było bardzo dużo – w pierwszej edycji było to chyba 60 osób. Pamiętam, że parę z nich nie dojechało, co spowodowało pewne komplikacje i konieczność przewrócenia wszystkiego do góry nogami.
Pierwsza edycja był to więc olbrzymi stres, jednak na koniec dnia byłem absolutnie szczęśliwy, bo jak zakończyłem konferencję to ludzie wstali z miejsc i zrobili mi owację na stojąco. Tego momentu nie zapomnę do końca życia.
Którą edycję wspominasz z największym sentymentem?
Myślę, że z największym sentymentem wspominam drugą edycję. Miałem wtedy marzenie, aby zaprosić na nią fantastycznych mówców ze świata. I udało mi się sprowadzić Alexandra Barda, autora „Netokracji” i wykładowcę Stockholm School of Economics, który jest także producentem muzycznym i twórcą zespołu Army of Lovers. I on przyjechał po prostu po to, żeby być na Becie.
Wtedy również wstąpił Profesor Lawrence Lessig, chyba najważniejszy prawnik związany z internetem i nowymi technologiami, twórca Creative Commons. Leciał on 16 godzin po to, by spędzić 10 godzin w Polsce i znów polecieć 14 godzin, bo spodobał mu się format, to, że przyjeżdżają ludzie z bardzo różnych sfer nowych technologii w Polsce i chciał po prostu tu być z nami. Nie zapłaciłem mu za wystąpienie ani złotówki, oczywiście poza pokryciem kosztów przelotu i kosztów związanych z przyjazdem, ale on nie chciał pieniędzy – on po prostu chciał wystąpić na InternetBeta. I to było absolutnie niesamowite dla mnie i stwierdziłam wtedy, że faktycznie robię coś wartościowego.
Dlaczego akurat nazwa „InternetBeta”?
Wydaje mi się, że nowe technologie i internet są w permanentnej wersji beta. Cały czas się rozwijają i stąd nazwa konferencji. Mam świadomość tego, że te tematy, które poruszamy teraz na Becie mogą za jakiś czas się rozwinąć i być wręcz nieaktualne.
Dlatego nazwa nawiązuje do tego, aby pokazać tą niestałość, zasugerować, że warto cały czas podnosić swoje kwalifikacje i poszerzać horyzonty. Bo to co mamy teraz jest wersją beta tego, co będzie potem. A potem też będzie wersja beta ;)
Potrafiłbyś wskazać najważniejsze wydarzenie dla InternetBeta? Takie, które w jakiś sposób zaważyło o rozwoju konferencji lub jej sukcesie?
Pamiętam, jak na samym początku przyjechałem na KrakSpot do Krakowa i miałem tam krótkie wystąpienie. Opowiedziałem o tym, że chcę zrobić taką konferencję i wtedy prawie wszyscy pukali się w czoło uważali, że raczej to nie wyjdzie, że w zebranie całej branży w Rzeszowie i różnych perspektyw na nowe technologie oraz internet mogą nie wyjść. I to był taki moment, który pamiętam i który zaważył, że stwierdziłem, że nie ma bata – to wyjdzie.
Bardzo ważnym elementem całej układanki było to również, że w pierwszą edycję konferencji uwierzył Intel, czyli międzynarodowa korporacja związana z nowymi technologiami, dla której robiłem kampanie jeszcze będąc na studiach. I ta jedna z największych na świecie firm stwierdziła, że chce zaryzykować, wierzy, że to się uda i mi ufa. Ten moment, gdy dowiedziałem się, że w to wchodzą absolutnie dodał mi skrzydeł.
Jestem zdania, że cokolwiek dobrego zrobimy w życiu ta karma wraca. I tych różnych dowodów na to na przestrzeni lat mam absolutnie dużo. Nie mówiąc już o akcji #Beciaki dla Żony mojego brata, która walczyła z nowotworem. Ten feedback, który dostałem od ludzi, ich zaangażowanie, to było coś nieprawdopodobnego. To wtedy chyba najbardziej uwierzyłem, że to, co robię ma sens, bo w jakiś tam sposób udało mi się przez tą Betę wpłynąć na życie ludzi, że oni stwierdzili, że to ma wartość. Mnie na pewno zmieniła ta cała akcja, bo byłem absolutnie szczęśliwy i zszokowany, że udało się stworzyć takie więzi pomiędzy ludźmi na Becie.
Który z prelegentów i jakie wystąpienie na przestrzeni tych wszystkich edycji zapadło Ci najbardziej w pamięci?
Prelegentów było bardzo dużo, ale ja mam jeden problem – będąc organizatorem cały czas biegam pomiędzy salami próbując ogarnąć całość konferencji, co powoduje, że tych wystąpień, na których jestem od początku do końca jest relatywnie mało. Marzę, żeby na taką Betę pojechać w charakterze uczestnika, bo po to to robię – aby była ona taką konferencją, jaką sam bym sobie wymarzył. Niestety, z racji moje funkcji nie jestem w stanie w niej uczestniczyć od A do Z.
Jeśli jednak chodzi o niezapomniane wystąpienia, to na pewno wspominany już Lawrence Lessig, Alexander Bard i Andrew Keen zapadli mi w pamięć, bo bardzo czekałem na ich prezentację i były to osoby, które wpłynęły na mój sposób postrzegania świata oraz nowych technologii.
Tak naprawdę tych wystąpień, które zapadają mi w pamięć i robią na mnie wrażenie jest naprawdę bardzo dużo. Wystąpienia Szymona Szymczyka, Romka Łozińskiego, Pawła Tkaczyka, Krystiana Gontarka – mógłbym wymieniać w nieskończoność, bo tych prelegentów dotąd na Becie przewinęło się paręset. Takie spełnienie marzeń to było poznanie ludzi, którzy przyjechali z bardzo daleka, by na Becie być, bo ten koncept wydał im się wartościowy i podzielili się swoim doświadczeniem.
Paweł Tkaczyk na InternetBeta 2016, źródło: facebook.com/InternetBeta
Kto stoi za sukcesem InternetBeta? Co było inspiracją do stworzenia takiego przedsięwzięcia?
Inspiracją do stworzenia tego wydarzenia było to, że gdy sam jeździłem po bardzo różnych konferencjach związanych z nowymi technologiami i internetem, zauważyłem, że ci ludzie z różnych środowisk – marketingowych, startupowych, socjologicznych czy NGO – się nie znają. I byłoby super, gdyby mogli się poznać i wzajemnie wymienić doświadczeniami, bo to niosłoby korzyść dla każdego, a jeżeli jeszcze uda mi się stworzyć odpowiedni klimat sprzyjający tym wymianom wiedzy i doświadczenia, to byłoby to spełnienie moich marzeń. I to było u podwalin InternetBeta.
Od samego początku konferencję organizuję ja i odpowiadam za sponsorów, partnerów, prelegentów czy współpracę z mediami. Ludzie, którzy mi w tym pomagają zmieniają się na przestrzeni lat i było ich wielu, między innymi Marzena Rębiasz, która przy pierwszych Betach pomagała. Od wielu lat działam wspólnie z Łukaszem Bisem, z którym tworzymy niejako dwuosobowy zespół organizacyjny konferencji, na którą przyjeżdża kilkaset osób co roku. Fantastycznie się rozumiemy, bo on jest w stanie ten mój chaos poukładać. Przy konferencji pomaga także niezliczona ilość studentów, absolwentów, ludzi, którzy przychodzą, bo chcą pomóc w tym wydarzeniu i je współtworzyć. Również osoby pracujące na co dzień w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Monika Ślepecka z Działu Nauki. Olbrzymie wsparcie zawsze mieliśmy od Rektora, a obecnie Prezydenta Uczelni, Tadeusza Pomianka. Jestem im absolutnie wdzięczny, bo to przecież oni współtworzą Betę.
Myślę, że czas na pytanie, które zadaje sobie wielu uczestników, szczególnie jadąc na Betę po raz pierwszy – dlaczego akurat Kielnarowa?
Kielnarowa jest kampusem zbudowanym przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania, gdzie pracowałem tworząc Betę i z którą to uczelnią organizujemy ją wspólnie od lat. Trzecia edycja odbyła się właśnie na tym kampusie, który był już gotowy i okazał się fantastycznym miejscem do organizacji tego wydarzenia. Ludziom spodobało się, że wyjeżdżają poza centrum, spędzają trochę czasu na łonie natury, że czasem nie ma zasięgu. Klimat tego miejsca sprzyja nawiązywaniu relacji, zrelaksowaniu się, otwarciu głowy na nowe treści i wiedzę. I mimo różnych propozycji ze strony zarządzających bardzo fajnymi ośrodkami i przestrzeniami, ja tam zostaję, bo wiem, że to też stanowi wartość dla uczestników. Odcinają się tam od swoich codziennych spraw i mają możliwość faktycznego uczestniczenia w tej konferencji, bo umówmy się, że gdyby było to w centrum Krakowa, Warszawy albo innego dużego miasta, większość z nich miałaby jakieś spotkania poza konferencją, a tak to po prostu wyjeżdżają na Betę i tam w pełni są. Wymiana myśli, poglądów, budowanie relacji wygląda zupełnie inaczej w przestrzeni, która temu sprzyja i jest oddalona od największych ośrodków.
Zdradź mi, jak to robicie, że sprzedajecie bilety zanim jeszcze znamy prelegentów, agendę. Gdzie tkwi tajemnica tego nietypowego rozwiązania sprzedażowego?
Beta jest trochę pospolitym ruszeniem i może przez to eventem innym niż wszystkie. Myślę, że ludzie przyjeżdżają na Betę, bo mają świadomość, że na pewno będzie tam sporo ciekawych tematów. Wydaje mi się też, że udało się zbudować takie zaufanie, że to będzie dobrze wykorzystany czas.
My organizujemy Betę po godzinach, czyli to jest nasz konik, ale też projekt dodatkowy. Powodem tego, że prelegenci pojawią się dosyć późno, a najpóźniej pojawia się program jest to, że zawsze zależy mi, by te tematy były jak najbardziej aktualne, dopracowane i stworzone specjalnie z myślą o Becie. To powoduje, że praca nad wystąpieniami zaczyna się w lipcu, trwa w sierpniu i bardzo często jeszcze we wrześniu. Mając 80 prelegentów wynegocjowanie od nich i ustalenie z nimi dokładnych tematów wystąpień też wymaga czasu, a bardzo często niektórzy przeciągają to do ostatniego momentu i dlatego ten program też pojawia się na samym końcu. Często ostateczne tytuły wystąpień są też mojego autorstwa. 😉
Staram się oddawać Becie i tym ludziom, którzy na nią przyjeżdżają całego siebie. Każdy jest dla mnie ważny i mam nadzieję, że każdy taki ważny się czuje. Myślę, że to, że staram się dbać o to, żeby każdy dzień był ciekawy, zarówno jeśli chodzi o prelekcje, jak i imprezy wieczorne, co wpływa na sukces Bety. Zawsze chcę, żeby to były chwile, które uczestnicy zapamiętają do końca życia. Czy są to koncerty artystów, których zapraszamy, czy specjalne atrakcje, tańce z ogniami czy przestrzeń, którą staramy się zagospodarować tak, żeby ludzie byli zadowoleni i było im dobrze.
Na sam koniec naszej rozmowy powiedz w kilku słowach, dlaczego warto pojawić się na 10. edycji Bety i przyjechać do Kielnarowej?
Warto, ponieważ będzie to najlepsza i najciekawsza Beta, jaką w życiu zorganizowaliśmy. Zarówno jeśli chodzi o ludzi, ilość atrakcji dodatkowych , jak i o poziom wystąpień – myślę, że uda się wyjść trochę ponadto, co było do tej pory i poziom będzie bardzo wysoki. Wystąpienia są traktowane przez prelegentów 10-tej Becie szczególnie. Każdy z nich bardzo dużą wagę przywiązuje do tego, co powie na jubileuszowej edycji konferencji, która zmieniła bardzo wiele ludzi i ich kariery zawodowe. Tematy będą najświeższe, więc jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się o nowych technologiach, ich wpływie na marketing, ale też życie codzienne, to jest to miejsce, w które warto przyjechać.
Myślę, że na pewno każdy się czymś zainspiruje. Konferencja ma też otworzyć głowę, pomóc rozwinąć nowe kontakty i spowodować, że człowiek popatrzy inaczej na biznes, który rozwijał, ale i nawet na sprawy międzyludzkie.
Także zdecydowanie gorąco polecam być w dniach 19-21 września w Kielnarowej zarówno pod względem zawodowym, kontaktów biznesowych, ale i takiej perspektywy normalnego życia, bo Beta zmienia ludzi i myślę, że dowodów na to mam bardzo dużo.
Mateusz Tułecki
Z wykształcenia socjolog, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Zaawansowanego Zarządzania WSB-NLU w Nowym Sączu. Zafascynowany nowymi technologiami i ich wpływem na życie społeczne. Przez wiele lat pomagał studentom rozwijać skrzydła na takich uczelniach jak: WSB-NLU w Nowym Sączu, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Wyższa Szkoła Europejska im. ks. J. Tischnera w Krakowie, Polsko-Japońska Akademii Technik Komputerowych czy Akademii Leona Koźmińskiego.
Twórca i prowadzący konferencję InternetBeta, a także swego czasu również Startup Fest, Startup Adventure czy XRAii. Niektórzy mówią o nim człowiek-kontakt, albo człowiek-serce, bo często angażuje się w różne inicjatywy i pomaga łączyć ludzi i biznesy. Jako manager inwestycyjny wyszukiwał projektów dla Satus Venture i Agory, współpracował między innymi z takimi podmiotami jak: Burda Polska, Intel, Microsoft, Havas Media Group czy DUKA. Obecnie zaangażowany w parę projektów, które niedługo wypłyną na szerokie wody. Na razie, nauczony doświadczeniem, nie chce zapeszać.
Więcej informacji o konferencji: internetbeta.pl.
SOCIALPRESS jest stałym patronem medialnym InternetBeta od 2010 roku.
- Paweł Tkaczyk