X

Zapisz się na darmowy newsletter SOCIALPRESS

Dlaczego warto się zapisać
Nasz newsletter subskrybuje już 15 000 osób!

Umowa rządu z agencją interaktywną – komentatorzy podzieleni w ocenach

Umowa rządu z agencją interaktywną – komentatorzy podzieleni w ocenach

reklama


Sprawę umowy zawartej przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów ze spółką, do której należy jedna z wiodących agencji interaktywnych w Polsce nagłośnił znany prawnik i bloger Piotr „VaGla” Waglowski, którego uwagę zwróciły masowo dodawane komentarze internautów, popierające rządową reformę Otwartych Funduszy Emerytalnych.

Umowa zawarta przez rząd to również informacja publiczna

W celu wyjaśnienia wątpliwości, Waglowski zwrócił się do KPRM z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Takimi informacjami są również umowy zawierane przez organy administracji publicznej i właśnie tego typu (ewentualnej) umowy dotyczył wniosek prawnika. Wprawdzie odpowiedź nie nadeszła w ustawowym, 14-dniowym terminie liczonym od dnia wpłynięcia wniosku, jednak ostatecznie bloger uzyskał informacje, o które wnioskował.

Z wpisu opublikowanego przez Waglowskiego w serwisie vagla.pl wynika, że KPRM zawarła 28 maja 2013 r. ze spółką brandADDICTED (właścicielem agencji faceADDICTED) umowę, której przedmiotem są usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego w zakresie aktywności KPRM w mediach społecznościowych, takich jak facebook.com czy youtube.com. Umawiające się strony zawarły ją na czas określony, tj. na 210 dni od jej zawarcia. W praktyce więc, umowa obowiązuje do końca roku.

Obowiązki agencji

Po dokładniejszej lekturze postanowień zawartych w umowie, okazuje się, że jednym z obowiązków nałożonych na zleceniobiorcę (brandADDICTED) jest organizacja szkoleń dla pracowników KPRM „w zakresie nowoczesnych komunikacji w mediach społecznościowych i najnowszych trendów w internecie”. Poza tym, spółka brandADDICTED zobowiązała się również do:

  • monitorowania stron KPRM w mediach społecznościowych w godzinach wieczornych,
  • realizacji kampanii reklamowej na Facebooku (za kwotę 6 tys. zł netto) w celu zwiększenia liczby fanów oficjalnego fan page’a KPRM,
  • wsparcie KPRM w zakresie komunikacji w serwisach społecznościowych, udzielanie rekomendacji co do konkretnych działań,
  • wsparcie kryzysowe – analiza i rekomendacja działań w przypadku, gdy na jednej ze stron KPRM w social media wystąpi sytuacja kryzysowa. W tym przypadku zastrzeżono, że brandADDICTED będzie pełniło jedynie funkcje doradcze, chyba że kryzys wystąpi w trakcie monitoringu – w takim wypadku obowiązkiem zleceniobiorcy jest powiadomienie KPRM o fakcie wystąpienia sytuacji kryzysowej,
  • składania raportów, zawierających przegląd i rekomendacje z zakresu komunikacji w mediach społecznościowych.

Łączną wartość przedmiotu umowy strony ustaliły na kwotę 35 tys. zł netto (43 050 zł brutto). Strony zastrzegły również możliwość zlecenia brandADDICTED innych usług za dodatkowym wynagrodzeniem, nie większym jednak niż 14 tys. zł netto.

Oceny blogerów zróżnicowane

Oczywiście po publikacji rzeczonego wpisu przez Piotra Waglowskiego ruszyła fala komentarzy od internautów. Kamil Sikora na łamach serwisu NaTemat.pl stwierdził, że gaszenie kryzysów wizerunkowych wokół premiera i administracji to już działanie czysto polityczne, nie wpisujące się w zadania administracji publicznej. Rząd nie jest firmą, więc powinien o swój dobry wizerunek dbać dobrym rządzeniem, a nie sztuczkami socjotechnicznymi w mediach społecznościowych. Część serwisów zaczęła nawet głosić tezy, jakoby komentarze aprobujące rządową reformę OFE były opłacane z pieniędzy podatników, właśnie na mocy umowy zawartej przez KPRM. Wśród krytykujących ten ruch był również Marcin Maj z Dziennika Internautów.

Twórca AntyWeb, Grzegorz Marczak stwierdził z kolei, że nie razi go fakt, że rząd chce być nowoczesny i dostosować komunikację do dzisiejszych realiów. W swoim wpisie podjął zresztą polemikę z publicystą Dziennika Internautów.

Rząd: nikt nie płacił za przychylne komentarze

Nie trzeba było czekać również na reakcję samych zainteresowanych. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wydała specjalne oświadczenie o następującej treści:

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie zleciła pisania przychylnych komentarzy w Internecie jakiejkolwiek agencji. Tego typu działaniami nie zajmują się również pracownicy KPRM.

Zapis umowy z firmą brandAddicted mówiący o wsparciu kryzysowym „w zakresie komunikacji Zleceniodawcy w Internecie – w tym opracowanie rekomendacji konkretnych działań w przypadku kryzysu i wsparcie Zleceniodawcy w ich praktycznym wdrożeniu. Jako wsparcie kryzysowe rozumiana jest analiza i rekomendacja działań, jakie powinien podjąć Zleceniodawca, aby złagodzić lub zniwelować w mediach społecznościowych opinie o działaniach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” – dotyczy rekomendacji działań antykryzysowych, w których katalogu nie mieści się jednak w żadnym przypadku pisanie przychylnych komentarzy w Internecie. Do tej pory KPRM nie korzystał z usług firmy w ramach tego zapisu umowy.

Żaden z pracowników firmy brandADDICTED nie prowadzi profili KPRM w mediach społecznościowych. Robią to wyłącznie pracownicy KPRM

Umowa obowiązująca między stronami nie przewiduje aktywności przedstawicieli agencji ani w mediach społecznościowych, ani w mediach tradycyjnych. Pracownicy agencji nie biorą udziału w dyskusjach na profilach społecznościowych KPRM, nie komentują także artykułów prasowych i wystąpień medialnych osób związanych z KPRM.

Jak to w końcu jest?

Oczywiście kwestia tego, czy rząd powinien wydawać część pieniędzy podatników (chociażby nawet minimalną) na działania stricte promocyjne czy wizerunkowe realizowane przez osoby trzecie (a nie pracowników KPRM) jest dyskusyjna. Z jednej strony, jako obywatele, mamy prawo wymagać tego, żeby rząd o swoich działaniach informował nas w sposób w pełni profesjonalny, a to w dzisiejszych czasach wymaga również korzystania z mediów społecznościowych. Biorąc to pod uwagę, aktywnie prowadzony fan page Kancelarii czy profil na Twitterze to obecnie wręcz konieczność, zważywszy że coraz więcej obywateli to jednocześnie użytkownicy portali społecznościowych. Jak słusznie zauważył wspomniany już Grzegorz Marczak:

(…) jako uczestnicy mediów internetowych domagamy się aby druga strona dyskusji do której często adresowane są pytania i pretensje aktywnie brała udział w konwersacji. Jeśli więc ta druga strona ma to robić efektywnie powinna się na tym znać, powinna wiedzieć jak. Jeśli nie wie to powinna zatrudnić do tego specjalistów którzy ich wyszkolą i nauczą.

Problem może pojawić się w momencie, gdy nie chodzi li tylko o dbanie o to, by pracownicy organów administracji publicznej byli odpowiednio przeszkoleni, ale również o to, by płacić za działania mające na celu zwiększenie popularności profili rządowych w social media. Nieco kontrowersji może budzić również kwestia wsparcia kryzysowego – czy ma to być wsparcie wyłącznie techniczne (rekomendowanie wprowadzenia określonych procedur, które stosują firmy w social media), czy zahaczające o kwestie merytoryczne. Mało prawdopodobnym jest, by agencja faceADDICTED na mocy umowy zawartej z KPRM publikowała w social media przychylne rządowi komentarze, jednak jak odebralibyśmy informację, że rekomendacje dotyczące działań antykryzysowych obejmowały np. zwrócenie się z prośbą o publikowanie takich wpisów do partyjnej młodzieżówki?

Biorąc to pod uwagę, być może łatwiej byłoby wszystkim przełknąć sytuację, w której usługi świadczone przez brandADDICTED obejmują szkolenia z tego, jak prowadzić profile KPRM w social media, a także jakie procedury stosować w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowych. Granica między wsparciem czysto technicznym, edukacyjnym wręcz, a działaniami stricte merytorycznymi, mającymi na celu poprawę wizerunku rządu jest jednak płynna i ciężko wyobrazić sobie umowę, w której te dwa obszary byłyby jasno rozgraniczone.

Reklama

[FM_form id="1"]